2020 to naprawdę dziwny rok. W ostatnich latach pierwsza kolejka Ekstraklasy, gdy żadna drużyna nie musiała się już martwić europejskimi pucharami, przychodziła najdalej w sierpniu. Tym razem ten moment przyszedł dopiero w grudniu! Lech porażką 0:2 z Rangersami rozstał się z Ligą Europy, a w niedzielę spróbuje poprawić sobie nastrój w lidze. Jednak na pierwszy plan wysuwa się sobotnia konfrontacja Wisły Kraków z Legią. Kiedyś były to starcia elektryzujące całą piłkarską Polskę. Dziś więcej w tym wspominek, niż rzeczywistych emocji, bo Biała Gwiazda to już nie ten poziom…
13. kolejka startuje dziś w Bielsku-Białej. Zamykające tabelę Podbeskidzie podejmie Piasta Gliwice, który wydźwignął się już z dna, ale mimo passy pięciu meczów bez porażki, ma tylko punkt przewagi nad czerwoną latarnią. Patrząc jednak na formę obu zespołów faworyta trzeba wskazać zdecydowanie w drużynie gości. Waldemarowi Fornalikowi trudno będzie powtórzyć choćby zeszły sezon, zakończony na podium, jednak jego drużyna wyraźnie jest na krzywej wznoszącej. Podbeskidzie ostatnio dostało czterobramkowy bagaż od Lecha, umacniając się na pierwszym miejscu w kategorii najgorszej defensywy w lidze.
O 20:30 piątkowy mecz nr 2 – Zagłębie Lubin zmierzy się ze Śląskiem Wrocław. Jedni i drudzy wygrali w miniony weekend, jedni i drudzy są w szerokiej czołówce tabeli. Można liczyć na solidne widowisko.
Trzy mecze Ekstraklasy zobaczymy w sobotę, a na "dzień dobry" o 15:00 mecz Warty Poznań z Pogonią Szczecin. Warta to najlepszy z beniaminków, ale dwa ostatnie mecze poznaniacy przegrali. Pogoń mimo niezbyt przekonującej gry zajmuje wysokie 5. miejsce w tabeli, a charakterystyczną cechą Portowców jest świetna obrona – tylko siedem straconych goli.
Górnik Zabrze – Cracovia – to druga sobotnia propozycja. Zabrzanie po dwóch kolejnych wygranych wrócili na ligowe podium i na pewno będą mieli chrapkę na pokonanie Cracovii. Pasy grają w kratkę, jakkolwiek dziwacznie to brzmi. Ostatnio najwięcej mówiło się o "wyczynach" prezesa Filipiaka. Czy piłkarze zrobią cokolwiek, by mówiło się o nich? Póki co ekipa z Kałuży jest typowym średniakiem ligi, a tworzenie wrażenia, że to wszystko przez sędziowski spisek raczej niewiele tu pomoże. Ogranie więcej niż solidnego Górnika byłoby na pewno lepszym pomysłem, by podreperować własne morale, ale i własny dorobek punktowy.
Na 20:00 zaplanowany został wywoływany już przez nas mecz kolejki, czyli pojedynek Wisły z Legią. Do tego meczu idealnie pasuje mem z nosaczem mówiącym, że "Kiedyś to było…". Taka prawda – kiedyś starcia Wisły z Legią decydowały o mistrzostwie Polski. Dziś decydują wyłącznie o tym czy w danym tygodniu lepsze humory będą mieli kibice jednej czy drugiej ze stron. Wisła powoli zapomina co znaczy wygrać ligowy mecz, a remis w derbach z Cracovią należy uznać za skromny sukces nowego trenera, Petera Hyballi. Cracovia miała przewagę jednego zawodnika i atakowała do samego końca, a po prawdzie mogła mieć nawet przewagę dwóch albo trzech piłkarzy. Legia w ostatnich tygodniach wie, co robi. Wychodzi na boisko, dominuje nad rywalem i na ogół wygrywa. Wyjątkiem był remis z Piastem, ale i w tamtym meczu mistrzowie Polski mieli dużą przewagę. Wygląda na to, że Czesław Michniewicz zaczął już odciskać swoje piętno na zespole. Nie ma wątpliwości, że to przyjezdni z Warszawy będą faworytem tego zakurzonego klasyku.
W niedzielę o 15:00 Stal Mielec gościć będzie u siebie Lecha Poznań. Kolejorz "uwolnił się" już od problematycznej Ligi Europy, która w ostatnich tygodniach była raczej przeszkodą niż nagrodą za dobrą grę w eliminacjach. Wprawdzie trener Dariusz Żuraw na mecz z Rangersami nie wystawił całkowicie rezerwowego składu, tak jak tydzień wcześniej w Lizbonie, ale i tak faworytem będą Lechici. Stal w tabeli wyprzedza Podbeskidzie tylko lepszym (choć i tak marnym) bilansem bramek. Jeśli wicemistrzowie kraju pogubią punkty w Mielcu, będzie to sygnał, że w tym sezonie na miejsce w czołówce raczej nie mogą liczyć. Przypomnijmy, że Lech jest na 8. miejscu i ma 10 punktów straty do prowadzącej Legii. Dwa zwycięstwa z rzędu wskazują na to, że włączony został już tryb pościgowy, a do zdobycia przed zimową przerwą Lechici mają jeszcze 9 oczek, bo w środę czeka ich zaległy mecz z Pogonią, a za tydzień kolejny domowy, tym razem z Wisłą Kraków.
W niedzielę w akcji zobaczymy też wicelidera ligi, Raków Częstochowa. Zespół Marka Papszuna zmierzy się z Jagiellonią, czyli ligowym Janosikiem. Przypomnijmy, że Jaga pokonała w tej rundzie wszystkich medalistów sezonu 19/20, by tracić punkty z takimi "tuzami" jak Stal Mielec czy Podbeskidzie. Ostatnio mecze białostoczan są gwarancją dużej liczby bramek i jeśli ma to być jeden z ciekawszych meczów kolejki, a na to wskazuje godzina, to oby i tym razem spotkanie Jagi okazało się kanonadą.
Kolejkę zamkniemy w poniedziałek w Gdańsku, gdzie Lechia zmierzy się z Wisłą Płock. Szczerze mówiąc trudno mieć jakiekolwiek oczekiwania po tym meczu. Gdańszczanie przegrali trzy razy z rzędu, na Wisłę Płock nie da się w ogóle patrzeć, a drużyna ta ostatni swój mecz wygrała 18 października… No nie pachnie to widowiskiem a'la RB Lipsk – Bayern Monachium.