Bynajmniej nie będzie to tekst o opłakanych skutkach lockdownu dla gospodarki. Dziś mecz Juventus – Barcelona w Champions League. Ale po losowaniu zacieraliśmy ręce na myśl o starciu dwóch gigantów (Ronaldo vs Messi) w barwach dwóch piłkarskich potęg. Dziś możemy sobie zanucić "To nie tak miało być". Ronaldo nie zagra, bo ma koronawirusa, a jedni i drudzy w krajowych ligach radzą sobie poniżej oczekiwań. De facto będzie to konfrontacja piątej drużyny Serie A z dwunastą ekipą La Liga!
Na wstępie adnotacja do ostatniego zdania. Barca faktycznie jest dwunasta, ale ma dwa mecze zaległe. Gdyby je wygrała, awansowałaby w okolice TOP 4. Nie zmienia to faktu, że po remisie 1:1 z Sevillą, porażce 0:1 z Getafe i 1:3 z Realem Madryt w El Clasico nastroje w stolicy Katalonii są minorowe. W każdym z tych spotkań Barca prezentowała się przeciętnie lub słabo. Messi, który miał być dziś jedną z dwóch gwiazd spotkania, snuje się po boisku z miną skrzywdzonego, nieszczęśliwego człowieka. Dość powiedzieć, że w żadnym z sześciu spotkań tego sezonu nie strzelił gola z gry. Tak dramatycznych liczb nie miał nigdy. Trudno powiedzieć, że generalnie gra źle – wciąż się wyróżnia. Ale jak na siebie i swoje gigantyczne możliwości – gra fatalnie. Czy jest myślami na Camp Nou czy może na Etihad Stadium?
Messi i jego forma to nie jedyne zmartwienie Ronalda Koemana. Ba, jedno z wielu. Dużo mówi się ostatnio o przydatności do zespołu Antoine'a Griezmanna. Wiadomo jaki status miał Francuz, gdy sprowadzono go do Katalonii. Od tego czasu minął ponad rok, a były gwiazdor Atletico Madryt w Barcelonie nadal cieniuje. Koeman między innymi po to "odpalił" Luisa Suareza, by Griezmann dostał więcej swobody na boisku i mógł zająć się strzelaniem goli. W tym sezonie jednak nie pokazał jeszcze nic, a w El Clasico dostał od swojego trenera 10 minut, podczas których raz dotknął piłki. Przypomnijmy, że mistrz świata kosztował Blaugranę 100 milionów euro. Był więc kilka razy droższy nawet od kopertowych wyborów Jacka Sasina, które nigdy się nie odbyły…
Iskierką nadziei w Katalonii była wczorajsza konferencja prasowa prezesa Josepa Marii Bartomeu, na której zdradził on, że podaje się do dymisji. O tym, że to Bartomeu jest winny całemu kryzysowi Barcelony wiedzą wszyscy. Jego odejście to na pewno dobra wiadomość dla "cules". Kto wie, może nawet Messi się uśmiechnie, gdy wyjdzie mu dziś w Turynie jakieś zagranie.
Ale swoje problemy ma też Juventus. Chyba głównym jest nieobecność Cristiano Ronaldo. Bez niego atak wygląda mocno przeciętnie. Z pięciu pierwszych meczów sezonu Stara Dama wygrała ledwie dwa, trzy pozostałe remisując. O ile remis z Romą można zrozumieć, o tyle straty punktów z Veroną i Crotone to już dla Bianconerich jak porażki. Wystarczy zauważyć, że dla Crotone to jak na razie jedyny punkt w tym sezonie! Mało tego, z dwóch wygranych Juventusu tylko jedna miała miejsce na boisku. Trzy punkty za mecz z Napoli zostały przyznane przy zielonym stoliku – walkower wynikał z faktu, że Napoli nie przyjechało do Turynu, bo dostało zakaz od lokalnego "sanepidu". Stał za tym rzecz jasna koronawirus. Sprawa ma zresztą mieć swoją kontynuację. Tak czy owak – patrząc na formę Napoli i Juventusu nie zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że mistrzowie Italii wygraliby ten mecz.
Początek pracy Andrei Pirlo w roli trenera nie jest łatwy. Prawie w każdym meczu brakuje mu podstawowych zawodników i choć kadra jest szeroka, to rezerwowi nie dają takiej jakości. To nie tylko problem osłabionego brakiem CR7 ataku. Dziś pod znakiem zapytania stoi występ trzech najlepszych stoperów – Chielliniego, de Ligta i Bonucciego. Być może finalnie będą oni zdolni do gry, ale pewności nie ma. Po drugiej stronie Koeman musi zmierzyć się z nieobecnością Pique (pauza za czerwoną kartkę), Coutinho, Umtitiego i ter Stegena.
Być może szanse gry w obu zespołach dostaną bohaterowie głośnej wymiany w letnim okienku, czyli Arthur i Pjanić. Zmienili oni kluby. Pierwszy ze stolicy Katalonii przeniósł się do stolicy Piemontu, drugi na odwrót. Ich pojedynki w środku pola byłyby ciekawym smaczkiem środowego szlagieru Ligi Mistrzów. Bo pomimo wszelkich kłopotów, które trapią Juventus i Barcelonę, to wciąż szlagier, a zarazem starcie dwóch pewniaków tej grupy. Z całym szacunkiem dla Dynama Kijów i Ferencvarosu, nikt raczej nie przewiduje awansu do 1/8 finału którejś z tych ekip. Pierwsza kolejka to potwierdziła. Juve wygrało w Kijowie 2:0, Barca zbiła Węgrów 5:1.