To wspaniały sezon West Hamu. Po pierwsze półfinał Ligi Europy, a po drugie walka w Premier League do samego końca. Młoty znalazły patent na wielkich. Na własnym stadionie potrafiły pokonać: Tottenham, Liverpool, Chelsea i w końcówce namieszać w bitwie o mistrzostwo, remisując z Manchesterem City.
Zacznijmy od tego najświeższego spotkania. Manchester City miał trzy punkty przewagi nad Liverpoolem, a po drodze rozprawiał się z kolejnymi przeciwnikami. Ostatnio każdemu po kolei spuszczał srogie lanie – 5:1 Watfordowi, 4:0 Leeds United, 5:0 Newcastle i 5:1 Wolverhampton. Cztery mecze z rzędu i w każdym różnica bramek co najmniej +4. Pep Guardiola doskonale zdawał sobie sprawę, że w razie jakiejś sensacyjnej porażki o losie tytułu mogą zdecydować bramki. Jeszcze niedawno to Liverpool miał lepszy bilans bramkowy, ale już przed spotkaniem z Młotami było to +7 na korzyść City. I teraz było naprawdę blisko takiej sensacji. West Ham prowadził do przerwy 2:0 po dwóch trafieniach Jarroda Bowena. The Citizens w całej swojej historii w Premier League 52 razy przegrywali dwoma lub więcej bramkami do przerwy. 51 z tych spotkań przegrali, a zaledwie jedno zremisowali. Tym razem udało się cudem zremisować kolejne. Pomógł gol Grealisha po rykoszecie i samobój Vladimira Coufala.
Oczami wyobraźni widzieliśmy już Liverpool wygrywający z Southampton jakieś 5:0 i korespondencyjną walkę o mistrza w ostatniej, 38. kolejce. Multiliga, która przenosiłaby się co chwilę w te dwa miejsca, a wszyscy liczylibyśmy różnicę bramek. Ten scenariusz się jednak nie spełni. W całej sprawie prawie namieszał właśnie West Ham. Michal Antonio miał akcję na 3:1, ale nawet nie pomyślał, jak chce uderzyć. Jarrod Bowen miał nawet dwie. Śmiało mógł wziąć po tym meczu piłkę do domu. Niewiele brakowało, a do 38. kolejki usiedlibyśmy z kalkulatorami w dłoniach. Należy też docenić come back gości, bo Riyad Mahrez miał przecież karnego na 3:2, ale kapitalną interwencją popisał się Łukasz Fabiański. West Ham kolejny raz pokazał, że nie pęka, kiedy na London Stadium przyjeżdża wielki klub. Podejmuje rękawice i chce się bić, jak równy z równym. Manchester City miał już pełne gacie i musiał odrabiać stratę. Gdyby nie ten remis, to musiałby na Etihad stadium tylko zremisować z Aston Villą, by spokojnie świętować tytuł. Teraz musi wygrać.
To nie pierwszy raz, kiedy Młoty zatrzymują mocnego rywala na własnym obiekcie. To oni jako pierwsi w tym sezonie pokonali Liverpool, a było to w 11. kolejce. Ten mecz był także ważny pod innym względem. Wtedy poważnej kontuzji nabawił się Angelo Ogbonna, a wszedł za niego Craig Dawson, a więc trochę wyśmiewany letni transfer. Obecnie 32-letni środkowy obrońca w przeszłości grał w West Bromie i Watfordzie i z obydwoma klubami spadł z Premier League. I ten zwykły ligowy przecinak stał się jednym z największych bohaterów sezonu w West Hamie. Notował tak znakomite występy, że prędko zapomniano o Ogbonnie. Jego ofiarne interwencje z ćwierćfinału z Lyonem tak się wbiły w pamięć, że wygrał nagrodę dla najlepszego indywidualnego występu sezonu. Do poświęcenia w obronie dołożył tam także bramkę na 1:0. Ten wieczór w Lyonie to też był jeden z wielkich meczów West Hamu.
West Ham na swoim stadionie eliminował także Manchester City w Pucharze Ligi. To było przełamanie długoletniej passy The Citizens. W tych rozgrywkach nie przegrali od 26 października 2016 roku do 27 października 2021 roku, a więc przez pięć lat. W tym czasie odnieśli 23 zwycięstwa, w tym kilka po rzutach karnych i zgarnęli cztery Puchary Ligi z rzędu. Dopiero na drodze zespołu Guardioli stanął West Ham w osobie Alphonso Areoli, który tego dnia wyprawiał cuda. W karnych pomylił się tylko Phil Foden, a gospodarze trafili 5/5 i ktoś po raz pierwszy od pięciu lat rozprawił się z dominatorami tego pucharu. A to nie wszystko… innym nieoczywistym bohaterem w kolejnym wielkim meczu był Arthur Masuaku, który przecież nie gra regularnie i zdobył w tym sezonie tylko jedną bramkę w Premier League, ale… za to jaką! Po centrostrzale z lewego skrzydła, kiedy wyszedł mu spadający liść, który kompletnie zaskoczył Edouarda Mendy’ego. Chelsea wygrywała 1:0, a później 2:1, ale West Ham odwrócił tamten mecz w świetnym stylu. Kolejny gigant na deskach.
Śmiało można tytułować West Ham pogromcą wielkich zespołów. Wiele razy w takich spotkaniach błyszczał Jarrod Bowen. To zresztą najlepszy zawodnik Młotów w tym sezonie. 18 bramek i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach to wynik, wobec którego nie można przejść obojętnie. Jurgen Klopp już planuje zarzucić sieci na Anglika. Od pozostania Bowena i Rice’a zależy, czy West Ham będzie równie mocny w kolejnym sezonie.