
W meczu otwarcia mistrzostw świata w piłce ręcznej było więcej pozytywów niż negatywów, ale kończymy z małym niedosytem, przegrywając z Francją 24:26. Nie ma jednak co płakać, bo bardzo długo reprezentacja Polski toczyła wyrównany bój z samymi mistrzami olimpijskimi! O porażce przesądziła… nieudana gra w przewadze od 50. do 52. minuty.
Szkoda tego jednego momentu, bo to właśnie on okazał się dla losów spotkania kluczowy. Była nieporadność w ataku pozycyjnym, kiepska reakcja na szybkie wznowienia Francuzów w pierwszej połowie, brak pomysłu na zatrzymanie Mema, kiepski dzień Morawskiego w bramce, słabo funkcjonujące koło, ale wszystkie te słabości były skutecznie przykrywane waleczną postawą w obronie i wyszarpywanymi bramkami, które po ataku pozycyjnym przychodziły nam z większym trudem niż Francuzom. Długo byliśmy w grze. W drugiej połowie na moment odpalił niewidoczny wcześniej Ariel Pietrasik, a później show skradł malutki Piotrek Jędraszczyk, który zdobył trzy bramki. Kiedy w 50. minucie na ławkę kar odesłany został Thibaud Bried, to na tablicy wyników było tylko +1 dla Francji i to my mieliśmy piłkę. Wydawało się, że to musi być moment na zryw. Okazało się, że nasza gra w przewadze była niespodziewanym gwoździem do trumny.
Najpierw kiepskie podanie Daszka na skrzydło, potem zbyt czytelne zagranie Pietrasika do kołowego i zanotowaliśmy dwie straty z rzędu, grając o jednego więcej. Sygnał do odrabiania strat dał jeszcze Jędraszczyk, który najpierw spowodował kolejne wykluczenie – tym razem dla Mema, a potem trafił do siatki. Za chwilę był kolejny mały moment, gdy można było złapać kontakt, ale… znów beznadziejne podanie wykonał jeden z naszych zawodników. Tym razem w kontrze Szymon Sićko nie zagrał w tempo do Arkadiusza Moryty, obrońcy zdążyli wrócić, a później lewy rozgrywający podał fatalnie, na aut. To była kiepska decyzja Sićki, wszyscy już oczami wyobraźni widzieliśmy, jak Moryto pokonuje doświadczonego Vincenta Gérarda i mamy wynik 24:23, czyli tylko bramkę straty…
I to był już ostatni moment, gdzie można było “powąchać” Francuzów. Potem jeszcze dodatkowo w jednej akcji nie trafili Moryto i Sićko i wszystko było jasne. Na niecałe dwie minuty przed końcem Biało-czerwoni mieli trzy bramki straty. Przebił się jeszcze Sićko, ale chodziło już o to, by przegrać jak najmniejszą różnicą bramek, co może mieć wielkie znaczenie przy końcowej układzie tabeli. To się rzeczywiście udało, bo porażka 24:26 po równorzędnej walce to dobry prognostyk przed nadchodzącymi spotkaniami ze Słowenią i Arabią Saudyjską. Te już koniecznie trzeba wygrać. Po takim otwarciu Polacy nie mają się czego obawiać. Wygrana z Arabią powinna być formalnością, ale ze Słowenią może być na noże. Zapewne wie to każdy, kto bawi się w obstawianie meczów piłki ręcznej.
Szymon Sićko sobie nie pograł. I można pomyśleć – ale jak to? Przecież zdobył w sumie siedem bramek, czyli najwięcej w naszym zespole. Często był jednak podwajany, nie miał swobody na stronie, obrońcy nawet go podwajal. Przy bramkach musiał się przebijać i nieźle napocić, w zasadzie większość wyrywał, bo jakoś wpadała do siatki. Sporo jednak też pudłował z wymuszonych pozycji. Francuzi wiedzieli, że to nasza najgroźniejsza broń i postanowili głównie jemu uprzykrzać życie. Michał Olejniczak miał trochę więcej swobody, ale rzadziej z niej korzystał. Należy też zauważyć, że kompletnie odcięci zostali nasi obrotowi. Maciej Gębala zdobył tylko dwie bramki, a Patryk Walczak trafił raz, ale nie z koła, tylko po kontrze. Francuzi za to co chwilę znajdowali Tournata czy Fabregasa. Niewiele pomagał też Adam Morawski, który obronił pierwszy strzał w meczu, a później dwa na początku drugiej połowy, odbijał na zwykłej, dość przeciętnej skuteczności – 24%, w sumie osiem piłek. Godna zapamiętania była na pewno interwencja sam na sam z Fabregasem w kontrze.
Nas z kolei mocno męczyli kołowi i Dika Mem z drugiej linii, na którego nie było mocnych. Jeśli chodzi o Polaków, to bardzo dobre wrażenie w drugiej połowie zrobił Piotr Jędraszczyk, który bez respektu przebijał się między doświadczonych francuskich defensorów, dwie bramki z rzędu rzucił też Ariel Pietrasik. Brakowało nam współpracy z kołowymi, bo często takie podania były z góry skazane na niepowodzenie, no i kompletnie nie funkcjonowało lewe skrzydło, jakby był zakaz gry tamtą strefą. Na plus za to postawa w defensywie przy ataku pozycyjnym Francji. Czasami musieli się trochę napocić, żeby wypracować pozycję rzutową, a do obrotowych posyłali wcale nie tak łatwe do opanowania piłki, jednak Tournat i Fabregas to klasowi zawodnicy, którzy potrafią grać z obrońcą na plecach i obrócić się w odpowiednim momencie. Najbardziej żal wspomnianego momentu z grą w przewadze, a tak poza tym nie ma się czego wstydzić, bo było dobrze!
Turniej dopiero się rozpoczyna, a zakłady na mecze MŚ w piłce ręcznej dostępne są w Unibet z naprawdę atrakcyjnymi kursami.