Skip to main content

W mistrzostwach świata w Polsce i Szwecji mamy takich samych półfinalistów, jak przed dwoma laty. Można było na taką czwórkę stawiać w ciemno: Hiszpania, Dania, Francja, Szwecja. Chociaż… Hiszpanów w zasadzie być tu nie powinno. Mogą podziękować Norwegom za to, co odstawili w końcówce. Duńczycy weszli dość gładko, po spacerku w ćwierćfinale.

1. Hiszpania
Pamiętacie rzut Artura Siódmiaka na pustą bramkę, prawda? No oczywiście, kto by tego nie pamiętał… W 2009 roku dało nam to awans do półfinału MŚ. Norwegowie mieli wówczas akcję, wycofali bramkarza, potrzebowali bramki do awansu iiiii… wiemy, co dalej. Siódmiak tamtym rzutem napisał historię polskiego sportu. Wyobraźcie sobie, że Norwegowie w ćwierćfinale w tym roku, tym razem nie przeciwko Polsce, ale na polskiej hali w Gdańsku, popisali się… jeszcze większym “frajerstwem”, bo inaczej się tego nie da nazwać. UWAGA, Norwegia prowadziła 25:24, grała z jednym zawodnikiem przewagi, MIAŁA PIŁKĘ. Trener Jonas Wille wziął czas na 19 sekund przed końcem, żeby ustawić ostatnią akcję. Hiszpanie ryzykowali bardzo wysoką obroną na całym boisku, było mnóstwo miejsca, wystarczyły dwa-trzy podania do wypracowania czystej akcji rzutowej, ale Norwegowie postanowili… grać na czas podaniami. Po kilku podaniach sędzia podniósł rękę, sygnalizując grę pasywną, a kiedy Kristian Bjørnsen miał trochę miejsca i możliwość zaatakowania, to… podał do kolegi jakieś pięć metrów do tyłu, ewidentnie na czas, dlatego sędzia podarował piłkę Hiszpanii. Alex Dujszebajew błyskawicznie wznowił, posłał szybkie podanie do brata Daniela, a ten trafił na sekundę przed syreną. NIE-BY-WA-ŁE!

Do rozstrzygnięcia zwycięzcy potrzebne były aż dwie dogrywki, czyli 20 dodatkowych minut, choć Hiszpanie powinni to wygrać po pierwszej. Mieli piłkę na 30:28, ale Alex Dujszebajew podał niedokładnie do kołowego Figuerasa. Norwegowie przechwycili piłkę i trafili z kontry. Tym razem Kristian Bjørnsen się zrehabilitował, zdobył swoją ósmą bramkę tego wieczoru i zapewnił wyrównanie. Hiszpania nie zdążyła odpowiedzieć, choc miała na to jeszcze jakieś 10 sekund. W drugiej dogrywce kluczową interwencją na koniec popisał się bramkarz Gonzalo Perez de Vargas. Zatrzymał Kristiana Bjørnsena z lewego skrzydła, a Norweg miał wówczas kosmiczną statystykę – 9/9 trafionych. Kiedy wydawało się, że to koniec marzeń Norwegów, to sędziowie jeszcze poszli do monitorów szukać… nie wiadomo czego. Najprawdopodobniej faulu Fernandeza, ale takowego się nie doszukali. Perez de Vargas odbił 17 piłek, co dało mu 35% skuteczności. Solidnie, ale najważniejsze, że obronił tę jedną kluczową na koniec. Hiszpanie mogli też liczyć na skrzydłowego Angela Fernandeza, który miał skuteczność 8/8. Wykańczał ze swojego lewego skrzydła (2/2), biegał do konter (2/2), trafiał z szóstego metra (3/3) i raz do pustaka.

Wielka bolączka Hiszpanów to karne, w półfinale zmarnowali aż cztery. Rzucał się w oczy brak prawoskrzydłowego Aleixa Gomeza, którego nie ma na mundialu przez kontuzję ścięgna Achillesa. To gigantyczne osłabienie. Gomez jest jedną z największych gwiazd handballa. Hiszpanie najbardziej z półfinalistów się na tym turnieju męczą. Przegrali w grupie z Francją, z nami także do pewnego momentu mieli gorąco, ze Słowenią wygrali dopiero po znakomitej drugiej połowie, a później cud oratował ich w szeroko opisanym tu ćwierćfinale. Przepychają niektóre spotkania siłą doświadczenia i charakteru. Jan Czuwara z Hiszpanami zmarnował karnego na 18:18. Graliśmy tam kompletnie bez prawego rozegrania i bez kontrataku. Dopiero Perez de Vargas, który wszedł do bramki za bezbarwnego Corralesa i miał aż 47% skuteczności wybronił Hiszpanom mecz i dał spokojną wygraną z nami. Ze Słowenią znów Gonzalo Pérez de Vargas przejął mecz w drugiej połowie, frustrując Słowenię w sytuacjach jeden na jednego. Rozochocona defensywa dosłownie zamurowała dostęp do jego bramki, bo od 37. do 51. minuty Słoweńcy trafili ledwie dwa razy. Hiszpanie grają zrywami, nie mają pełnej kontroli nad meczami.

