Zarówno dla Manchesteru United, jak i Tottenhamu, brak awansu do Ligi Mistrzów będzie klęską. Na dziś wielce prawdopodobny jest scenariusz, w którym obydwu tych ekip zabraknie w Champions League, bo wygodne 4. miejsce w tabeli zajął Arsenal i najwyraźniej nie ma zamiaru nikomu ustępować. Dziś na Old Trafford mecz drużyn, które czują na swoim podgardlu nóż. Porażka w bezpośrednim starciu może oznaczać koniec marzeń o TOP 4.
Na początek rzut oka w ligową tabelę. Za komplet meczów trzeba przyjąć 28 gier. Czwarty Arsenal ma ich tylko 25 i 48 oczek na koncie. Manchester United traci do Kanonierów zaledwie punkt, ale Czerwone Diabły mają komplet spotkań. Żadnych zaległości nie ma również szósty West Ham, który traci do Man Utd 2 punkty. Siódmy Tottenham ma tyle samo punktów co Młoty (45), przy rozegranych 26 spotkaniach. Czysto teoretycznie bliżej ścigania Arsenalu jest więc drużyna Antonio Conte, choć na dziś to Manchester United jest w kontakcie z ekipą Mikela Artety.
Jak potoczy się ten wyścig o Ligę Mistrzów – tego nie wiemy. Wiadomo jednak, że to nie będzie dobry sezon dla Manchesteru United i Tottenhamu. Jedni i drudzy skończą go bez trofeum (najpewniej, bo w przypadku Man Utd w grze jest jeszcze obecna edycja LM), a być może także bez awansu do najbardziej prestiżowych rozgrywek. Patrząc na personalia to spory cios. Na dużo więcej mogli liczyć szczególnie fani Czerwonych Diabłów – latem sprowadzili Jadona Sancho, Raphaela Varane’a i Cristiano Ronaldo, a mimo to ich drużyna zawodzi. Sam Ronaldo strzelił 9 goli – niby przyzwoicie, ale jak to się ma do 19 trafień Salaha? Nijak. Nawet Harry Kane, który przez wiele kolejek śrubował serię bez gola, po przebudzeniu już dobił do dziesięciu.
Pierwsze spotkanie obu zespołów w tym sezonie rozegrane było pod koniec października, gdy trenerami byli jeszcze Nuno Espirito Santo i Ole Gunnar Solskjaer. Portugalczyk zresztą został zwolniony właśnie wskutek porażki 0:3 z Man Utd (gole Ronaldo, Cavaniego i Rashforda). Solskjaer nie uchował się dużo dłużej – pracę stracił trzy tygodnie później, a w jego miejsce zatrudniony Ralfa Rangnicka. O ile w przypadku Conte progres w grze zespołu był zauważalny w zasadzie z miejsca, o tyle Manchester United ciągle tkwi w przeciętności. Potrafi wygrywać, ale za często traci punkty.
Najlepszy dowód? Dwa ostatnie mecze Czerwonych Diabłów. Remis 0:0 z Watfordem i porażka 1:4 w derbach z City. Porażka bolesna nie tylko w aspekcie jej rozmiarów, ale również tego, jak wyglądał ten mecz, a szczególnie druga połowa. Była to przygniatająca przewaga Citizens, którzy całkowicie kontrolowali mecz. Kolosalna różnica w tabeli była widoczna także na boisku. Kilka kolejek wcześniej Tottenham był w stanie rzucić wyzwanie Citizens i ograć ich 3:2, zresztą już drugi raz w sezonie. Gdyby patrzeć na szanse obu zespołów w dzisiejszym meczu z perspektywy rywalizacji z mistrzem kraju, to duży plus dla Spurs.
Zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że Tottenham jest w dobrej formie – po ograniu Man City rozgromił Leeds (4:0) i Everton (5:0). Prawda jest jednak trochę bardziej złożona, bo Tottenham takie mecze przeplata dużo słabszymi – porażki z Wolves, Burnley (sic) czy Middlesbrough w Pucharze Anglii.
W obu drużynach sytuacja kadrowa jest dość dobra. Najistotniejsza nieobecność po stronie gospodarzy to Luke Shaw. W Tottenhamie zabraknie kilku piłkarzy, ale Ryan Sessegnon, Oliver Skipp czy Japhen Tanganga nie należą do kluczowych postaci w ekipie Conte. Początek tej batalii na Old Trafford dziś o 18:30.