Skip to main content

Lech Poznań po raz drugi zremisował z Hapoelem Beer Szewa. Nie wykorzystał szansy na odskoczenie rywalom, ale jego sytuacja w tabeli wciąż jest w porządku. Głównie dzięki temu, że Villarreal pokonał Austrię Wiedeń.

Dwie sytuacje z tego meczu sprawiają, że po takim wyniku można odczuwać niedosyt. Przede wszystkim chodzi o głupio sprokurowany rzut karny w bardzo niegroźnej sytuacji. Tego można było na pewno uniknąć. Joel Pereira zasugerował ruchem ręki, że Filip Bednarek powinien wyjść i złapać piłkę, ale bramkarz Lecha słusznie w tej sytuacji został w bramce. Na pewno nie była to piłka, do której powinien wychodzić. Portugalczyk początkowo zastawiał piłkę i nie zauważył, że sprintem biegnie do niego Shay Elias. Izraelczyk tylko lekko smyrnął futbolówkę, a Pereira był w złej pozycji i chciał ją wybijać z woleja. Właśnie wtedy w głupi sposób kopnął przeciwnika w naprawdę niegroźnej sytuacji. Doświadczony Tomer Hemed w 9. minucie pokonał Bednarka z karnego.

Jest tylko jedno zasadnicze pytanie – czy Pereira w ogóle kopnął przeciwnika? Po tym “faulu” zdenerwowany machnął ręką, że Elias powinien prędko wstać i nie symulować. Na pewno nie spodziewał się karnego w takiej sytuacji, co widać po mowie ciała. Nie czuł, żeby Izraelczyka sfaulował. Oczywiście nie można się sugerować jedynie zachowaniem faulującego, ale niestety nie da rady się niczym podeprzeć, bo dał o sobie nać brak VAR-u. Nawet powtórki nie były za dokładne. UEFA pod koniec sierpnia zadecydowała, że system nie będzie używany w fazie grupowej Ligi Konferencji. Arbiter nie mógł więc dokładnie obejrzeć powtórki, a trzeba przyznać, że Elias bardzo ładnie odegrał scenę faulowanego i w pierwszej chwili niejeden sędzia by wskazał na wapno. Tak też właśnie się stało i Hapoel Beer Szewa prowadził od 9. minuty.

Lech w pierwszej połowie stworzył kilka szans. Przełamał się Filip Szymczak i ważne, że to akurat on trafił, bo dotychczasowe jego statystyki to totalna katastrofa. ZERO bramek napastnika w 20 występach w tym sezonie to wstydliwy wynik. Widać było po młodym zawodniku, że bardzo mu ulżyło. Stały fragment, Dagerstal zgrał piłkę głową, a na czwartym-piątym metrze Szymczak uprzedził obrońcę i wpakował piłkę do siatki. Tu dochodzimy do drugiej sytuacji z pierwszego akapitu, która powoduje niedosyt. Co prawda to Hapoel w drugiej połowie bardziej cisnął, ale  Velde w akcji trzy na dwa za mocno podał do Joao Amarala. Kontra z przewagą, na prawo zbiega Ishak, na lewo rzeczony Amaral, a Velde gra bramkarzowi do rąk… Można było się załamać. Taka sytuacja musi się skończyć przynajmniej strzałem, a Norweg kompletnie zawalił i oczywiście znowu spadło na niego dużo krytyki, bo to powinna być akcja na 2:1.

Przeciwnicy też mieli swoje okazje. Tomer Hemed choćby trafił z główki w poprzeczkę. Lech może mieć żal do sędziego o to, że nie podyktował karnego w 70. minucie. Skóraś strzelił na bramkę i trafił w rękę Heldera Lopesa. Znów – nie ma VAR-u i nie można tego dokładnie obejrzeć. Sytuacja w grupie jest dobra, bo Villarreal wygrał 1:0 z Austrią Wiedeń. Hiszpanie mają aż 12 punktów, czyli komplet zwycięstw. Mogą dwa ostatnie mecze całkowicie odpuścić, a i tak wyjdą z pierwszego miejsca. Zagrają jeszcze z Hapoelem u siebie i z Lechem na wyjeździe. Dla mistrza Polski najważniejsze, żeby trzy punkty przywieźć z Wiednia i utrzymać przewagę nad Izraelczykami. Wszystko to w razie, gdyby ci sprawili niespodziankę z Villarrealem. Nie można bowiem liczyć, że Żółta Łódź Podwodna spokojnie wygra i trzeba koniecznie w 5. kolejce swoje zapunktować.

Related Articles