Skip to main content

Już w drugim meczu fazy play-off mieliśmy pierwszą dogrywkę. Spory problem sprawiła Włochom reprezentacja Austrii w 1/8 finału. Italia wygrała 2:1 po dogrywce, a kluczowi okazali się wprowadzeni przez Roberto Manciniego zmiennicy – Chiesa i Pessina.

Franco Foda ustawił swój zespół dobrze taktycznie. To nie był taki mecz, w którym Włosi otłukują słupki, poprzeczki, a bramkarz popisuje sie niesamowitymi paradami. Austriacy wyszli na to spotkanie świadomi i świetnie zorganizowani. Nie zaprzątali sobie głowy fatalnym bilansem bezpośrednim przeciwko Italii, czyli 13 ostatnim spotkaniom, w których nie byli w stanie ich pokonać, zarówno na wielkich turniejach, jak i w meczach towarzyskich. Również nie zaprzątali sobie głowy tym, że Włosi nie stracili gola przez około 1000 minut. Mieli swój cel do zrealizowania i tego się trzymali, dzielnie broniąc wyniku 0:0 i neutralizując poczynania przeciwników w ofensywie.

I to nie jest tak, że Austriacy zaryglowali dostęp do swojej bramki, wybijając piłkę gdzieś na oślep. Również i oni stworzyli sporo okazji, wykorzystując przestrzenie do kontr. Sam Sabitzer uderzał na bramkę Donnarummy cztery razy. Tyle samo strzałów oddał w tym meczu tylko Lorenzo Insigne. Austriacy starali się zbierać drugie piłki i skutecznie wybijali z rytmu drużynę włoską. Mieli świadomość, że podopieczni Manciniego nie mogą się rozpędzić, bo będzie po nich. Konsekwentnie trzymali się do 90 minuty, a później, jakby mieli w głowie, że skoro dotrwaliśmy do dogrywki, to też już się jakoś dotrwa do karnych. Zmiany uratowały selekcjonera reprezentacji Włoch.

Austria przez 90 minut grała agresywnie, ale też nie jakoś przesadnie ostro. Skazywani na pożarcie skutecznie postawili się drużynie, którą typuje się do końcowego tryumfu. I choć Włosi mieli swoje okazje w postaci strzału Barelli, czy niesamowitej bomby Ciro Immobile, po której aż zatrzęsła się bramka, bo piłka wylądowała na słupku, to Austriacy jako kolektyw spisali się na medal. Szczególnego “stracha” napędzili przeciwnikom, kiedy w drugiej połowie Marco Arnautović trafił do siatki. Gol został początkowo uznany, ale później po konsultacji z VAR-em okazało się, że był minimalny spalony. To jednak nie podłamało Austriaków i nadal konsekwentnie robili swoje.

Mancini w 67. minucie wprowadził na boisko Pessinę i Locatelliego, a pod koniec meczu jeszcze Chiesę i Belottiego. I to właśnie Federico Chiesa w dogrywce przełamał austriacką defensywę, kiedy to wykorzystał podanie od świetnego na tym turnieju lewego obrońcy – Spinazzoli. Wynik jeszcze w pierwszej części podwyższył również wprowadzony na boisko Pessina. Austriacy się nie poddali i mieli swoje bardzo dobre okazje – najpierw strzał Louisa Schauba znakomicie sparował Donnarumma, a później fatalnie z bliska spudłował Sabitzer. Dało o sobie znać zmęczenie, bo była to już 111. minuta. Gola kontaktowego po rzucie rożnym zdobył Sasa Kalajdzic, choć kryło go chyba z trzech obrońców. Po prostu sprytnie “wsadził” głowę i pokonał Donnarummę, przełamując jego serię bez straconej bramki.

Jeśli w turnieju faworytom zdarza się jeden słabszy mecz, to był to właśnie ten. Włosi przepchnęli awans i pokazali, że kiedy im nie idzie, to mają taką ławkę rezerwowych, która może uratować sprawę i przesądzić o losach spotkania.

Related Articles