Skip to main content

FC Basel to klub, który jeszcze kilka lat temu regularnie kosił ligę szwajcarską i sprawiał niespodzianki w europejskich pucharach. To stamtąd do wielkiej piłki trafili przecież: Mohamed Salah, Manuel Akanji, Xherdan Shaqiri, Ivan Rakitić, Breel Embolo… Basel dopiero niedawno wygrzebał się z ostatniego miejsca na przedostatnie. Co się tam dzieje?

Zwykły fan europejskiej piłki, jeśli nie jest jakimś freakiem, rzadko zagląda do mniej istotnych lig na naszym kontynencie. Kojarzy po prostu te ekipy, które występują w europejskich pucharach. Może się jednak zdziwić, gdy przypadkiem najedzie na ligę szwajcarską. FC Basel zajmuje przedostatnie miejsce z bilansem 3-2-9. Niedawny dominator zmaga się z ogromnym kryzysem. Przegrał już dziewięć (!) meczów w lidze, a dopiero po dość niespodziewanym pokonaniu St. Gallen wygrzebał się z ostatniego miejsca na przedostatnie. Pożegnali się szybko z Ligą Konferencji, bo odpadli w II rundzie eliminacyjnej z kazachskim Tobołem Kustanaj.

Przecież w ostatniej dekadzie potrafili dwukrotnie wyjść z fazy grupowej Ligi Mistrzów. Raz wyprzedzili Liverpool, robiąc na tej ekipie cztery punkty (sezon 2014/15) i raz pokonali Manchester United, wychodząc dalej z 12 punktami na koncie i wyprzedzając Benficę oraz CSKA Moskwa (sezon 2017/18). Szwajcarzy kojarzyli się z solidnością, mogli służyć za punkt odniesienia dla polskich drużyn. Właściwie to wymarzony punkt odniesienia, bo gdyby dodać jeszcze sezon 2011/12, to aż trzykrotnie wychodzili z fazy grupowej Ligi Mistrzów. Legia Warszawa tylko raz w tej grupie po prostu zagrała. Bazylea potrafiła postraszyć Bayerm Monachium w sezonie, w którym ten dotarł do finału Ligi Mistrzów i przegrał po karnych z Chelsea. Mało kto o tym pamięta, bo w rewanżu Bayern się spiął i wygrał aż 7:0, jednak u siebie Szwajcarzy zwyciężyli po trafieniu Valentina Stockera.

Był moment, że FC Basel zdobyło aż osiem mistrzostw z rzędu – od 2009/10 do 2016/17. Później jednak w lidze zaczęło rządzić Young Boys Berno. Bazylea traciła do nich ogrom punktów. 15, 20 czy nawet 29. To różnice punktowe i strata do mistrzów z Young Boys. Niby zdobywali wicemistrzostwo Szwajcarii, ale raczej bliżej im było do tych goniących. Nie potrafili też wykorzystać jednego bardzo słabego sezonu rywali. Wtedy FC Zurich skorzystał z okazji, zostając mistrzem. Upadek Basel dopiero się zaczynał. Już w zeszłym sezonie można było zauważyć ewidentny, ogromny regres, bo piąte miejsce raczej nie przystoi tak uznanej ekipie, ale chociaż w Europie było nieźle. Półfinał Ligi Konferencji i odpadnięcie dopiero z Fiorentiną na tym etapie przysłoniło ligową cieniznę. Nie było jednak efektem jakiegoś pomysłu i dobrej pracy trenera… Teraz jest dużo gorzej…

Liga szwajcarska liczyła 10 drużyn. Zespoły grały ze sobą cztery razy w ciągu sezonu. Bazylea zdobyła w sezonie 2022/23 w spotkaniach z Young Boys dwa punkty. Teraz liga wygląda inaczej. Przede wszystkim powiększono liczbę drużyn do 12 i zmieniono system rozgrywek. To już nie cztery mecze każdy z każdym, tylko trzy mecze każdy z każdym (w sumie 33 kolejki), a później podział na grupę mistrzowską i grupę spadkową, a tam pięć kolejnych spotkań. Z taką formą Bazylea zaliczy raczej tą drugą grupę, choć trzeba przyznać, że w listopadzie odbiła się od dna, wygrywając az dwa mecze. Wcześniej był jeden wielki dramat, między innymi cztery porażki z rzędu. Co takiego się w ogóle dzieje z tym klubem, że jest aż tak źle?!

