Dwa punkty straty do prowadzącej Girony i pięć oczek zapasu nad goniącym duetem Atletico oraz Barcelona. Sytuacja Realu Madryt tuż przed półmetkiem rozgrywek w LaLiga prezentuje się bardzo dobrze. Zresztą zespół zdobywający niemal 2,5 pkt/mecz to niemal wzorcowy przykład. W kolejnym spotkaniu Los Blancos spotkają na swojej drodze jeden z najbardziej zawodzących zespołów w Hiszpanii – Villarreal.
Żółta Łódź Podwodna pod tym względem ustępuje jedynie Sevilli, która jest na 16. pozycji. Villarreal z kolei jest trzy lokaty wyżej, co niewiele poprawia humory kibiców z prowincji Castellon. Dodatkowo ekipa prowadzona obecnie przez Marcelino Garcie Torala straciła aż 29 goli w 16. meczach, co daje miano trzeciej najgorszej defensywy w lidze. Tylko tragicznie punktujące Granada i Almeria są pod tym względem gorsze – 36 i 39 sztuk przyjętych do własnej bramki.
Ilu trenerów skończy sezon?
Sezon rozpoczynał Quique Setien, a po nim rządy przejął znany nam z Korony Kielce Pacheta. Od miesiąca na Estadio de la Ceramica wrócił Marcelino Garcia Toral. Pod tym względem Villarreal jest na podobnej ścieżce, co ostatnia w tabeli Almeria. Trzech stałych trenerów już przewinęło się przez klub, a gdyby doliczyć jeszcze tymczasowego Miguela Angela Tenę, wówczas ta liczba jeszcze rośnie. Dotychczas jedynie z pracy starego znajomego – Marcelino – mogą być zadowoleni w biurach klubu, który przecież w 2021 zdobył Ligę Europy w Gdańsku, a rok później zawitał do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie przegrał z Liverpoolem. Europejskie puchary nadal są grane i wiosną także będą, ale jeśli w lidze nie uda się ogarnąć, wówczas może być ogromny kłopot z kwalifikacją na kolejny sezon.
Pierwszy miesiąc Marcelino w Vila-Real można uznać za względnie udany. Udało się wygrać fazę grupową Ligi Europy(o tym niżej), ale trudno mówić o jakichś większych sukcesach w kraju. W Copa del Rey ledwie wyeliminowali czwartoligową Zamorę, wygrywając po dogrywce! W lidze trzy mecze za nim i wszystkie możliwe wyniki. Najpierw 3:1 nad Osasuną, później 1:1 z Sevillą, a w ostatni weekend przyjęli lanie od Realu Sociedad 0:3. To był dziwny mecz, bowiem w pierwszej połowie Baskowie byli o klasę lepsi i w ostatnich dziesięciu minutach rozbili kompletnie gospodarzy. Druga połowa to dominacja Villarrealu, który powinien strzelić przynajmniej dwa gole – tak wynika z expected goals – a głównie obijał Alexa Remiro w bramce lub strzelał Panu Bogu w okno… Teraz czeka na nich Real Madryt, ale później terminarz będzie zobowiązywał zespół do wygranych. Celta Vigo, Valencia, Las Palmas oraz Mallorca, a po przerwie na Barcelonę Cadiz, Alaves czy Getafe to zestaw drużyn, na których trzeba nabić dużo punktów. 7 meczów, w których kilkanaście “oczek” będzie obowiązkiem nowego trenera i drużyny.
***
Dobrą informacją z czwartku jest powrót do strzelania Gerarda Moreno. 31-latek po golu na Metropolitano zaliczył sześć gier bez trafienia, aż do wyjazdu na Roazhon Park. Przypomnijmy, że to nadal najlepszy strzelec zespołu – 9 goli we wszystkich rozgrywkach. Co ciekawe w ostatnich tygodniach świetny okres miał Jose Luis Morales. 36-latek po trzech kolejnych spotkaniach – Athletic, Maccabi Hajfa i Atletico – spędzonych na ławce, wstał z niej i w kolejnych czterech grach 7 razy trafił do bramki rywali:
vs Zamora 2 gole
vs Osasuna 3 gole
vs Panathinaikos 1 gol
vs Sevilla 1 gol
W tym czasie w pojedynkę zapewniał ligowe punkty, dał awans do kolejnej rundy Pucharu Króla oraz pomógł pokonać Greków w LE. Swoje lata ma, ale charakterystyczna przygarbiona sylwetka ofensywnego gracza nadal potrafi być niezwykle skuteczna w kraju i poza nim.
