W sobotę w Serie A kawał meczycha – liderujący Milan zmierzy się z Atalantą Bergamo, która śrubuje serię meczów bez porażki. Po tej serii gier będziemy praktycznie na półmetku rozgrywek. Stefano Pioli tonuje jednak nastroje i mówi, że o Scudetto zacznie myśleć koło marca lub kwietnia. Póki co koncentrują się na każdym najbliższym meczu.
Milan w ostatniej kolejce ograł 2:0 Cagliari, a obie bramki zdobył wracający do gry i pełnej formy Zlatan Ibrahimović. Niemal 40-letni Szwed wciąż imponuje swoim snajperskim instynktem. Był to jego gol nr 11 i 12 w bieżących rozgrywkach. Więcej trafień ma tylko Cristiano Ronaldo. Również długowieczny, choć jednak kilka „wiosen” młodszy.
Milan z bilansem 13-4-1 prowadzi, mając trzy punkty więcej niż inny rezydent San Siro – Inter. Napoli jest sześć oczek za Interem, ale ma do rozegrania zaległy mecz z Juventusem, który na początku został zweryfikowany jako walkower, ale w grudniu ta decyzja została zmieniona. Gdzie w tym wszystkim jest Atalanta, dzisiejszy rywal Rossonerich? Otóż na 6. miejscu. Decyduje o tym przede wszystkim niemrawy start ćwierćfinalisty ostatniej edycji Champions League. Od 28 listopada Atalanta nie przegrała już żadnego meczu, w żadnych rozgrywkach. Seria spotkań bez porażki w lidze wyśrubowana została do liczby 9. Strata do Milanu wynosi jednak okrągłe 10 punktów. Z jednej strony dużo, ale z drugiej dziś można zniwelować ten dystans do siedmiu, a w dodatku będziemy dopiero w połowie sezonu.
Gołym okiem widać, że podopieczni Gian Piero Gasperiniego nieco odeszli od swojego szalonego wręcz stylu gry. Mecze Atalanty w sezonie 2019/20 były wręcz gwarancją kanonad. Atalanta bardzo dużo strzelała, ale sporo też traciła. Ostatnio bywa z tym różnie. Wciąż zdarzają się strzelaniny jak z kluczowych scen u Tarantino, ale jest też niemało meczów na 1:1, 0:0 itp.
Aktualna sytuacja w tabeli i forma obu drużyn każe nam patrzeć na dzisiejszy mecz jako prawdziwy szlagier. To dość zaskakujące. Gdyby kilka sezonów temu ktoś przesadnie interesował się rywalizacją Milanu z Atalantą, byłoby to odebrane w kategorii piłkarskiego hipsterstwa. Milan, choć to klub z wielkimi tradycjami i osiągnięciami, od praktycznie dekady nie potrafił nawiązać do swojej wielkości. W ostatnich siedmiu kampaniach nie zdołał na koniec zająć wyższego miejsca niż piąte! Niespodziewanie w bieżącym sezonie odpalił, a sygnałem tego była bardzo dobra druga runda w poprzednich rozgrywkach, okraszona passą meczów bez porażki. Trudno nie wiązać tego z transferem Ibry…
Atalanta to z kolei zaskoczenie ostatnich lat. Nigdy team z Bergamo nie należał do potentatów Serie A, ale Gasperini zbudował zespół, któremu się po prostu dobrze życzy. Grający otwarty, ofensywny futbol, a w dodatku zbudowany za stosunkowo niewielkie jak obecne czasy pieniądze. Atalanta nie kupuje gwiazd. Ona je tworzy.
Smaczku dzisiejszemu szlagierowi dodaje fakt, że w zeszłym sezonie Atalanta rozgromiła Milan aż 5:0! Był to grudzień 2019, zatem jeszcze przed powrotem Ibrahimovicia do Mediolanu. Rossoneri naprawdę osiągali swoje własne dno. Wkrótce jednak zaczęli się odradzać. W lipcu zremisowali z Atalantą 1:1, a dziś podejmują sąsiada z Lombardii jako lider rozgrywek.
O tym, że w Milanie poważnie myślą o mistrzostwie niech świadczy fakt, że poszerzana jest kadra zespołu. Podpisano właśnie Mario Mandżukicia, który ostatnio grał w Katarze, a także wypożyczono z Chelsea stopera, Fikayo Tomoriego.