Choć jesteśmy już za półmetkiem sezonu w Serie A, to dziś Napoli z Juventusem zagrają przeciwko sobie po raz pierwszy. Po raz pierwszy w lidze, bo niecały miesiąc temu w meczu o Superpuchar Włoch Stara Dama pokonała 2:0 rywali z Neapolu.
Dlaczego oba zespoły staną przeciwko sobie po raz pierwszy w tym sezonie Serie A? Ano dlatego, że w październiku zeszłego roku mecz na Allianz Stadium nie doszedł do skutku. W Napoli na koronawirusa zachorowało kilka osób, w tym m.in. Piotr Zieliński, a lokalny sanepid zabronił drużynie podróżowania na mecz do Turynu. W godzinie spotkania Bianconeri i sędziowie zameldowali się na murawie, a Napoli, tak jak Stanowskiego pod umówionym jaworem, nie było.
Sprawa ciągnęła się tygodniami. Pierwsza decyzja przyznała walkower i ujemny punkt dla Napoli. Prezes Aurelio De Laurentiis od razu zapowiedział odwołanie, czując, że decyzja jest krzywdząca. W grudniu Napoli dostało prezent świąteczny od włoskiego Komitetu Olimpijskiego. Walkower i karę cofnięto. Mecz zostanie rozegrany, choć terminu póki co nie ustalono.
W międzyczasie Napoli zdążyło się już praktycznie wypisać z walki o Scudetto. Ostatnie rezultaty Azzurrich mogą martwić kibiców z Neapolu. Porażki z Veroną czy Genoą to po prostu bezpowrotnie stracone punkty. Milan odjechał już na dystans 12 oczek, a Juventus ma ich pięć więcej. Dziś nawet wygrywając Napoli nie dogoni więc Starej Damy. W tygodniu zespół Gennaro Gattuso pożegnał się także z marzeniami o obronie Pucharu Włoch. Nie dojdzie więc do powtórki sprzed roku, kiedy to Napoli właśnie z Juventusem walczyło w finale Coppa Italia. Atalanta ograła team Piotra Zielińskiego 3:1 i to ona zagra z Juve o trofeum. W ciągu miesiąca Napoli de facto straciło szansę na trzy trofea. Porażka w Superpucharze, odpadnięcie z Pucharu Włoch i do tego praktycznie pozbawienie się szans na walkę o Scudetto. Sezon uratować może triumf w Lidze Europy, ale nie ma się co oszukiwać – w konkurencji z takimi firmami jak Tottenham czy Manchester United nie będzie to łatwe zadanie. Zresztą już w 1/16 finału w najbliższy czwartek neapolitańczyków czeka wymagająca próba – pierwszy z dwóch meczów z hiszpańską Granadą.
Napoli ma więc trudny czas, a Juventus wręcz przeciwnie. W tym roku Stara Dama przegrała tylko raz – z Interem w Derby d’Italia. Zrewanżować Nerazzurrim udało się w Pucharze Włoch. Poza tym Juve wygrywa mecz za meczem i poważnie myśli o dogonieniu mediolańskiego duetu, który przewodzi stawce wyścigu o Scudetto. Na pewno nikt w Turynie łatwo nie zrezygnuje z myśli o zdobyciu mistrzostwa po raz 10. z rzędu. Andrea Pirlo nie chce zostać zapamiętany jako ten trener, który przerwał dominację Bianconerich na krajowym podwórku.
Siłą Juventusu na pewno jest mocna defensywa, która dopuściła w tym sezonie do straty raptem 18 goli – nikt w lidze nie broni lepiej. To zresztą także zasługa niemal bezbłędnego Wojciecha Szczęsnego. W ofensywie wciąż najwięcej zależy od Cristiano Ronaldo, który mimo upływu lat rządzi. Z 16 bramkami na koncie jest liderem wyścigu o koronę króla strzelców. Ma zresztą się na kim wzorować pod względem długowieczności. O ataku liderującego Milanu decyduje rocznikowy 40-latek – Zlatan Ibrahimović. W jego wypadku wiek to tylko liczba.
Z polskiego punktu widzenia mecz Napoli z Juventusem to oczywiście konfrontacja Zielińskiego ze Szczęsnym. O ile ten pierwszy zagra. Z Atalantą był najgorszy na boisku i już nie pierwszy raz w ostatnim czasie mocno zawiódł. Obniżkę formy dostrzegli dziennikarze, dając mu bardzo niskie noty za występ. Gattuso także ślepy nie jest i choć Zieliński miał do tej pory raczej niepodważalną pozycję w zespole, to być może trafi na karnego jeżyka na ławce.
Jednak wydaje się, że nie forma Zielińskiego jest największym zmartwieniem Gattuso w kontekście dzisiejszego meczu. Z gry wypada sporo piłkarzy z Kalidou Koulibalym na czele. Nie ma też m.in. Driesa Mertensa czy Kostasa Manolasa. Pirlo może wystawić w zasadzie galowy skład, a jego były partner ze środka pola reprezentacji Italii głowi się, szczególnie nad zestawieniem obrony.