Skip to main content

Christian Streich to człowiek instrytucja we Freiburgu. W tym klubie pracuje od 29 lat, a pierwszym trenerem pozostaje od 2011 roku. Osiągnął wiele historycznych rezultatów, wprowadzając Freiburg do Europy. Ogłosił, że ten sezon będzie jego ostatnim.

Z całą pewnością można powiedzieć, że Christian Streich jest dla Freiburga kimś takim, kim sir Alex Ferguson był dla Manchesteru United. Legendarny szkocki menedżer co prawda przepracował dłuższy czas w seniorskim zespole, bo aż 26,5 roku, jednak Streich jest we Freiburgu tak naprawdę… jeszcze dłużej. Wcześniej odpowiadał za zespół U-19, dostarczając do pierwszej drużyny zdolnych juniorów, a później pełnił rolę asystenta u Robina Dutta oraz Marcusa Sorga. Ten drugi przebył bardzo podobną drogę – był skautem, trenerem U17, a później rezerw, jednak przejęcie seniorów okazało się totalną klapą. I właśnie po nim Streich ratował zespół znajdujący się na ostatniej 18. pozycji w Bundeslidze.

Przejmował drużynę będącą w rozsypce, którą skreślano. Do miesięcznej przerwy zimowej SC Freiburg wygrał zaledwie trzy mecze na 17, przegrał m.in 0:7 z Bayernem, 0:4 z FC Koeln i 1:4 z Borussią Dortmund. Streich dokonał prawdziwego cudu, bo utrzymał zespół w elicie i wdrapał się na 12. pozycję. Zanotował serię 10 nieprzegranych spotkań z rzędu. Co jest jeszcze bardziej imponujące? Że zrobił to bez największej gwiazdy i najlepszego strzelca. Papiss Cisse został zimą sprzedany do Newcastle United za ponad dziewięć milionów funtów (10,8 mln euro). Po tym już w ogóle skazywano ich na pożarcie… Streich stał się jednak cudotwórcą, a w swojej kadencji promował zawodników, którzy odchodzili do lepszych klubów. Tak było choćby z Danielem Caligiurim, który przeniósł się do Vfl Wolsfurg.

Już po rundzie wiosennej widać było bardzo zauważalną pozytywną różnicę w mentalności zawodników i wierze w końcowy sukces. Biorąc pod uwagę jedynie drugą część rozgrywek, zajęli wówczas siódme miejsce i nie było to dziełem przypadku. Sezon 2012/13 Freiburg skończył bowiem na sensacyjnej piątej pozycji, co zagwarantowało awans do Ligi Europy, Tam w nagrodę zmierzył się w fazie grupowej z Sevillą. Christian Streich wypromował kolejnego świetnego zawodnika, bardzo dobrze dziś znanego w Niemczech napastnika. Tym razem chodziło o Maxa Kruse, autora aż 11 ligowych trafień. Freiburg stał się ligową rewelacją. Dotarł do półfinału Pucharu Niemiec i dał się wyprzedzić w Bundeslidze tylko czterem firmom. Do Ligi Mistrzów zabrakło czterech punktów.

Klub promował i sprzedawał za grosze i za grosze pozyskiwał następców. We Freiburgu w sezonie 2014/15 wybił się Roman Burki, trafiając do Borussii Dortmund, gdzie przecież bronił przez wiele lat. Został jednak sprzedany z zaledwie dwukrotną przebitką, a kosztował BVB niecałe cztery miliony euro. Grając bardzo dobrze we Freiburgu uwagę na siebie zwrócił też jeden ze środkowych obrońców, czyli Caglar Soyuncu. To nazwisko bardzo dobrze dziś znane fanom europejskich piłki. Trafił przecież do Premier League za ponad 20 milionów euro. Innym kąskiem był Max Phillip, który w tym sezonie po kilku latach wrócił do klubu.

Krok po kroku Christian Streich budował sukcesy Freiburga. W 11 lat pobił wiele rekordów, otworzył nowe europejskie bramy, o których fani mogli wcześniej tylko pomarzyć. Przecież nawet w tym sezonie Freiburg grał w Lidze Europy, ale totalnie zawalił rewanż 1/8 finału z West Hamem, przegrywając aż 0:5. Czwarty raz w kadencji Streicha zagrał w europejskich pucharach. Trener ten nie miał we Freiburgu jednak tylko pozytywnych momentów. Także musiał przełknąć gorzką pigułkę, ponieważ w sezonie 2014/15 spadł z elity. Błyskawicznie jednak do niej wrócił. Duże brawa należą się za brak pochopnych decyzji i gorących głów. Mógł spokojnie pracować na zapleczu i wygrał 2. Bundesligę. Co ciekawe, spotkał się na tym poziomie choćby z dobrze znanymi w Polsce Kostą Runjaicem oraz Gino Lettierim.

Po raz kolejny jako beniaminek awansował do Ligi Europy, zajmując siódmą lokatę. Wprowadził klub po raz pierwszy do finału Pucharu Niemiec, w którym zagrał w sezonie 2021/22 i przegrał dopiero po rzutach karnych z RB Lipsk. Kolejny historyczny sukces Christiana Streicha to wzięcie udziału w fazie play-off europejskich pucharów. Freiburg jednak trafił rok temu na Juventus i pożegnał się z Ligą Europy w 1/8 finału. Teraz dokładnie powtórzył ten wynik. Streichowi nie będzie dane dopisać kolejnego rozdziału tej przepięknej historii, w której tak przerósł klub i stał się jego legendą. Streich to tak naprawdę synonim Freiburga. Z jego odejściem coś się w Bundeslidze kończy. Był w niej zawsze z drobną przerwą po spadku. Nie kończy ze spuszczoną głową, bo w sezonie 2022/23 wyrównał rekord, zajmując 5. miejsce. Teraz Freiburg jest w górnej części tabeli na 9. pozycji, więc nie musi rozpaczliwie bić się o utrzymanie. Streich gwarantował solidność i stabilizację.

Długo się nad tym zastanawiałem, przeprowadziłem wiele rozmów. Myślę, że po 29 latach nadszedł ten właściwy moment, żeby zrobić miejsce dla nowych ludzi ze świeżą energią i możliwościami. Bardzo ważne było dla mnie to, by nie przegapić momentu, w którym należy podjąć taką decyzję – poinformował.

Related Articles