Skip to main content

Co roku walka o mistrzostwo, a tym razem wszystko dawno rozstrzygnięte. Legia za chwilę zgarnie tytuł, a Lech powalczy o zaszczytne miejsce w górnej połowie tabeli. Czy między sobą są w stanie stworzyć ciekawe widowisko?

Legia w ostatnich tygodniach mocno rozpoczyna mecze. Zagłębie i Pogoń przekonały się, że po kwadransie spotkań z warszawianami często już nie ma, czego zbierać. Trudno się dziwić, skoro obecnie Czesław Michniewicz ma dwie najważniejsze postacie Ekstraklasy. Na szpicy Tomasa Pekharta, na wahadle Filipa Mladenovicia. Pierwszy strzela hurtowo gole i jest pewny korony króla strzelców, a drugi prawdopodobnie zgarnie tytuł piłkarza sezonu. Tyle że w formie jest coraz więcej graczy Legii. Luquinhasa ogląda się z przyjemnością, Bartosz Kapustka pokazuje, że zasługuje na powołanie od Paulo Sousy, a Josip Juranović to przecież kolega reprezentacyjny Luki Modricia.

Ekipa Michniewicza, jeśli wygra mecz z Lechem dobije do wymarzonej średniej 2,5 pkt/mecz wiosną. Skoro już udaje się dobijać do takiego wyniku, to znak, że mowa o naprawdę regularnie wygrywającym zespole. Zresztą średnia zebrana z całego sezonu również może robić wrażenie – 2,22! W przypadku Lecha mówimy o niemal jednym punkcie mniej zdobywanym w każdym meczu – 1,26. Z prostej matematyki wynika, że na koniec sezonu powinno to się skończyć niemal 30-punktową różnicą! Zresztą wszystko idzie w tym kierunku, bo już dzisiaj są 22 "oczka" na korzyść warszawian. Po ewentualnym zwycięstwie zaraz to może być dwukrotnie większa liczba punktów od poznaniaków…

Po rekordy czy udoskonalanie
Czy Legia będzie chciała bić rekordy? Prawdopodobnie tak. Płomienna przemowa Czesława Michniewicza po meczu z Pogonią pokazała piłkarzom, że do mentalności zwycięzców jeszcze trzeba trochę zmiany myślenia. Nie wystarczy 45 minut gry, ale więcej i więcej. To dobry znak dla kibiców Legii, choć oczywistym jest, że mistrzostwo to obowiązek i początek. Wtedy rozpoczyna się najważniejsze – letnie przygotowania pod Ligę Mistrzów, europejskie puchary.

Pytanie czy Michniewicz w pewnym momencie nie zechce testować nowych rozwiązań. Albo dać większej szansy dla młodych. W końcu kilku z nich czeka na swoje pięć minut i mogą uzależnić przyszłość od tego, jaka jest ich pozycja na teraz w Legii. Wbrew pozorom to nie będzie laba, ale mnóstwo wyborów, których komfort jest, dzięki ogromnej przewadze nad drugą Pogonią.

Bez trenera
Wydawało się, że Dariusz Żuraw zostanie do końca sezonu w Lechu. Sezon, co prawda przegrany, ale jednak byłaby to fajna okazja, by w jakimś stopniu "podziękować" szkoleniowcowi za europejskie puchary, których dawno w Poznaniu nie było. Na podium szans nie ma, Puchar Polski przegrany, więc już dużej różnicy nie będzie, czy Lech zakonczy sezon na piątym czy dwunastym miejscu, pod kątem przyszłych rozgrywek.

Jednak dwie wpadki z Jagiellonią i Cracovią zakończyły erę Żurawia przy Bułgarskiej. Trudno się dziwić tak naprawdę. Najpierw oddali wygrany mecz, gdy mieli 2:1 i jednego więcej zawodnika na boisku. Po przerwie na kadrę polegli z Cracovią, dla której to było… pierwsze zwycięstwo ligowe w 2021 roku!

Skorża wejdzie do gry
Wszyscy już czekają na Macieja Skorżę, który lada moment obejmie Lecha. Dla nowego trenera to będzie spory komfort. Sezon i tak przegrany, więc jest czas na przegląd kadr, spróbowanie nowych twarzy, nowych pomysłów. Po rozgrywkach można zrobić remanent, wymieniać niepotrzebne elementy i ruszać ze wzmocnieniami. Praca Skorży będzie weryfikowana dopiero od lipca/sierpnia, a do tego czasu będzie miał ponad trzy miesiące pracy. Oczywiście przyjdzie czas urlopowy, ale mimo wszystko komfort przygotowań będzie duży. To, co ugra pod koniec rozgrywek może być dla niego kapitałem na kolejny sezon, ale przegrać już nic nie może.

Related Articles