Skip to main content

Losowanie grup eliminacyjnych, choć czasem może nieco niedoceniane, jest jednym z ważniejszych momentów całego procesu kwalifikacyjnego. Dziś poznamy rywali w walce o Katar 2022. I choć jeszcze ich nie znamy, to już wiemy, że o awans będzie znacznie trudniej niż w przypadku eliminacji do Euro. Trafiliśmy do koszyka nr 2, a tylko zwycięzcy grup mają zapewnioną kwalifikację. Losowanie jest zresztą dużo bardziej skomplikowane.

Jak wspomnieliśmy – awans na Mundial uzyskają zwycięzcy grup. Będzie ich 10. Drużyny z drugich miejsc i dwie ekipy z klucza Ligi Narodów (najwyżej notowane w tych rozgrywkach, które nie zajmą w eliminacjach miejsc 1-2) utworzą dwuetapowe baraże. Po pierwszym etapie ma placu boju zostanie 6 drużyn – w tej fazie gospodarzem barażu jest drużyna rozstawiona, a rozstawionych będzie sześć zespołów z najlepszym bilansem drugich miejsc. Pozostałe cztery plus ekipy z Ligi Narodów będą dolosowane i zagrają na wyjeździe. Zwycięzcy pierwszej rundy barażowej zagrają w drugiej rundzie. Tutaj gospodarz będzie już losowany, a trzech zwycięzców uzyska awans na Mistrzostwa Świata. Nie trzeba zatem być Pitagorasem, by zauważyć, że tylko trzy z dwunastu drużyn w barażach pojadą do Kataru. Sito jest więc bardzo gęste. 
 

A wygranie grupy w przypadku Polaków, szczególnie grających tak jak ostatnimi czasy, będzie graniczyło z cudem. Żaden z zespołów z pierwszego koszyka nie jest na takim poziomie, byśmy mogli zostać uznani za faworyta. Niby Dania to żaden potentat, ale dobrze pamiętamy 0:4 z Kopenhadze. Pozostałe ekipy to praktycznie same tuzy.

Drugi koszyk możemy pominąć, bo sami w nim jesteśmy, więc nie trafimy na pewno na ekipy typu Szwajcaria, Szwecja, Ukraina itd.

Teoretycznie problemem dla Orłów Brzęczka mogą okazać się niektórzy rywale z koszyka trzeciego.  A mamy tu Rosję, Węgry, Irlandię czy przede wszystkim Norwegię z Erlingiem Haalandem i Martinem Odegaardem na czele. Skandynawowie to ekipa, która dopiero rozwija skrzydła i niebawem może być groźna dla zespołów pokroju biało-czerwonych. O ile już nie jest. Na pewno lepiej byłoby trafić na innych przybyszy z północy – Finów, albo znajomych z Euro 2016 – Irlandię Północną.

W teorii w niższych koszykach nie powinno nas spotkać nic złego, ale to tylko teoria, a kłopoty ze Słowenią mamy na świeżo, Bośnia to także nie jest przypadkowy zespół, podobnie jak inne bałkańskie ekipy – Czarnogóra czy Macedonia Północna. Słowem – faworytami będziemy, ale bez zbytniej pewności.

O tym czy trafimy do grupy pięcio czy sześciozespołowej zdecyduje nasz rywal z koszyka 1. Jeśli będzie nim finalista Ligi Narodów (Hiszpania, Włochy, Belgia lub Francja), wówczas nasza grupa będzie mniejsza – unikniemy mało prestiżowych starć z Maltą, Mołdawią, Liechtensteinem, Gibraltarem lub San Marino, których wynik i tak jest z góry przesądzony.

Ze względów politycznych w grupach nie może dojść do kilku pojedynków – Kosowa z Bośnią, Serbią i Rosją, a także Ukrainy z Rosją. Co więcej – w jednej grupie mogą znaleźć się co najwyżej dwa zespoły spośród krajów: Białoruś, Estonia, Wyspy Owcze, Finlandia, Islandia, Łotwa, Litwa, Norwegia, Rosja, Ukraina – to już uwarunkowane kwestiami pogodowymi (długa, dokuczliwa zima).

Jest także klucz odległościowy, który wyklucza kilka wariantów, ale chyba nie sensu dalej się nad tym rozwodzić.

Eliminacje wystartują już w marcu, a w listopadzie będzie po wszystkim. Czeka nas więc sprinterski wyścig o udział w Mundialu. Już w marcu możemy rozegrać trzy spotkania o punkty, więc selekcjoner, który jak sam twierdzi potrzebuje czasu, ma go coraz mniej. Oby nie opuściło go szczęście, które będzie tak potrzebne, szczególnie dziś.

Jest bowiem spora różnica czy zagramy z Hiszpanią, Norwegią, Słowenią i Armenią czy może z Danią, Finlandią, Luksemburgiem, Andorą i San Marino…

Dziś wieczorem wszystko będzie jasne.

Related Articles