Skip to main content

Kto by sie spodziewał, że po zwycięskim meczu z Elche (1:0) władze Athletiku Bilbao zwolnią dotychczasowego szkoleniowca, Gaizkę Garitano? Już prędzej można się było spodziewać takiego ruchu w Sylwestra, gdy Athletik przegrał derby Kraju Basków z Realem Sociedad. Tak czy siak – Rojiblancos już dawno zakotwiczyli w środku tabeli, a wywindować ma ich Marcelino Garcia Toral. Na "dzień dobry" zmierzy się z FC Barceloną.

Może Duma Katalonii nie jest zespołem, który wywołuje ciarki na plecach jak jeszcze kilka lat temu, ale to wciąż ścisły europejski top i personalnie najmocniejszy zespół w La Liga. Oczywiście, Barca ma swoje kłopoty, a Ronald Koeman nie potrafi zaszczepić w zespole stabilności. Po udanym meczu za chwilę przychodzi strata punktów. Wprawdzie w ostatnich sześciu meczach Katalończycy nie przegrali ani razu, ale straty punktów z Valencią i Eibar dla kibiców są nie do przyjęcia. Miał być pościg za czołówką, wynikający z łatwiejszego terminarza, a jest gigantyczna strata do Atletico, które ma w zapasie dwa mecze do rozegrania więcej. Barca tylko jeden – ten dzisiejszy z Baskami z Bilbao, który miał otwierać sezon 2020/21.

By ekipa Koemana miała sięgnąć po mistrzostwo musiałby się stać cud – stabilizacja formy samej Blaugrany przy jednoczesnym kryzysie Atletico i kolejnych, w miarę regularnych wpadkach Realu, takich jak ostatni remis z Elche. To jednak tylko gdybanie, a rzeczywistość jest taka, że dziś Barca jest na 5. miejscu w tabeli La Liga. Jeśli dziś wygra na San Mames, przeskoczy na trzecie.

Wróćmy do Athleticu i Marcelino Garcii Torala. W przeszłości trener ten prowadził m.in. Racing Santander, Sevillę, Villarreal czy Valencię. Z Nietoperzami odniósł największy sukces w karierze – wygrał Puchar Króla w sezonie 2018/19, w finale pokonując… Barcelonę! Kariera trenerska Marcelino jest pełna wzlotów i upadków. Raz uważa się go za geniusza, który z małym klubem potrafi zrobić coś niezwykłego, by innym razem pozbywano się go jak intruza – przeważnie z powodów pozasportowych, jak ostatnio w Valencii. Toral to jednak marka i wydaje się, że Athletic nie mógł zrobić nic lepszego.

Choć wróbelki ćwierkają, że pierwszym wyborem władz klubu był Ernesto Valverde, który w debiucie miałby okazję zagrać przeciwko swojemu niedawnemu pracodawcy. Valverde propozycję powrotu na San Mames jednak odrzucił – ponoć dobrze mu na emeryturze, bez ciągłego stresu.

Wróćmy do Torala – tego czeka naprawdę mocne rozpoczęcie pracy w Athletiku. Dziś ligowa konfrontacja z Barceloną, w weekend z Atletico, a już w przyszły czwartek półfinał Superpucharu Hiszpanii z… Realem. Taki hat-trick na początek pracy w nowym klubie to prawdziwe himalaje. Wydaje się, że jeśli Marcelino zdobędzie choć jeden z tych szczytów, to i tak będzie można mówić o sukcesie. Athletik jednak docelowo ma się chyba włączyć do walki o europejskie puchary – póki co strata punktowa nie jest duża, a nowy trener to niemal gwarancja pewnej jakości. Z Valencią regularnie wchodził do Champions League.

Trzy ostatnie mecze Barcelony z Athletikiem kończyły się wynikami 1:0. W zeszłym sezonie La Liga za każdym razem to gospodarz wygrywał w takim stosunku. Podobnie było w ćwierćfinale Copa del Rey, gdzie samobój Busquetsa w doliczonym czasie gry wyrzucił Barcelonę za burtę.

Related Articles