Ten weekend obrodził w piłkarskie hity. Były prestiżowe derby Mediolanu, mecz Barca vs Atletico i dwa ważne mecze w Bundeslidze. Podsumujemy sobie ważne mecze w jednym miejscu.
W sobotę Inter miał okazję, żeby uciec od Milanu na sześć punktów i mieć w zanadrzu jeszcze jedno zaległe spotkanie. Długo w tym meczu prowadził, jednak Olivier Giroud w trzy minuty spłaszczył całą tabelę Serie A. W tej chwili wygląda to tak: Inter – 53 pkt, Napoli – 52 pkt, Milan – 52 pkt. Gdzieś tam w tle czai się jeszcze Juventus z 45 punktami i Atalanta z 43 punktami i meczem zaległym. Inter w Serie A nie przegrał od 16 października i starcia z Lazio, później było 11 zwycięstw (w tym seria ośmiu z rzędu) i trzy remisy. Inter zaczął derby lepiej, Milan długo przy życiu trzymał Mike Maignan, zatrzymując między innymi Dumfriesa w akcji sam na sam, ale skapitulował w 37. minucie po precyzyjnym uderzenu Ivana Perisicia.
Interem wstrząsnęły trzy minuty (od 75. do 78.). Giroud najpierw odebrał piłkę Alexisowi Sanchezowi i wykończył tę samą akcję wślizgiem, a później przyjął piłkę piętą i tyłem do bramki, zgubił De Vrija i pokonał Handanovicia. Słowieniec stwierdził później: – To nie Milan wygrał, ale Inter przegrał, bo mieliśmy wszystko pod kontrolą. Ostatni kwadrans był zły, a poza tym graliśmy normalnie. I rzeczywiście jest w tym trochę racji, bo Milan nie wyglądał na zespół, który miałby w derbach urwać punkty. Przegrywał co prawda tylko 0:1, ale nie miał za specjalnych okazji oprócz jednego strzału z daleka. Można sparafrazować komediowy klasyk Monty Pythona, że nikt nie spodziewał się francuskiej inkwizycji.
Liga hiszpańska to w tym sezonie w dużym stopniu nudy – dużo meczów po 0:0, zdecydowanie najwięcej spośród czołowych lig europejskich. Hit Barcelony z Atletico nie wpisał się w ten trend i nie rozczarował. Zobaczyliśmy aż sześć bramek i wreszcie naprawdę spektakularny mecz Barcelony. Adama Traore szalał z dryblingami, ale napastników wyręczali obrońcy – Jordi Alba trafił po fantastycznym woleju, bramkę zdobył też Araujo, a Dani Alves został najstarszym strzelcem gola w historii Barcelony, choć potem po idiotycznym faulu wyleciał z boiska… Barcelona nie stworzyła nie wiadomo ile okazji, ale była do bólu skuteczna prowadząc po 50 minutach już nawet 4:1. Skończyło się na 4:2. Xavi potrzebował zwycięstwa z tak silnym rywalem, nawet jeśli Atletico jest w sporym kryzysie. Barca dzięki wygranej wskoczyła do TOP4.
Dwa hity za to oglądaliśmy w Bundeslidze. W sobotę Bayern trzykrotnie wychodził na prowadzenie z RB Lipsk, za trzecim razem już ostatecznie. Skończyło się wynikiem 3:2, swoje trafienie dorzucił oczywiście Robert Lewandowski, mecz był ofensywny, ciekawy i na pewno nie jednostronny – z liczbą bliską 40 okazji z obu stron. To nie ten Lipsk, co wcześniej, ale wcześniejsze trzy zwycięstwa i przeciwstawienie się Bayernowi pokazały, że wszystko zmierza tam w dobrą stronę. Do TOP4 i miejsca w Champions League brakuje tylko trzech punktów. Bayern powiększył za to przewagę nad drugą Borussią Dortmund, która dostała srogie lanie od Bayeru Leverkusen. Kontuzjowany Haaland musiał oglądać z trybun Signal Iduna Park, jak jego zespół dostaje baty 2:5. "Aptekarze" w drugim meczu z rzędu kończą z piątką z przodu i tracą do BVB pięć punktów.