Skip to main content

Na czoło Premier League wysunął się Liverpool i najwyraźniej wzorem ubiegłego sezonu The Reds chcą mocniej wcisnąć pedały i rozpocząć samodzielną ucieczkę. Jak na razie podopieczni Jurgena Kloppa wypracowali sobie cztery punkty przewagi, ale różnica ta po świątecznej kolejce może być większa, bo Liverpool zagra ze słabym West Bromem, podczas gdy kolejkę w Boxing Day rozpoczyna konfrontacja Leicester – Man Utd, czyli drugiej z trzecią drużyną ligowej tabeli.

Lisy nadal grają zerojedynkowo – albo wygrywają, albo przegrywają. Jednak zwycięstw jest znacznie więcej, bo aż dziewięć, przy pięciu porażkach. Ekipa Brendana Rodgersa swoją przynależność do czołówki potwierdziła w zeszłej kolejce, pokonując 2:0 Tottenham. Powtarza się zresztą sytuacja z zeszłego sezonu, kiedy długo to właśnie Lisy razem z Manchesterem City stanowiły jako takie zagrożenie dla Liverpoolu, a potem już tylko stanowiły uzupełnienie podium. Leicester zaliczyło jednak fatalny finisz rozgrywek po restarcie ligi i w efekcie wypadło poza TOP 4. Rodgers nie chce popełnić tych błędów.

Spotkanie z Manchesterem United to dla Leicester spore wyzwanie. W zeszłym sezonie Czerwone Diabły dwukrotnie pokonały Lisy – we wrześniu 1:0 po golu Marcusa Rashforda z rzutu karnego, a następnie 2:0 w lipcu, w ostatniej kolejce pandemicznej części rozgrywek, przy pustych trybunach King Power Stadium. Trafiali Bruno Fernandes i Jesse Lingard. Gdyby tamten mecz zakończył się wygraną Lisów, to właśnie ekipa Rodgersa grałaby w Lidze Mistrzów. Wtedy jednak Leicester było zdecydowanie bez formy.

Po odpadnięciu z Champions League stołek Ole Gunnara Solskjaera znów stał się gorącym krzesłem,  a jak bumerang wróciły spekulacje o zatrudnieniu w miejsce Norwega byłego trenera Tottenhamu, Mauricio Pochettino. Teraz te plotki ucichną – raz, że Solskjaer znów się wyratował, a dwa, że Pochettino na 99% trafi do PSG w miejsce Tuchela. Wróćmy jednak do tego "wyratowania". Mimo klęski w Lidze Mistrzów kibice Man Utd dostali ostatnio trochę powodów do optymizmu. W lidze Red Devils nie przegrali od 1 listopada i meczu z Arsenalem, który notabene był ostatnim zwycięstwem Kanonierów w lidze. Składa się na to 7 zwycięstw i 1 remis drużyny z Old Trafford. Ten remis to derbowe 0:0 z Man City, zatem o ten rezultat ciężko mieć pretensje do drużyny i trenera. Bruno Fernandes i spółka znów brylują, więc można się spodziewać, że na jakiś czas umilkną dyskusje na temat nowego trenera Czerwonych Diabłów. Zapewne do kolejnego kryzysu, bo przecież tak cały czas wygląda cykl pracy Solskjaera…

Obaj trenerzy nie mają przed sobotnim hitem  Premier League większych problemów. Rodgers już przywykł do nieobecności Ricardo Pereiry oraz Çağlara Söyüncü i świetnie radzi sobie bez tych defensorów. W Manchesterze United brakuje mało istotnych postaci, takich jak Phil Jones czy Marcos Rojo. Dla niektórych niespodzianką może być fakt, że obaj są jeszcze w kadrze klubu z Old Trafford.

Czy strzelający jak na zawołanie Jamie Vardy będzie katem Manchesteru? Czy może Bruno Fernandes znów zaliczy gola lub asystę i pognębi Lisy. A może padnie remis i najbardziej ucieszy się Klopp? To powinien być kawał meczu i naprawdę mocne wejście w Boxing Day.

Related Articles