2. Dania
Zabawne, bo Duńczycy najłatwiejszy mecz mieli… w ćwierćfinale, w którym to wręcz ośmieszyli Węgrów – 40:23. Kolosalna różnica +17, to nawet Belgii czy Bahrajnu w pierwszej grupie tyle nie sprali. Wychodziło im w ćwierćfinale dosłownie wszystko, nie mieli litości dla przeciwnika na deskach – i bardzo dobrze. Różnica skuteczności była porażająca – 80% do 46%. Duńczycy pobiegli do aż 11 kontr, z których wykończyli 10, a Mathias Gisdel, prawy rozgrywający, który był objawieniem poprzedniego mundialu, trafił aż 9/10. Pytlick i Kirkelokke urządzili sobie festiwal skuteczności z drugiej linii. Tylko biedny Mikkel Hansen miał gorszy dzień. Paradoks jest taki, że Dania zmarnowała aż trzy karne na cztery, ale nie miało to w całym rozrachunku znaczenia.

Mathias Gisdel to znów jedna z gwiazd mundialu. Nie dość, że jest w tej chwili drugim najskuteczniejszym zawodnikiem – ma 51 goli – to jeszcze trafia całkiem często – na poziomie aż 81%. To przecież cztery bramki na pięć rzutów. Z wielkim prawdopodobieństwem zostanie  królem strzelców, bo wszyscy będący blisko niego już nie grają. Duńczycy z łatwością przeszli pierwszą fazę grupową – 43:28 z Belgią, 36:21 z Bahrajnem i 34:21 z Tunezją. Ciekawe było też starcie z Amerykanami, którzy przecież nie są synonimem piłki ręcznej, ale w drugiej połowie grali jak równy z równym. Występ USA na tym mundialu jest inspracją do jednego z tekstów w przyszłości – o tamtejszym handballu. Imponujący (przynajmniej dla autora tekstu) był za to mecz z Egiptem. Ktoś mógł sobie ostrzyć zęby na powtórkę sprzed dwóch lat, gdzie doszło do jednego z najlepszych, a może i najlepszego spotkania MŚ w historii. Czerwoną kartkę dostał Hansen i omal nie doszło do sensacji. Egipt prawię Danię wyeliminował, a tutaj kilkanaście minut, pyk, pyk, pyk, błyskawiczne sześć bramek przewagi (9:3) i wszystko było jasne. A przecież Egipt to nie byle kto. To najsilniejsza reprezentacja z tych nieeuropejskich, Chorwację na dzień dobry ogolili na obecnym mundialu aż 31:22.

Największą przeszkodą okazała się Chorwacja, która zmaga się z kryzysem trochę podobnym do naszego, choć oczywiście nie tak wielkim, bo to jednak wicemistrzowie Europy z 2020. W ostatnich latach jednak sprzeciętnieli. To już nie ta “stara” silna Chorwacja sprzed 10-15 lat. A mimo to zagrała na nosie faworytom. To było widowisko, doskonały mecz, na pewno TOP3 tego mundialu. Filip Glavas robił, co mógł, odpowiadał mu Mikkel Hansen, obaj mieli skuteczność 6/6 z karnych, ale rewelacją był teżwalczący jak lew kołowy Marin Sipić, który chwytał piłkę po asystach od Cupicia czy Martinovicia i siał popłoch w środkowej części defensywy Danii. Obrońcy w ogóle nie mogli sobie z nim poradzić. Dania mogła to jeszcze wygrać na kilka sekund przed końcem, Hansen posłał szybkie podanie na lewe skrzydło do Jakobsena, ale ten źle chwycił piłkę i padł remis 32:32.

Przewidywania:
Dużo bardziej przekonującą drużyną na tym mundialu jest Dania. Jeżeli Alex Dujszebajew źle wejdzie w mecz, to Hiszpanie będą mieli przekichane. Męczą się w trakcie tego mundialu, grają w rwany sposób. U Skandynawów tych liderów jest więcej, swojego dnia nie musi mieć nawet Hansen, a i tak robotę zrobią inni. Dania walczy o trzecie z rzędu złoto na MŚ. Mają bombardierów z dystansu, świetnych skrzydłowych i młodą krew w postaci Simona Pytlicka i Madsa Hockera. Stawiałbym na dość przekonujące zwycięstwo Danii.

Related Articles