Reprezentacja Włoch była lepsza przez całe 90 minut od młodej kadry Turcji. Typowani na tych, którzy mogą zaskoczyć rzeczywiście zaskoczyli, ale… negatywnie. Italia wygrała spokojnie 3:0 w meczu otwarcia, a wszystkie bramki padły w drugiej połowie.
Ten mecz cały czas wyglądał w taki sam sposób. Włosi na połowie przeciwnika próbowali skruszyć mur defensywny złożony z graczy mocnych europejskich klubów: Soyuncu z Leicester oraz Demirala z Juventusu. W zagęszczeniu środka w defensywie pomagali im jeszcze dwaj pomocnicy – Yokuslu oraz Tufan. Cały czas widzieliśmy 10 Turków za linią piłki i jednego Buraka Yilmaza, który czekał na jakieś długie zagranie po szybkim przejęciu. Do przerwy Włosi tego muru skruszyć nie potrafili, a i nie stworzyli sobie jakichś specjalnie dobrych okazji.
Wszystko zmieniło się w 53. minucie, kiedy to Demiral wpakował piłkę do własnej bramki. Gol napędził Italię. Już nie tylko szybko doskakiwali do rywali w odbiorze, ale zdecydowanie lepiej sami zaczęli grać podaniami. Można powiedzieć, że trochę spadła z nich presja, zwolnili lejce i zaczęli grać to, co lubią – radosną, ofensywną piłkę. Ten mecz prędzej skończyłby się wynikiem 5:0 niż jakimś pościgiem dużo słabszych przeciwników. To była przepaść, jeśli chodzi o różnicę jakości. Sam Immobile oddał więcej strzałów (6) niż biegający za piłką Turcy. Właściwie to jeszcze dwóch innych graczy oddało więcej strzałów niż będący tłem gracze znad Bosforu – Insigne (5) i Berardi (4). Donnarumma nie miał co robić, Turcy podeszli tam ze trzy razy, a akcje nawet nie były groźne.
Włosi dominowali we wszystkim, co najważniejsze. Reprezentacja Turcji miała prosty plan na ten mecz – szybko przejąć piłkę, najlepiej podać ją do Yaziciego, a ten przetransportuje ją do Yilmaza. Dwa podania, które miały zagwarantować chociaż jedną udaną kontrę. Nie udało się kompletnie nic, bo napastnik Lille był skutecznie odcinany przez obrońców. Pilnował go Chiellini, który zwykle miał jeszcze dwóch partnerów do pomocy. Yilmaz został totalnie odcięty, a jeszcze skuteczniej Włosi odcięli właśnie kreatora, czyli Yaziciego. On miał jeszcze mniej kontaktów z piłką niż Yilmaz, który kilka razy próbował szarpnąć, ale najbardziej widoczny był… pod swoją bramką, przy stałych fragmentach gry, kiedy pomagał defensorom.
Podopieczni Manciniego oddali ponad 20 strzałów. Gola na 2:0 strzelił Immobile po tym, jak Ugurcan Cakir odbił strzał Spinazzoli. Jak przystało na snajpera – był tam Immobile i podwyższył prowadzenie. Wynik po asyście Immobile ustalił strzałem po długim rogu Lorenzo Insigne. Ale najlepszy tego dnia i tak był dość niespodziewanie… Leonardo Spinazzola. Zawodnik Romy został oficjalnym graczem meczu. A Włosi jak to Włosi, nakręcali się nawet przy 3:0, kiedy Chiellini zablokował strzał Yilmaza. Stoper przybił piątki ze wszystkimi, z kim tylko się dało. Kadra Manciniego od 28 spotkań jest niepokonana i potwierdziła, że przyjechała tu po wielkie rzeczy. A z dużej tureckiej chmury nawet nie pokropił żaden deszcz. Wiecie, że Włosi nigdy nie strzelili trzech goli na Euro? To ich pierwszy raz!