Jesienią w Zabrzu wróciły po kilku latach przerwy, ale wiosną zobaczymy je w pełnej krasie. Na Stadionie Śląskim w sobotni wieczór kolejne Wielkie Derby Śląska. Po raz kolejny w tym sezonie Ekstraklasy frekwencja ponad 30 tysięcy widzów, co tylko zwiastuje niesamowite widowisko. Dla jednych i drugich walka o prymat na Górnym Śląsku. Jednak Niebiescy muszą pamiętać, że honor to jedno – trzy punkty są konieczne, by nadal marzyć o dogonieniu bezpiecznej strefy i ucieczce z miejsca spadkowego. Dla Trójkolorowych to idealna szansa na pognębienie znienawidzonego rywala derbowego.
Spokoju w największych śląskich klubach, jak nie było, tak dalej nie ma. Różne bolączki sa w Chorzowie i Zabrzu, z których niełatwo wyjść. Sen o powrocie potęg na Górnym Śląsku trwa, ale oczywistym jest, że do tego daleka droga. Sporym policzkiem dla kibiców tak zasłużonych i utytułowanych klubów musiały być mistrzostwa innych ekip z woj. śląskiego w ostatnich latach – Piasta i Rakowa. Nieporównywalnie mniejsza baza kibiców, a w przypadku częstochowian katastrofalna infrastruktura, nie była przeszkodzą w drapaniu się na ligowy szczyt. Mimo przeszkód można być wysoko, ale do tego potrzebna jest zdrowa struktura klubu oraz… dobra sytuacja polityczna w mieście.
W oczekiwaniu na… wybory
Niestety od lat wiele klubów jest albo mocno wspieranych przez miasto, albo uwikłanych w takie układy, z których trudno wyjść. Nie oszukujmy się mariaż na linii miasto-kluby to jeszcze większy “rak” polskiej piłki, niż nierównomierny sponsoring spółek skarbu państwa. Dwa największe śląskie kluby również mają dość osobliwe konszachty ze swoimi magistratami. Tutaj niekwestionowanym liderem jest Zabrze z panią prezydent Małgorzatą Mańką-Szulik. Była nauczycielka nazywana jest “Carycą” w tym śląskim mieście i trudno z tym polemizować. Od 18 lat sprawuje funkcje prezydenta i jednocześnie władzy absolutnego w Zabrzu. Bez jej wiedzy nic się nie ma prawa wydarzyć w mieście. Tym bardziej w Górniku, którego głównym udziałowcem jest miasto. W świetnych reportażach Łukasza Olkowicza z Przeglądu Sportowego można było przeczytać o wszystkich patologiach w klubie. Wybieranie prezesów, dyrektorów sportowych czy nawet trenerów to jej “kompetencja”. Jeśli ktoś popadnie pani prezydent, raczej jego dni są policzone w klubie i mieście. Z jednej strony miasto pompuje od lat gigantyczne pieniądze w klub. Z drugiej tworzy to wiele patologii, a dzisiaj Górnik jest zadłużony na grube miliony. Zresztą sytuacja klubu najlepiej była pokazana niedawno. Piłkarze w ramach strajku za niewypłacone pensje nie wyszli na trening. Oczywiście błyskawicznie kasa się znalazła, ale w międzyczasie klub obarczył winą za ten stan… brak gotówki od KAA Gent za transfer Daisuke Yokoty. Tyle że bez sprzedaży Japończyka sytuacja byłaby jeszcze bardziej dramatyczna.
Dodajmy do tego wpis Lukasa Podolskiego na portalu X(Twitter) z końcówki roku. Telewizja CANAL+Sport reklamowała odcinek programu “Akademia od kulis” w Koronie Kielce. Na to były mistrz świata pokazał od kulis, jak wyglądają budynki akademii Górnika.
Hej @CANALPLUS_SPORT zapraszam do Zabrza. Pokażemy wam jak wygląda Akademia to trzeba zobaczyć 🫣🤔 https://t.co/9fOXAIStpN pic.twitter.com/H0CWRdT9P6
— Lukas-Podolski.com (@Podolski10) December 28, 2023
Warto przy tym dodać, że akademia pod względem sportowym ma się dobrze. W ubiegłym sezonie drużyna U19 zdobyła srebrny medal CLJ, a ekipa U17 złoty. Ponadto mnóstwo młodzieżowych reprezentantów kraju, z Dominikiem Szalą na czele, który wiosną jest jednym z zawodników KSG, którzy nie opuścili nawet minuty na boisku! Wcześniej dostał jedynie dwie szansę jesienią, a teraz powoli trudno sobie wyobrazić defensywę bez niego.
