
Mecze eliminacyjne z Francją miały posłużyć za ocenę Bartosza Jureckiego jako selekcjonera. Jaki będzie miał pomysł? Nadaje się czy się nie nadaje? Zadanie było niezwykle trudne, bo i czasu mało. O ile pierwszym beznadziejnym meczem oddalił się od posady na stałe, to rewanżem w Aix-en-Provence pokazał, że jesteśmy w stanie grać z taką potęgą bez lęku. Co jeszcze wiemy po tym dwumeczu?
Zacznijmy od wyjaśnienia, jakie znaczenie miały te dwa mecze z Francuzami. Otóż te porażki… można sobie odhaczyć. Niby to eliminacje do Euro 2024, ale trzeba je traktować jak spotkania towarzyskie. Właściwie to nawet bardzo fajnie, że udało się trafić na Francuzów w grupie. Awansować jest łatwiej niż odpaść, bo po dwie drużyny z grupy mają zapewniony udział na Euro. Ba, to nie wszystko… można nawet w fatalny sposób przegrać ze słabiutką reprezentacją, ale i tak psim swędem się załapać na turnie po klasyfikacji drużyn z trzecich miejsc. Pozostały nam dwa spotkania – wyjazdowy z Włochami i domowy z Łotwą. Włosi to fenomen, bo walczą o swoją pierwszą kwalifikację na Euro… w historii! Dotychczas grali tam raz, ale byli wówczas gospodarzem, więc bilet otrzymali “za friko”. Dlatego takie spotkania z Francją są w zasadzie idealnymi meczami towarzyskimi, by posprawdzać warianty gry na tle utytułowanego rywala. Te porażki same w sobie, gdyby traktować je jako “zero punktów do tabeli”, nie mają żadnego znaczenia, ale tak o nich myśleć nie można. W żadnym wypadku nie graliśmy w nich o wynik, a o to, by przekonać się jaki pomysł na tę kadrę ma Bartosz Jurecki.
Zespół uszczuplił mu się o Tomka Gębalę i Przemka Krajewskiego. Oni zakończyli kariery reprezentacyjne po mundialu w Polsce. Nie mógł też skorzystać z kontuzjowanych Ariela Pietrasika, Michała Olejniczaka i Michała Daszka. Zespół był więc mocno osłabiony, Jurecki mógł sprawdzić kilku młodych chłopaków wyróżniających się w PGNiG Superlidze albo nawet jak w przypadku 19-letniego Marcela Jastrzębskiego – w Lidze Mistrzów. Szanse dostali Paweł Paterek z Chrobrego Głogów oraz Andrzej Widomski z Gwardii Opole. I to właśnie dwóch chłopaków z rocznika 2003 (Jastrzębski, Widomski) wyróżniło się w pierwszym spotkaniu, jeżeli kogokolwiek w ogóle można po takiej klęsce wyróżnić… Gra młodego Widomskiego napawała optymizmem. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie prawe rozegranie było utrapieniem. Rafał Przybylski miał swoje ograniczenia, a Michał Daszek jest bezużyteczny z dziewiątego metra, gdy potrzeba bomby z dystansu. Patrykowi Romblowi trudno było znaleźć na tę pozycję pewniaka. Widomski w PGNiG Superlidze debiutował ledwie… pół roku temu, rzucając osiem bramek i zgarniając z buta nagrodę MVP. Chciało go wcześniej pół ligi, ale trafił do Opola. I to on w tym 28:38 z Francją błyszczał najjaśniej, grał przebojowo, nie bał się odpowiedzialności i zdobył w sumie pięć bramek. A mimo to w wywiadzie pomeczowym samokrytycznie podsumował swój występ, mówiąc, że… schodząc do środka generował zbyt dużo chaosu w rozegraniu.