#DATO Delanteros españoles con más goles en Primera División en las últimas 6 temporadas:
[78] Iago Aspas
[71] Gerard Moreno
[57] Joselu Mato
[56] Borja Iglesias
[54] José Luis Morales y Mikel Oyarzábal
[49] Iñaki Williams
[46] ROGER MARTÍ pic.twitter.com/8GmpIbEX01— Fran Martínez (@LaLigaenDirecto) December 10, 2023
Wygrane grupy umilają czas oczekiwania na losowanie
Jedni i drudzy zrealizowali stawiane sobie cele na fazy grupowe europejskich pucharów. Oczywiście skala tych zwycięstw jest inna z wielu względów. Real Madryt nie miał najmniejszych kłopotów ze zdobyciem kompletu punktów w Lidze Mistrzów, gdzie dwukrotnie pokonał Union Berlin, Bragę oraz Napoli. Tylko Manchester City był lepszy w grupie spośród 32. drużyn występujących w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych na świecie. Teraz Los Blancos oczekują poniedziałkowego losowania z dużym spokojem, chociaż oczywistym jest kogo na Santiago Bernabeu chcieliby uniknąć. Jakkolwiek PSG zawodzi, tak dysponuje zdecydowanie największym potencjałem spośród siedmiu potencjalnych rywali Realu Madryt. Pozostali: FC Porto, RB Lipsk, Lazio, Inter, PSV czy FC Kopenhaga to zdecydowanie niższa półka, nawet patrząc przez pryzmat faktu, że jest w tym gronie finalista ostatniej edycji LM – Inter.
Co ciekawe po wygranej w Berlinie, która nie miała znaczenia dla finalnej pozycji Realu w tabeli grupy C doszło do ciekawych wydarzeń. Wg relacji niemieckiego BILD-a piłkarze Królewskich mieli wybrać się późno w nocy do jednego z berlińskich klubów, gdzie beztrosko świętowali do bladego świtu. Kilka godzin później mieli zaplanowany wylot do Madrytu, gdzie zameldowali się w środę około godziny 14. Dotąd nie wiadomo czy świętowanie było zaplanowane i uzgodnione ze sztabem szkoleniowym, czy było spontaniczną akcją piłkarzy. Tak czy siak gracze Realu Madryt i tak mają dwa dni więcej odpoczynku przed niedzielnym meczem względem terminarza Villarrealu.
Ich najbliższy rywal w czwartkowy wieczór zakończył zmagania w fazie grupowej Ligi Europy. Jasnym było, że Żółta Łódź Podwodna zamelduje się wiosną w tych rozgrywkach, dystansując wcześniej Maccabi Hajfę oraz Panathinaikos. Jednak na Roazhon Park trzeba było powalczyć ze Stade Rennes o pierwsze miejsce. Udało się wygrać 3:2, dzięki czemu zagrają od 1/8 finału, a nie 1/16, zyskując dwa wolne czwartki i pełne mikrocykle treningowe. Lekko jednak nie było, bowiem prowadzili trzykrotnie, ale dopiero za trzecim razem Francuzi nie zdołali wyrównać. Tzn. strzelili gola na 3:3, ale w dość niecodziennych okolicznościach został nieuznany przez interwencje systemu VAR. Lorenz Assignon trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, po czym piłka wróciła do niego, a on dotknął jej drugi raz bez kontaktu rywala. Akcja poszła dalej i Rennes strzeliło gola, którego turecki sędzia początkowo uznał, ale chwilę później sprawiedliwości stało się zadość i wynik nie uległ zmianie.
