Hiszpania pokonała Danię i pokazuje, że jest cały czas nienasycona. Zawalczy o trzecie z rzędu mistrzostwo Europy. Na drodze stanie Szwecja, którą Hiszpanie regularnie otłukują. Wygrali z nimi aż dziewięć meczów z rzędu. Finał ME to idealna okazja na rewanż.
Zacznijmy od krótkiego opisu półfinałów, które były powtórką ostatnich mistrzostw świata. Tym razem nie będzie skandynawskiego finału, jak wówczas. Szwedzi ponownie znaleźli patent na Francuzów, choć prawie wypuścili pewne zwycięstwo i w ostatnich sekundach musiał ich ratować Andreas Palicka. Hiszpanie za to zrewanżowali się za dwa ostatnie półfinały – Duńczycy pozbawiali ich walki o złoto na ostatnich mistrzostwach świata, a później na igrzyskach olimpijskich.
Półfinały zaczęły się od starcia Hiszpania – Dania. Początek to nerwówka w ataku, dwie ściany defensywne, tylko jedna bramka w pięć minut i to z rzutu karnego. Świetnie bronili Perez de Vargas i Landin. Drużyny były skupione na pracy w obronie. Duńczycy zaczęli się jednak przedzierać i w 21. minucie mieli już cztery trafienia przewagi, bo Landin obronił karnego, a na 9:5 trafił Mikkel Hansen. Mecz układał się idealnie na ich korzyść, jednak ostatnie półtorej minuty należało do Hiszpanów. Ze straty -3 zrobili -1 i to ostatnim rzutem na pustą bramkę. Dobrą passę kontynuowali na początku drugiej połowy.
Dwie udane interwencje de Vargasa z rzędu to był moment kluczowy meczu. Hiszpanie wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu i już go nie oddali. Postawili podobną ścianę w obronie, jak Duńczycy wcześniej. Stracili tylko 11 bramek w drugiej połowie. Kiedy Canellas się przedarł i trafił na 28:25 na minutę przed końcem, Hiszpanie mieli już pewny awans. 11/14 w meczu miał Aleix Gomez, przez cały mecz regularny był Canellas, a swoje w końcówce dorzucił Figueras trzema ważnymi bramkami. I nie można zapomnieć o 38% skutecznych obron Pereza de Vargasa (14/37). Bronił po drugiej stronie Landin, który miał 35%, ale to Hiszpanie byli skuteczniejsi i wygrali 29:25.
Mecz Francja – Szwecja to była większa dramaturgia. Kiedy Szwedzi już byli myślami w finale, to prawie przegrali… Co prawda grali w osłabieniu, ale na zegarze była minuta do końca i piłka w ich rękach po tym, jak Palicka zatrzymał kołowego Fabregasa. Co zatem mogło się stać? Aż tu przytrafiły się dwie głupie straty w ofensywie… niewiele brakło, a Francuzi doprowadziliby do dogrywki. Na pięć sekund przed syreną Palicka znów zatrzymał Ludovica Fabregasa i został bohaterem… nie tylko przez obrony! Czasami zdarzy się, że golkiperowi uda się zdobyć bramkę, a Palicka miał ich w tym meczu… trzy! Ten mecz należał głównie do Jima Gottfridssona. W ataku wychodziło mu wszystko. Skończył mecz, mając skuteczność 9/10. Niszczył Francuzów okrutnie. Wynik końcowy – 34:33.
Szwedzi nienawidzą grać z Hiszpanią. Przegrywają z nimi wszędzie. Niby to dwie drużyny z absolutnego topu, a non stop górą są Hiszpanie. Szwedzi przegrywali dwa razy z rzędu w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich, przegrywali na Euro 2016, Euro 2018, w meczach towarzyskich, przegrali nawet na tym turnieju w pierwszej fazie grupowej. Ostatnia poważna wygrana Szwedów to MŚ w 2009 roku. Karl Wallinius miał wówczas 10 lat, a grający we wcześniejszej fazie turnieju Valter Chrintz, Isaak Person i Eric Johansson po dziewięć. Hiszpanie mają w składzie bardzo doświadczonych zawodników i szalejącego na skrzydle Gomeza. Swoje powinni też dołożyć Palicka i Perez de Vargas. Muszą się skupić głównie na zatrzymaniu Gottfridssona. Wątpliwe, żeby powtórzył 9/10 z półfinału.
Do tej pory trzy razy z rzędu mistrzostwa Europy wygrywali tylko… Szwedzi w latach 1998, 2000 i 2002. Jest więc o co grać. Szwedzi od dekady są jak Adaś Miauczyński. Na IO 2012 drudzy, na ME 2018 drudzy i wreszcie na MŚ w zeszłym roku drudzy.