Skip to main content

Włosi zremisowali w Belfaście z Irlandią Północną i przegrali korespondencyjną walkę o pierwsze miejsce ze Szwajcarią. To druga duża niespodzianka tych eliminacji. W barażach zobaczymy więc Portugalię i Włochy.

Jest taka szansa, że Włosi i Portugalczycy trafią do tej samej barażowej drabinki i będą tłuc się ze sobą o bilet na mundial. Rozstawienie obowiązuje tylko w pierwszej fazie i w niej takiego pojedynku nie będzie, ale w drugiej fazie już może do niego dojść. Wszystko zależy od tego, czy obie reprezentacje trafią do tej samej ścieżki. Cieszyć się będą tylko trzy zespoły z dwunastu. Załóżmy, że Portugalia i Włochy trafią do osobnych ścieżek i z marszu stają się w nich faworytami. Jest bardzo prawdopodobne, że na którąś z tych wyboistych ścieżek trafi reprezentacja Polski. Dzięki "kapitalnemu" występowi z Węgrami – jest nawet opcja, że trafimy na któregoś z tych dwóch potentatów już w pierwszej rundzie, a co jeszcze gorsze – na wyjeździe. Przegraną na Stadionie Narodowym sami sobie rzuciliśmy pod nogi wielki kamień.

Mistrzowie Europy jechali do Belfastu z podniesionymi głowami. Wystarczyło wygrać dwiema czy trzema bramkami i kontrolować to, co dzieje się w starciu Szwajcarii z Bułgarią. "Helweci" przy wygranej Włochów 1:0 musieli wygrać 3:0, przy wygranej Włochów 2:0 z kolei 4:0 i tak dalej… przy każdej możliwej wygranej Włochów musieli dołożyć dodatkowe dwa gole, żeby mieć identyczny bilans bramkowy i awansować dzięki bramce strzelonej w Rzymie. Wydawało się, że trzeba będzie uważnie śledzić, liczyć i zerkać na korespondencyjny pojedynek, ale Włochom nawet nie udało się wywieźć trzech punktów. Podręcznik do matematyki został w plecaku. Szwajcarzy wygrali 4:0 i awansowali bezpośrednio kosztem ekipy Manciniego.

Jeszcze po pierwszej połowie nic nie zwiastowało takiego scenariusza. W dwóch jakże ważnych meczach grupy C do przerwy było 0:0. Włosi musieli myśleć, że w końcu coś wcisną, nawet tego jednego, a Szwajcarzy przecież nie strzelą aż trzech goli. "Helweci" nie pozwalali przeciwnikom na nic, Bułgarzy mieli może z jedną okazję, wszystko działo się przy bramce Iwana Kaładżowa, ale bułgarski golkiper obronił kilka strzałów i utrzymywał wynik 0:0. Włosi może nie aż tak bardzo jak Szwajcarzy, ale też przeważali. Bailey Peacock-Farrell tylko nabijał sobie statystyki, broniąc bardzo łatwe strzały prosto w środek bramki.

W drugiej połowie wszystko się zmieniło. Szwajcarzy już po 13 minutach mieli wirtualny awans, a Włochów jakby to sparaliżowało, bo zaczęli grać wtedy jeszcze gorzej. Niewiele brakło, a nawet by to spotkanie przegrali. W 82. minucie zupełnie niepilnowany Stuart Dallas kropnął z prawej nogi z 16 metrów, ale niecelnie. Kilka minut później Gigi Donnarumma wybiegł z bramki i… się machnął, ale Conor Washington strzelił lekko i fatalnie. Jeden z włoskich obrońców z łatwością obronił jego strzał. Nawet, gdyby Włosi strzelili gola na 1:0, to i tak niewiele by im to dało. Właściwie to i 2:0 nie dałoby im awansu. Szwajcarzy roznieśli Bułgarów i wygrywając 4:0 wywalczyli awans w spektakularnym stylu, a mistrzowie Europy z 2021 roku dołączyli do mistrzów Europy z 2016 roku w zestawie barażowym.  

Related Articles