Przetrwali najtrudniejszy moment
Wiele drużyn przy takiej fali kontuzji miałoby ogromne kłopoty związane z wynikami sportowymi. Tymczasem Real Madryt, póki co, przeszedł suchą stopą przez najtrudniejszy moment tego sezonu. Kontuzji nie brakowało, a Carlo Ancelotii coraz musiał dostosowywać swoje plany do kolejnych absencji. Eder Militao, Thibaut Courtois, Dani Carvajal, Vinicius, Aurelien Tchouameni czy Eduardo Camavinga. Z tego zestawienia można stworzyć ponad połowę podstawowego składu. Tymczasem włoski szkoleniowiec musiał i musi się zmagać z nieobecnością większości z nich. Dodatkowo przecież urazu doznał zastępca Courtoisa, Kepa Arrizabalaga. Baska jednak udanie zastępował Andrij Łunin. Do tego stopnia, że Ukrainiec był pierwszym wyborem nawet po powrocie wychowanka Athletiku Bilbao do zdrowia!
Problemy dotyczyły praktycznie każdej formacji, ale najmocniej po tyłku oberwało się pomocy. W momencie, gdy miał szansę na grę, Dani Ceballos sam musiał zmagać się z dolegliwościami zdrowotnymi, a przecież mógł wskoczyć do składu i wykorzystać nieobecność kolegów. Skoro swoje szansę dostawali nawet piłkarze rezerw, to znaczy, że było bardzo źle. Carlo Ancelotti raczej niezbyt chętnie korzysta z graczy Castilli, a swoje okazje na minuty dostawali tacy gracze, jak Gonzalo Garcia czy Nico Paz. Z tym drugim wiąże się ciekawa historia. Argentyńczyk rozegrał już trzy mecze w Lidze Mistrzów i tym samym stracił możliwość dalszej gry w… młodzieżowej LM. “Gwoździem do trumny” była minuta w Berlinie, którą dostał od Carletto.
Dublet Joselu ✌️ Real Madryt wychodzi na prowadzenie! 1️⃣:2️⃣
📺 Polsat Sport Premium 4 pic.twitter.com/Fg4e7WH003
— Polsat Sport (@polsatsport) December 12, 2023
Dobry czas notuje także 33-letni Joselu. Napastnik przychodził z Espanyolu jako rezerwowa “9”, tyle że obecnie jest… jedyną “9” w kadrze pierwszego zespołu. Nie zawsze gra od początku, bowiem zespół wielokrotnie występował z Brazylijczykami ustawionymi najwyżej – Viniciusem czy ostatnio Rodrygo – ale swoje robi. 8 goli i 2 asysty w tym sezonie to dorobek bardzo dobry, wszak oczekiwań nie było wysokich wobec tego weterana, który w ostatnim czasie także regularnie gra i strzela w reprezentacji Hiszpanii!
Kadrowo
Real Madryt w nieco lepszej sytuacji, niż był. W czwartek i piątek pełne jednostki treningowe z drużyną odbył po kontuzji Aurelien Tchouameni, na najwyższych obrotach. Francuz będzie gotowy do gry na niedzielny mecz. Czy od pierwszej minuty? To się okaże zapewne bliżej samego spotkania, ale Carlo Ancelotti ma szersze pole do manewru w środku pola. To dobra wiadomość dla trenera, a nieco gorsza dla zmienników, którzy ostatnio prezentowali się nieźle. Brahim Diaz przecież zanotował spektakularną asystę w meczu z Realem Betis, a Dani Ceballos strzelił gola w Berlinie.
Villarreal nadal bez kontuzjowanych Denisa Suareza, Yeremiego Pino, Santiego Comesanii czy Aissy Mandiego. Dodatkowo w końcówce meczu w Bretanii z urazem głowy zszedł Mattia Gabbia. Wszystko wskazuje na to, że Włocha nie zobaczymy w niedzielny wieczór na Bernabeu.
***
Początek niedzielnej potyczki o godzinie 21:00.