To była w rewanżu czysta formalność. Industria Kielce miała po wyjazdowym spotkaniu z duńskim GOG aż osiem bramek przewagi i musiała tego tylko dobrze przypilnować. W Hali Legionów po prostu przypieczętowała awans i wygrała 33:28. To oznacza, że uzyskała aż 13 bramek przewagi w dwumeczu.
Dopięcie formalności, postawienie kropki nad i – w taki sposób można nazwać reważ 1/8 finału w Hali Legionów. Mistrz Polski miał komfortową sytuację, ponieważ wypracował sobie znaczącą przewagę na wyjeździe. Rozpoczął rewanż trochę niemrawo, bo od 0:2 i 1:3, lecz później wszystko wróciło już na swoje miejsce. Na początku chyba Industria trochę za pewnie poczuła się z tak dużą przewagą i grała niedokładnie i nieskutecznie. A to bronił bramkarz gości, niechlujnie zagrał Igor Karacić, jeszcze w innej akcji Alexander Christoffersen Blonz trafił po kontrze po dość banalnej stracie, Alex Dujszebajew zrobił błąd kroków, Szymon Wiaderny spudłował przy grze z przewagą zawodnika. To wszystko w pierwszych 10 minutach! Tak więc początek w wykonaniu kielczan nie był zbyt dobry. Pomógł kilkoma interwencjami w bardzo krótkim czasie Andreas Wolff, dzięki któremu utrzymywał się remis.
Gdzieś do 20. minuty cały czas gra Industrii opierała się na interwencjach niemieckiego bramkarza. Gdyby tego dnia nie był w tak świetnej formie, to niespodziewanie mogłoby się tu zrobić jakieś -4 czy -5 i nerwówka. Wolff trzymał jednak ten wynik w garści. Dopiero końcówka pierwszej części gry tak w pełni należała do kieleckiej ekipy. Goście w osiem minut zdobyli zaledwie dwie bramki, a gospodarze zaliczyli między innymi serię czterech trafień z rzędu od stanu 10:10 do 14:10. To faza meczu, w której “odpalił się” Michał Olejniczak i rzucił między innymi bardzo efektowną bombę aż zahuczało w siatce. Nie była to dobra połowa w wykonaniu Industrii, ale każdy chciałby mieć nieudaną połowę, a prowadzić czterema bramkami. Duńczycy zaczęli popełniać coraz więcej błędów zdając sobie sprawę, że to najwyższy czas na odrabianie wysokich strat. To ich pokarało.
W drugiej połowie Industria pilnowała czterobramkowej przewagi. Skuteczność rzutowa Duńczyków w meczu wyniosła zaledwie 55%. W taki sposób nie da się odrobić ośmiu bramek. Andreas Wolff zatrzymał się na 43% skuteczności obron, a w drugiej połowie bronił już Sandro Maestrić i również spisał się nieźle. 9 interwencji na 24 rzuty dało mu 37% skuteczności. Industrii nie przeszkodziły nawet częste pomyłki z rzutów karnych. Dylan Nahi spudłował dwie takie próby, a Alex Dujszebajew jedną. Hiszpański rozgrywający zdobył w całym spotkaniu siedem bramek i zanotował 70% skuteczności. Każdy z zawodników przynajmniej raz się pomylił, oprócz Benoita Konkouda, lecz jego próba to zaledwie jeden rzut, dlatego wyniosła 100%. Nie były to jednak nagminne pomyłki. Czy to Olejniczakowi, Karaciciowi, Karalekowi, Thrastarsonowi, Tournatowi zdarzyło się nie trafić po razie.
To był dziwny mecz w wykonaniu Industrii Kielce, żaden tam wielki koncert, czy wybitne zawody. Mistrzowie Polski grali po prostu przeciętnie, ale mieli w bramce dwóch świetnie dysponowanych bramkarzy, którzy wybraniali sporo dużo piłek. Rozluźniona i tak sobie grająca Industria wygrała ten mecz 1/8 finału aż pięcioma bramkami. Nie ma na co narzekać, lecz trzeba się ewidentnie poprawić w ćwierćfinale Champions League, bo tam czeka Magdeburg. To zwycięzca zeszłorocznej edycji, a także zdobywca prestiżowego w piłce ręcznej i dobrze opłacanego Super Globe, czyli Klubowych Mistrzostw Świata. To będzie wielka okazja do rewanżu za przegrany w dogrywce finał Ligi Mistrzów. Industria musi się zdecydowanie poprawić i nie tylko liczyć na dobry występ bramkarzy. Usprawiedliwia ją jednak fakt, że tym razem mogła poczuć rozluźnienie po uzyskaniu takiej przewagi i to rozluźnienie było odczuwalne.
Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe w terminie 24-25 marca, a rewanż 1-2 maja. Zwycięzca dwumeczu jedzie do Kolonii na Final Four.