To będzie dziwny weekend w angielskiej piłce. Rozegrane zostaną raptem cztery mecze ligowe (jeden w piątek, jeden w sobotę i dwa w niedzielę), a to dlatego, że równolegle toczyć się będą ćwierćfinały Pucharu Anglii. O najstarsze trofeum na świecie gra siedem zespół z elity oraz Bournemouth, rodzynek z Championship.
I właśnie popularne Wisienki zobaczymy w akcji na początek – w sobotę o 13:15. Rywalem spadkowicza z Premier League będzie Southampton. Świeci w lidze spisują się ostatnio bardzo słabo. Gdyby nie zwycięstwo z zamykającym tabelę Sheffield, mieliby już serię 12 meczów z rzędu bez zwycięstwa! Tym niemniej bilans 1-1-10 jest mocno wstydliwy i Ralph Hasenhüttl ma o czym myśleć. Tym czymś jest chyba utrzymanie, bo strefa spadkowa niebezpiecznie się przybliżyła. Na razie 7 punktów przewagi to jeszcze granice strefy komfortu, ale jeśli niemoc Świętych potrwa jeszcze kilka kolejek, wówczas zrobi się nerwowo. Miłą odskocznią od ligowych niepowodzeń może być Puchar Anglii, ale Bournemouth na swoim terenie tanio skóry nie sprzeda.
Drugi sobotni ćwierćfinał to pojedynek Evertonu z Manchesterem City (18:30). The Toffees aspirowali w tym sezonie do miejsca w TOP 4 Premier League, ale po ostatnich porażkach z Chelsea i Burnley szanse na to wyraźnie zmalały. Ekipa Carlo Ancelottiego traci do Chelsea 5 punktów, a przed nią są jeszcze West Ham i Liverpool. Z kolei za plecami czai się Tottenham. Droga do Champions League jest więc kręta, a i o Ligę Europy nie musi być łatwo. Jednak w sobotę na Goodison Park celem nr 1 dla The Toffees będzie sprawienie niespodzianki i ogranie Manchesteru City, który wciąż walczy o wszystkie trofea. Pep Guardiola to perfekcjonista i maksymalista, ale ostatnio oburza się na swoich piłkarzy, gdy ci w mediach zaczynają mówić o wizji wygrania czterech trofeów. Hiszpan na okrągło rotuje swoimi zawodnikami, by ci byli w najlepszej formie fizycznej i mentalnej. W tak napiętym sezonie pandemicznym staje się to nieoceniona broń Guardioli. Trener Obywateli ma do dyspozycji wszystkich zawodników – do treningu wrócił nawet po wielu tygodniach Nathan Ake. I choć Everton ma swoje atuty, to na pewno faworytem tego ćwierćfinału będą świeżo upieczeni ćwierćfinaliści Ligi Mistrzów.
Faworyta bez trudu wskażemy także w pierwszym niedzielnym spotkaniu, w którym Chelsea zmierzy się z Sheffield. The Blues zbierają ostatnio morze pochwał – trudno się dziwić. Pod wodzą Thomasa Tuchela punktują w lidze, ograli Atletico w Champions League, a do tego zamurowali dostęp do własnej bramki. Dziś chyba łatwiej dostać się do otwartej restauracji niż pokonać defensywę Chelsea. W jaki sposób miałoby to udać najsłabszej ofensywie Premier League? Sheffield zamyka tabelę, mając już wyłącznie matematyczne szanse na utrzymanie. W 29 kolejkach drużyna Chrisa Wildera (a obecnie Paula Heckingbottoma) uzbierała zaledwie 14 punktów i strzeliła raptem 16 goli. Ubiegłoroczna rewelacja w tym sezonie stała się kompletnie bezzębnym zespołem, którego oglądanie przyprawia o ból głowy (i oczu). Gdyby Sheffield miało się znaleźć w półfinale FA Cup kosztem Chelsea, trzeba by mówić o sensacji dużego kalibru.
Weekend z Pucharem Anglii domknie rywalizacja na King Power Stadium, gdzie Leicester zmierzy się z Manchesterem United. To zdecydowanie szlagier ćwierćfinałów. Zmierzą się bowiem dwie drużyny z podium tabeli Premier League. Leicester będzie bardziej wypoczęte, bo swoją przygodę w Lidze Europy podopieczni Brendana Rodgersa zakończyli na 1/16 finału. Manchester United gra dalej i w czwartek mierzył się z Milanem. Czerwone Diabły wygrały na San Siro 1:0. Ćwierćfinał w garści, ale w nogach także ciężki bój z Rossonerimi. Czy to przesądzi o sukcesie gospodarzy? Leicester ma jednak ciągle spory problem z kontuzjami ważnych ogniw – choćby Harvey’a Barnesa czy Jamesa Maddisona. Solskjaer także nie ma do dyspozycji pełnego składu, ale wydaje się, że generalnie kadra Man Utd jest ciut mocniejsza niż ta Lisów. Tak czy inaczej – mecz, który rozpocznie się w niedzielę o 18:00 zapowiada się bardzo ciekawie i będzie świetną pieczęcią na pucharowym weekendzie z angielską piłką.