Przed nami 17. kolejka Ekstraklasy. To oznacza, że liga będzie niemal na półmetku. Niemal, bo wciąż mamy do odrobienia dwie zaległości. Tak czy inaczej – startujemy w piątek, a finiszujemy w niedzielę szlagierowym meczem Śląska z Rakowem. To duże wyzwanie dla obu ekip.
W piątek kolejka rozpocznie się meczem Warty Poznań z Jagiellonią Białystok. Faworytem oczywiście są goście, którzy wciąż zajmują pozycję wicelidera. Warta ma zaś zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, a niedawna porażka z Puszczą Niepołomice pokazała, że utrzymanie w tym sezonie nie musi być tak oczywiste.
W kratkę gra zabrzański Górnik, który po serii zwycięstw wskoczył do bezpiecznego środka tabeli, a ostatnio znów przegrał dwa mecze z rzędu. W piątkowy wieczór do Zabrza przyjeżdża Pogoń Szczecin, która zakończyła ostatnio serię meczów bez porażki. Wpadka ze Stalą Mielec jest bardzo bolesna. Gdyby „Portowcy” wygrali tamto spotkanie, byliby już na poziomie podium ligi.
A’propos Stali Mielec – to ona rozpocznie sobotnie zmagania. O 12:30 mecz ekipy Kamila Kieresia z zamykającym tabelę ŁKS-em Łódź. To typowy mecz dla koneserów Ekstraklasy. Łodzianie nerwowo poszukują jakichkolwiek punktów. Nie będzie o nie łatwo. Stal potrafiła pokonać już Legię i Pogoń, a Ilja Szkurin jest w znakomitej formie. W ekipie beniaminka ciężko w ogóle kogokolwiek pochwalić.
W drugim sobotnim meczu spodziewamy się remisu. Trudno spodziewać się czegoś innego, skoro na boisko wyjdzie gliwicki Piast. Na Górny Śląsk przyjeżdża beniaminek z Niepołomic, który wygrał dwa ostatnie spotkania i ma chrapkę na przezimowanie nad kreską. O zwycięstwo będzie jednak ciężko, bo zespół Aleksadara Vukovicia przegrał w tym sezonie tylko dwa razy. Porażka Puszczy też jest mało prawdopodobna, bo Piast również wygrał zaledwie dwukrotnie.
Trzeci sobotni mecz to pojedynek Widzewa Łódź z Radomiakiem. W zespole gości doszło do zmiany trenera. Constantina Galcę zastąpił Maciej Kędziorek, dotychczasowy asystent w Lechu Poznań. Widzew trenera zmienił już ładnych parę tygodni temu, a Daniel Myśliwiec zdążył już popracować trochę z zawodnikami. Być może to właśnie jest powód, dla którego łodzianie wygrali dwa ostatnie mecze. Szczególnie cenne wydaje się zwycięstwo z Lechem w ostatni weekend. Kędziorek zatem tydzień po tygodniu zmierzy się z Widzewem, ale w sobotę po raz pierwszy jako główny trener drużyny.
Sobotni maraton z Ekstraklasą zakończy mecz Korony Kielce z Lechem. Poznaniacy w pięciu ostatnich meczach ligowych wygrali zaledwie raz. W dodatku ostatnia seria gier to domowa porażka z Widzewem. Sytuacja robi się gorąca, a coraz więcej wróbelków ćwierka, że John van den Brom w końcówce rundy gra o swoją posadę. Brak awansu do fazy grupowej europejskich pucharów „Kolejorz” miał sobie powetować dominując w lidze, a nic takiego nie ma miejsca. W Kielcach nie ma się co nastawiać na łatwą przeprawę. Korona punktuje mizernie i w tej chwili ma tylko punkt więcej niż znajdująca się w strefie spadkowej Puszcza. Kamil Kuzera i jego ekipa rozumieją powagę sytuacji.
Trzy pozostałe mecze tej kolejki w niedzielę. Na początek Cracovia zagra z Ruchem Chorzów. Pasy są ostatnio naprawdę fatalne i za chwilę mogą wylądować pod kreską. Ruch prawdopodobnie nad kreskę już w tym roku się nie wydostanie, a i wiosną będzie to szalenie trudne zadanie. „Niebiescy” uzbierali jak dotąd skromne 10 oczek i wygrali raptem jeden mecz. Nie jest to raczej zapowiedź fantastycznego widowiska przy Kałuży w Krakowie.
Na nieco więcej liczymy w drugim niedzielnym meczu. Legia po porażce z Aston Villą udaje się do Lubina. Zagłębie jest typowym średniakiem naszej ligi, ale jakby nie patrzeć ma raptem punkt mniej od wicemistrzów Polski, więc teoretycznie Miedziowi mogą przeskoczyć Legię w niedzielny wieczór. Kolejne straty będą dla stołecznego klubu bardzo bolesne i mogą powoli zacząć oznaczać, że misja zdobycia mistrzostwa będzie po prostu niemożliwa do realizacji. Granie pod presją to nic przyjemnego, ale Legia powinna się przyzwyczajać, bo w tej rundzie jeszcze kilka takich wyzwań z nożem na gardle, a wśród nich spotkanie z Alkmaar przy Łazienkowskiej.
Na finał prawdziwy hit tej kolejki. Raków po zwycięstwie w Austrii przedłużył swoje nadzieje na grę w europejskich pucharach wiosną. Teraz jednak ważna jest liga, a częstochowianie muszą się udać do Wrocławia. Śląsk już sam nie pamięta, kiedy ostatnio przegrał ligowy mecz. Wrocławianie idą jak burza i wypracowali sobie pięć punktów przewagi nad Jagą i jeszcze więcej nad resztą stawki. Raków ma wprawdzie w zanadrzu zaległy mecz, ale póki co dla Dawida Szwargi kluczowa jest niedzielna potyczka. Jeśli wygra Śląsk, trzeba będzie oficjalnie i z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jest to poważny kandydat do tytułu. Nawet jeśli wrocławianie przegrają, na półmetki ligi będą liderem, a to też znamienne. Dodatkowym smaczkiem spotkania będzie osoba Erika Exposito. Nie jest żadną tajemnicą, że latem Raków zagiął parol na Hiszpana, a Śląsk był gotowy finalizować transfer. Postawił się jednak trener Jacek Magiera. Jak widać – miał nosa. Exposito jest bez wątpienia najlepszym piłkarzem Ekstraklasy w tej rundzie i zapewnił Śląskowi mnóstwo punktów. Ciekawe, czy zapewni również w meczu z mistrzem Polski. Początek hitu weekendu w niedzielę o 17:30. Będzie się działo.