***
Z Górnika przez wiele lat śmiano się, że ma stadion na trzy trybuny, a o czwartej ktoś zapomniał. Tyle że budowa ostatniej trybuny trwa w najlepsze, a za rok o tej porze powinniśmy być już po inauguracji pełnej Areny Zabrze. W takiej sytuacji bardzo chcieliby być kibice Ruchu. Chorzowianie od dłuższego czasu są “bezdomni”. Najpierw musieli na szybko przenieść się do Gliwic, a od jesieni ubiegłego roku ich tymczasowym domem jest Stadion Śląski. Jak powszechnie wiadomo, w Polsce rozwiązania tymczasowe są… ponadczasowe i trwają bardzo długo. Dla Niebieskich to niestety efekt tysiąca obietnic prezydenta Andrzeja Kotali. Od kilkunastu lat słychać o remoncie Cichej czy nowym stadionie. W międzyczasie niemal wszyscy dookoła zdążyli pobudować swoje obiekty. Nawet w Katowicach lada moment Blaszok i reszta przejdzie do historii. Swoje stadiony mają w Tychach, Bielsku, Gliwicach, Zabrzu. Jako tako sytuacja wygląda w Częstochowie, a stadion przy Cichej może jedynie rywalizować z obiektem w Jastrzębiu. Niestety wyłącznie w kategorii najbrzydszych i najstarszych stadionów. W całym kraju konkurencja już nieduża, bo jedynie w Tarnowie i Olsztynie, gdyż za chwilę Opole także ucieknie z tego niechlubnego grona.
Warto dodać, że wśród kibiców Niebieskich jest tak duże rozczarowanie obecną sytuacją w mieście, że jednym z kandydatów na prezydenta w nadchodzących wyborach będzie… kibic Ruchu. Oczywiście każdy może nazwać się fanem wizytówki miasta. Szymona Michałka jednak może znać nieco większe grono ludzi. Choćby regularni widzowie kulisów z meczów Ruchu. Słynny Asceto wielokrotnie prezentował Michałka, gdy ten działał na rzecz sektora rodzinnego, gdzie najmłodsi fani Ruchu rozkręcali swój doping, a także byli obdarowywani gadżetami klubowymi, dzięki wsparciu sponsorów.
Dwunasty raz na Śląskim
Już w czwartek na liczniku wybiło 31 tysięcy sprzedanych biletów. Czysto teoretycznie pojemność Stadionu Śląskiego mogłaby dać szansę Niebieskim na pobicie rekordu sezonu ustanowionego przez Śląsk Wrocław w meczach z Legią i Rakowem. Tyle że Kocioł Czarownic na mecze ligowe oferuje nieco mniejszą pojemność, niż obiekt we Wrocławiu. To wszystko kwestia buforów oraz czystej kalkulacji. Każdy otwarty sektor, zwłaszcza na takim meczu podwyższonego ryzyka, to dodatkowe koszty. Te oczywiście nie są małe, a Niebiescy doskonale wiedzą, że trzeba każdą złotówkę oglądać kilkukrotnie… Niestety sobotni mecz obejrzy “tylko” nieco ponad dwa tysiące kibiców Górnika. To efekt braku porozumienia w sprawie zwiększenia puli biletów dla gości. Szkoda, gdyż niedawna wizyta kibiców Legii w liczbie ponad czterech tysięcy uświetniła ligowy klasyk otwierający wiosnę na boiskach Ekstraklasy.
Warto dodać, że przed nami 123. Wielkie Derby Śląska, ale dopiero dwunaste rozgrywane na tym legendarnym obiekcie. Pierwsze miały miejsce w sierpniu 1956 roku, gdy Ruch wygrał 2:1, a jedną z bramek strzelił m.in. Gerard Cieślik czyli prawdopodobnie największa legenda w historii piłkarzy chorzowian. Bilans jest bardzo wyrównany, ponieważ z jedenastu dotychczasowych potyczek, obie ekipy wygrały po pięć, a tylko raz padł remis. Ostatnie dwa mecze to rok 2008 i 2009, gdy w podobnym czasie – 2 marca oraz 28 lutego – odbywały się ligowe WDŚ. Pierwsze wróciły po 31 latach na Stadion Śląski, a tamto spotkanie zakończyło się wygraną Ruchu 3:2 po golach Ćwielonga, Barana i Nowackiego. Dla gości trafił m.in. Jerzy Brzęczek. Tamto spotkanie zostało także “okraszone” występem Dody, który jednak nie przypadł do gustu kibicom obu klubów.
Dwanaście miesięcy później odbyły się ostatnie, jak dotąd, WDŚ na Śląskim, które padły łupem Trójkolorowych. Zwycięskiego gola strzelił Adam Banaś.
***
Po tym wstępie pozasportowym, warto przejść do tego, co może wydarzyć się na boisku.