Latem klub stracił ważnych piłkarzy, w tym swojego najcenniejszego. Tego, który gwarantował odrobinę uśmiechu. Zeki Amdouni strzelił 12 goli w lidze szwajcarskiej, ale dużo szumu robił też na europejskich salonach. Naładował strzelbę w play-offach. Gol z Trabzonsporem, po golu w obu meczach ze Slovanem Bratysława, dublet z Niceą u siebie, po bramce z Fiorentiną w półfinale. Trzeba przyznać, że strzelał regularnie. Dodając spotkania Pucharu Szwajcarii, to w całym sezonie 2022/23 zdobył aż 22 bramki dla FC Basel. Latem odszedł do Burnley, a następcy nie widać. Napastników zawstydzają i wyręczają zawodnicy defensywni – Fabian Frei i Finn van Breemen. Niedawno Bazylea nie dość, że przegrała cztery mecze z rzędu, to jeszcze nie zdobyła w nich ani jednej bramki. Wszystkie klęski do zera. Klub puścił komunikat na Twitterze, że nie wybieramy gola października, bo… nie ma z czego wybierać, skoro padło ich okrągłe zero.

Cały ten upadek to dłuższy proces i zaczął się w 2017 roku, gdy prezydent klubu – Bernhard Heusler – sprzedał udziały swojemu imiennikowi – Bernhardowi Burgenerowi. Przypomnijmy, że od tego momentu FC Basel nie zdobyło ani jednego tytułu. Pogarszało poziom sportowy i finansowy. To są naczynia połączone. Nie ma Ligi Mistrzów, to nie ma kasy z Ligi Mistrzów. Klub, który funkcjonował na innych finansowych progach, musiał zderzyć się ze ścianą. Przestał też produkować ekscytujących całą Europę wychowanków. Ci zaczęli szukać gdzieś indziej, Bazylea zobojętniała. W 2018 roku przyszła klęska aż 1:7 z Young Boys Berno… trenerzy nie grzeją tu długo miejsca. Schemat wyglądał tak – krótka praca głównego, a później końcówka tymczasowego. Największym paradoksem jest to, że strażakiem został… dyrektor sportowy Heiko Vogel i to on wprowadził drużynę do półfinału Ligi Konferencji. To a propos tego, że półfinał nie był efektem jakiegoś pomysłu i planu.

Od początku tego sezonu zespół prowadził Timo Schultz, ale i on wytrzymał ledwie 11 spotkań. No i znowu na moment trenerem został dyrektor Vogel. Basel ma nowego menedżera dopiero od miesiąca i jest nim Fabio Celestini, najbardziej znany z pracy w Lausanne-Sport. Na razie jest dobrze, bo wygrał trzy mecze na cztery, ale gorące głowy w Bazylei nie pozwalają na wychodzenie z kryzysu. Od czasów Marcela Kollera, czyli coacha, który wstawił ostatnie trofeum do gabloty – Puchar Szwajcarii – na tym stanowisku było już siedmiu trenerów, w tym dwa razy tymczasowy dyrektor sportowy. Karuzela się kręci. A przecież mówimy o czasach od początku sezonu 2021/22!!! Sforza, Rahmen (najpierw caretaker, potem praca na stałe), Abascal, Frei, Vogel, Schultz, znowu dyrektor Vogel, Celestini… Basel z poukładanego i rozsądnego klubu stało się krajowym pośmiewiskiem.

Related Articles