Co jeszcze wiemy, a w zasadzie… czego nie wiemy? Otóż najważniejszego, czyli kto będzie selekcjonerem reprezentacji Polski. ZPRP nie powiedział wprost, że meczami z Francją Jurecki gra o stałą posadę. Co w ogóle wiadomo o posadzie przyszłego selekcjonera? Tyle, że żadnego konkursu, reklamowania i wysyłania swoich CV nie będzie. Nie ma na to czasu. Henryk Szczepański, czyli prezes ZPRP, podejmie decyzję. A może znów wróci kandydatura Marcina Lijewskiego? Czas nagli, bo 27 kwietnia kluczowe spotkanie eliminacyjne – wyjazdowe z Włochami. Bartosz Jurecki szybko musiał zapomnieć o kadrze. Wrócił do Piotrkowa, by rozpaczliwie walczyć o utrzymanie. Piotrkowianin zamyka tabelę. Ostatni raz wygrał 30 października z Kwidzynem. Jurecki pracuje tam do końca sezonu i później odchodzi do Gwardii Opole, ale nie chciałby pobrudzić sobie CV. Ma misję do wykonania i na tym się skupia. Wiemy jednak, że byłby gotowy na stałe prowadzić reprezentację Polski. W rozmowie z TVP Sport powiedział, że chciałby, żeby szczególnie drugi mecz był jego wizytówką. I tego, jak mogłaby wyglądać reprezentacja za jego kadencji.
Bo jeśli upatrywać gdzieś pozytywów, to w tym drugim meczu. To, co nie zagrało w Polsce, bo Francuzi momentami wręcz naszych chłopaków ośmieszali, dużo lepiej hulało na wyjeździe. Adam Morawski pokazał, że nie odda młodziakowi miejsca numer jeden w reprezentacji. W pierwszej połowie odbijał co trzecią piłkę (w sumie aż dziewięć). Do przerwy było tylko 14:16, patrząc z naszej perspektywy. To o wiele lepsze niż wstydliwe 11:22 u siebie. Biało-czerwoni potrafili pójść na wymianę ciosów, a przede wszystkim pokonać swoje słabości i nie dać gospodarzom, by poleciała cała seria kolejnych trafień. Potrafili się podnieść po kilku ciosach z rzędu i odrabiać kilkubramkowe straty. Trudno jednoznacznie ocenić występ lewoskrzydłowego Janka Czuwary, bo niby rzucił pięć bramek, ale w końcówce popełniał wręcz dziecinne błędy. Zmarnował też jednego karniaka. Polacy zagrali jednak jak team, trudno wyróżnić jednego zawodnika z pola. Szczelniej i lepiej bronili, a do siatki trafiło aż jedenastu z nich. I właśnie ten mecz Jurecki chce traktować jak wizytówkę. Bo nie opieraliśmy się w nim tylko i wyłącznie na tym, co zrobi Szymon Sićko albo czy skuteczny będzie Arkadiusz Moryto. W ofensywie pracowało dużo więcej zawodników, łącznie z kołowymi.
Szkoda jedynie końcówki drugiego spotkania, bo można było nawet pokusić się o wielką niespodziankę. Udawało się w defensywie wybraniać akcje, ale nie szła za tym skuteczność w ataku i wynik cały czas się trzymał przy +2 dla Francji. Ale taka postawa przybliżyła Bartosza Jureckiego do posady. Teraz karty w ręku prezesa Szczepańskiego, którego należy pochwalić za wyróżnienie legend polskiego szczypiorniaka. W przerwie pierwszego meczu doszło do wręczenia wyróżnień wybitnego reprezentanta. Uhonorowani zostali: Marcin Lijewski, Karol Bielecki, Patryk Kuchczyński, Mariusz Jurkiewicz oraz Tomasz Tłuczyński. Ten mecz reklamowano właśnie obecnością legend reprezentacji Polski, dlatego do Ergo Areny zawitało aż dziewięć tysięcy fanów. Wspomniani zawodnicy odebrali pamiątkowe patery z koszulkami, na których było napisane, ile meczów rozegrali i ile bramek zdobyli dla reprezentacji. Lepiej późno niż wcale. Szkoda tylko tego żenującego wyniku przy tak nabitej hali w Gdańsku.