Świetna dyspozycja KSG
Zabrzanie w tym roku zdobyli 10 punktów i jest to podobny rezultat do Stali oraz Pogoni, a także ledwie oczko słabszy od Rakowa. Warto jednak dodać, że Stal i Raków odrabiali wiosną zaległości z jesieni, wygrywając mecze z ŁKS-em i Koroną. Usuwając te mecze z tabeli wiosennej, wówczas Górnik przegrywa jedynie z Pogonią minimalnie bilansem bramkowym! Przede wszystkim pokonali w tym roku Jagiellonie u siebie, a ponadto wygrywali w derbach z Piastem czy domowej potyczce z Koroną. W miniony weekend pierwszy podział punktów – bezbramkowy remis z Lechem. Jedyną rysą była porażka z Widzewem w innym ligowym klasyku. Ogólna ocena KSG może być tylko i wyłącznie wysoka. Jan Urban kolejny raz pokazuje, że nawet przy dużych kłopotach organizacyjno-finansowych, potrafi wycisnąć z drużyny maksa. Imponuje ofensywa, która po utracie Yokoty wcale nie kuleje. Każdy z ofensywnych graczy dorzuca swoje punkty do klasyfikacji kanadyjskiej. Lukas Podolski może strzelił tylko jednego gola, ale przy kolejnych dwóch asystował. Z dobrej strony pokazuje się Słowak Adrian Kapralik. Trzy gole tego 21-latka to wyrównanie wyniku z całej jesieni. Teraz zaowocowało kolejnym powołaniem do kadry U21, gdzie lada moment zagra przeciwko Hiszpanii. Swoje dorzucił już Sebastian Musiolik, a pierwsze kroki w drużynie stawia kolejny z Japończyków Soichiro Kozuki. Wszyscy oczywiście mają nadzieję, że będzie w przyszłości odgrywał podobną rolę, co wspomniany Yokoyta.
W tyłach coraz głośnie o opisywanym już wyżej Dominiku Szali. Dla niego będą to pierwsze derby w życiu, ale akurat on dobrze wie, co znaczą potyczki z Ruchem. Przez wiele lat reprezentował barwy zaprzyjaźnionego GKS-u Katowice, zatem z Niebieskimi miał okazje wielokrotnie rywalizować w młodzieżowych kategoriach. Teraz syn Wojciecha, byłego gracza GieKSy i Legii Warszawa zagra po raz pierwszy w seniorach.
Ruch wyzdrowiał po Mielcu
– To będzie reklama nie tylko dla regionu, dla Śląska, ale dla całej polskiej piłki. Wierzę w swoich piłkarzy i drużynę. Liczę na trzy punkty – powiedział Janusz Niedźwiedź, trener Ruchu. Dla niego i jego ekipy to mecz podwójnie ważny. To nie “tylko” derby, ale nadal batalia o utrzymanie. Ta runda całkiem nieźle rozpoczęła się dla Niebieskich. Po porażce z Legią przyszły remisy z Wartą i Jagiellonią. Ten drugi wynik przed meczem kibice z Chorzowa braliby w ciemno, ale jeśli tracisz gola na 1:1 w 97. minucie, to sytuacja wygląda inaczej. Po tym meczu udało się jednak ograć zaskakująco łatwo Piasta – 3:0. Wydawało się, że będzie okazja pójść za ciosem. Stal Mielec nieźle punktuje, ale to nie jest zespół poza zasięgiem Ruchu. Tyle że tuż przed meczem z ostatniej niedzieli doszło do pechowego wydarzenia w zespole Niedźwiedzia. Tajemniczy wirus zaatakował drużynę, w której chorowało nawet piętnastu graczy. Ruch apelował do rywala o przełożenie meczu, ale w tej materii nie doszło do porozumienia, o czym na łamach CANAL+ mówili Jacek Klimek i Seweryn Siemianowski, prezesi obu klubów.
Finalnie Ruch zagrał w Mielcu, nawet przebiegł więcej kilometrów, ale był solidnie osłabiony. Zabrakło Miłosza Kozaka, Adama Vlkanovy, Tomasza Wójtowicza, Patryka Sikory oraz Patryka Stępińskiego. Dodatkowo za kartki pauzował Robert Dadok. Jeśli ekipa ze strefy spadkowej nie ma podstawowych sześciu graczy, wówczas trudno o jakąkolwiek wyrównaną walkę. Skończyło się 1:3. Teraz sytuacja zdecydowanie lepsza, bo wszyscy chorzy są już do dyspozycji trenera Niedźwiedzia. Ponadto wróci Robert Dadok. Dla tego ostatniego to będzie bardzo specyficzne spotkanie. Jesienne derby przy Roosevelta jako jedyny z ekipy Ruchu wspomina dobrze. Wszystko dlatego, że wówczas reprezentował barwy KSG! Wtedy rozegrał 90 minut, a łącznie po drugiej stronie śląskiej miedzy spędził dwa i pół sezonu. W tym czasie rozegrał 76 ligowych gier i dość nieoczekiwanie trafił do klubu, który według wielu znaków na niebie i ziemi za chwilę będzie ponownie w gronie pierwszoligowców.
***
Dla przebiegu tych derbów jest jedna dobra informacja. Prosto z Madrytu do Chorzowa zawita Szymon Marciniak. W środowy wieczór nasz najlepszy arbiter sędziował 1/8 finału Ligi Mistrzów. W sobotę przy nieco mniejszej, ale znacznie żywszej publice, poprowadzi Wielkie Derby Śląska. Kibice Ruchu mają nadzieję, że wynik będzie podobny, jak w przypadku środowego spotkania, gdy wygrali gospodarze i ich… przyjaciele, fani Los Colchoneros!