Skip to main content

W tym tygodniu część drużyn Ekstraklasy rozgrywa spotkania w Pucharze Polski, a część ma do odrobienia ligowe zaległości. W ich ramach dziś dwa bardzo ciekawe mecze, choć ten drugi to de facto derby strefy spadkowej.

O 18:00 w Częstochowie Raków zmierzy się z Pogonią Szczecin. Jeszcze parę lat temu o takim zestawie rywali nie wspominalibyśmy z ekscytacją. Ot, ligowe spotkanie jakich wiele. Teraz jednak to spotkanie dwóch medalistów dwóch poprzednich sezonów, będących jednocześnie mocnymi kandydatami do mistrzostwa w bieżących rozgrywkach. Oba kluby stały się przykładem dobrze zarządzanych sportowych przedsiębiorstw, które rozwijają się z roku na rok. Więcej mówi się o Rakowie, który poza dwoma srebrnymi medalami, zdobył też dwa Puchary Polski i dwa Superpuchary, a także lepiej spisywał się w europejskich pucharach. Pogoń aż takiej litanii sukcesów nie ma, jednak po cichu kroczy do przodu i niewykluczone, że w tym sezonie zrobi ten najważniejszy krok.

Dlatego też dzisiejsze spotkanie jest tak interesujące. Pogoń po sześciu meczach legitymuje się bilansem 4-1-1. Jeśli dziś wygra, zrówna się punktami z Wisłą Płock, która jest liderem. Raków jest w podobnej sytuacji – również raz przegrał i raz zremisował. Podopieczni Marka Papszuna rozegrali jednak jeden mecz mniej niż Portowcy i dwa mecze mniej niż Nafciarze. Do odrobienia pozostaje im spotkanie z Piastem Gliwice z 2. kolejki.

Raków dość szybko zapomniał o dramatycznej porażce w Pradze, kiedy to w ostatniej minucie dogrywki prysły marzenia o Lidze Konferencji. Trzy dni później wicemistrzowie Polski roznieśli Śląsk Wrocław 4:1 i ekipa Ivana Djurdjevicia mogła się cieszyć z takich rozmiarów porażki. Pogoń też nie zasypiała gruszek w popiele, bijąc 3:0 Zagłębie Lubin. Wygląda więc na to, że obie ekipy są w dobrej formie, co zapowiada naprawdę dobre widowisko. W kwietniu tego roku w Szczecinie Raków wygrał 2:1 i zrobił milowy krok w kierunku mistrzostwa, jednocześnie praktycznie niwecząc marzenia Portowców o tytule. Ostatecznie obu tych rywali pogodził Lech.

A’propos Lecha – mistrzów kraju również obejrzymy dziś w akcji. O 20:30 Kolejorz zagra w Gdańsku z Lechią. Będzie to pojedynek 18. i 16. drużyny ligowej tabeli. Ok, jedni i drudzy mają po dwa zaległe mecze, ale mimo wszystko jest to szokujące. Lech dopiero w ostatnią niedzielę wygrał pierwsze ligowe spotkanie w tym sezonie, pokonując Piasta Gliwice 1:0. Lechia równo miesiąc temu ograła Widzew Łódź 3:2 i są to jej jedyne punkty w tym sezonie.

Tomasz Kaczmarek ma więc o czym myśleć. Lechia została czerwoną latarnią ligi, a winowajcę znaleziono we Flavio Paixao, który stracił opaskę kapitańską. – Drużyna potrzebuje mocnych zmian, aby zagrać kolejny dobry sezon. Trudne momenty wymagają trudnych i nieraz niepopularnych decyzji – powiedział Kaczmarek. Wydaje się jednak, że sprawa ma drugie dno. Paixao nie pojawił się z zespołem na ostatnim meczu, który Lechia przegrała z Miedzią Legnicą, mimo że beniaminek przez godzinę grał w dziesiątkę! Jeśli gdańszczanie nie zaczną punktować jak przystało na czwartą drużynę zeszłego sezonu, to za chwilę ofiarą tej sytuacji będzie nie Paixao, a właśnie Kaczmarek.

Lech zaczyna odganiać od siebie czarne chmury. Awans do Ligi Konferencji został wywalczony w fatalnym stylu, ale koniec końców słupki w excelu będą się zgadzać, a drużyna wywalczyła sobie dodatkowych sześć czwartkowych dni meczowych. Wygrana z Piastem pokazuje, że jest szansa odbić się od dna również w Ekstraklasie, ale warunek sine qua non to jeszcze lepsza gra. Dla Johna van den Broma zaczyna się gorący okres żonglowania składem, bo Lech praktycznie tydzień w tydzień (z wyjątkiem przerwy reprezentacyjnej) grać będzie co 3 dni. Czy kadra poznańskiej lokomotywy okaże się na to gotowa?

Related Articles