Polski kibic mógł już zapomnieć o Szymonie Żurkowskim, który trzy lata temu podpisał kontrakt z Fiorentiną. W końcu Żurkowski się przypomniał i to konkretnie. Rozgrywa swój najlepszy sezon we Włoszech, stał się pewniakiem do wyjściowego składu Empoli i właśnie zdobył czwartą bramkę w sezonie.
Żurkowski kontrakt z Fiorentiną podpisał dokładnie trzy lata temu, ale jeszcze kolejne pół roku spędził w Górniku Zabrze. Do włoskiego klubu dołączył dopiero latem i… na trochę przepadł. Mówiło się, że może za szybko, że nie jest jeszcze gotowy, że nie potrafi się zaaklimatyzować, że ma problemy z językiem włoskim… no i przez rundę jesienną oglądał sobie mecze kolegów z Fiorentiny z pozycji ławki rezerwowych. Mógł co najwyżej przyglądać się z bliska, jak karierę w seniorach rozkręca 19-letni Dusan Vlahović, potrenować z Frankiem Riberym, Kevinem Princem-Boatengiem i pogadać po polsku z Bartłomiejem Drągowskim. Przez całą jesień dostał raptem 10 minut w Serie A. Trzeba było coś zrobić i tak zaczęła się jego przygoda z kolejnymi wypożyczeniami do Empoli.
Przy pierwszym wypożyczeniu jego rola była raczej marginalna i nie wróżyło to niczego dobrego. Żurkowski nie potrafił wyróżnić się w drużynie środka tabeli Serie B. Można było mieć wrażenie, że przepadnie we Włoszech albo za chwilę wróci do Polski. Przychodził do mocnego klubu z Serie A, jako gwiazda młodzieżówki reprezentacji Polski i Ekstraklasy, a tutaj taki bolesny upadek do ligi niżej, do tego nawet to było ponad jego możliwości. W kolejnym sezonie jednak znów sięgnęło po niego Empoli i Polak konsekwentnie budował swoją pozycję w tym klubie. Przypomnijmy – mowa o sezonie 2020/21, a więc tym poprzednim. Długo nie był etatowym zawodnikiem, często wchodził z ławki, ale już wiosną grał dużo więcej.
Empoli awansowało do Serie A, miało nawet niesamowitą serię 28 meczów bez porażki w Serie B, z tym, że było to 13 zwycięstw i aż 15 remisów. Ligę wygrało z bilansem bramkowym +33. Żurkowski nie dawał liczb, ale był powszechnie chwalony za swoje występy. Na tyle, że Empoli po awansie sięgnęło po niego po raz trzeci. O Żurkowskim mówi się więcej, bo po pierwsze występuje już regularnie na poziomie Serie A, a po drugie zaczął dokładać trafienia, które do tego transmituje polska telewizja. Zaczęło się pod koniec października z Sassuolo. Wtedy wszedł z ławki w 80. minucie, a w doliczonym czasie zapewnił Empoli ważną wygraną, uprzedzając obrońcę jak jakiś rasowy napastnik. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła za linię, trafienie potwierdziło goal-line technology. Kolejny mecz, wejście z ławki i tym razem asysta po trzech minutach i gol po jedenastu z Genoą!
Trener Aurelio Andreazzoli wystawiał go w pierwszym składzie w dziewięciu ostatnich meczach. W trzech ostatnich Żurkowski dołożył dwie kolejne bramki – z Lazio i Venezią. Wie, jak znaleźć się w polu karnym, bo właśnie takie dwie bramki zdobył przeciwko Sassuolo i Lazio, potrafił też trafić z ponad 20 metrów z Genoą i zamknąć akcję ładnym wolejem z Venezią. Można zacytować tutaj komentatorski klasyk, jak mawia często Dariusz Szpakowski – "Żurkowski pokazuje jestem". Wysyła wyraźny sygnał Adamowi Nawałce. Może nie jest to temat baraży do mistrzostw świata, ale już kolejnych eliminacji? Istotne jednak, jaki kierunek obierze polski pomocnik. Dla jego kariery dobrze by było, żeby w tym Empoli został, ale muszą się zdecydować na jego wykupienie.