Skip to main content

Dziś w Serie A bardzo ciekawie zapowiada się spotkanie Lazio z Juventusem. To mecz z podtekstami, które kręcić się będą wokół nazwisk obu szkoleniowców.

Przypomnijmy, że po sezonie 2018/19 Juventus rozstał się z Massimiliano Allegrim, który rokrocznie wygrywał tytuły mistrzowskie, na ogół dokładając do tego triumfy w krajowym pucharze. Uznano, że Stara Dama potrzebuje czegoś więcej. Potrzebuje zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Allegri docierał do finałów, ale tam przegrywał z Barceloną i Realem. Tym, który miał zmienić oblicze Bianconerich namaszczony został Maurizio Sarri. Trener, który świetnie spisywał się w Napoli. Potem przez chwilę popracował w Chelsea. Tam zdobył pierwsze trofeum w swojej karierze, wygrywając Ligę Europy po finale z Arsenalem.

Przygoda Sarriego z Juventusem nie okazała się długa. Przepracował w stolicy Piemontu tylko jeden sezon. Juventus wygrał kolejne Scudetto, ale styl gry drużyny zamiast ewoluować, raczej zmienił się na gorsze. W tak kiepskim stylu Juve nie wywalczyło mistrzostwa od dawna. Sarri choć nie był już mianowany „zero tituli”, musiał odejść. Zastąpił go Andrea Pirlo, co było przyjęte przez fanów w Turynie entuzjastycznie. Historię Pirlo pamiętamy doskonale. Juventus nie wygrał żadnego trofeum, a w lidze cudem załapał się do czołowej czwórki. Gdyby nie wyjątkowej skali frajerstwo Napoli w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, dziś turyńczycy nie graliby w Champions League! Pirlo oczywiście wyleciał z pracy, a Sarri mógł odczuwać schadenfreude. Za jego kadencji tak źle nie było.

Na ratunek Juve zawołało więc Allegriego. Ten próbuje postawić drużynę na nogi, ale nie idzie to łatwo. Nie dość, że latem klub opuścił Cristiano Ronaldo, to jeszcze nie postarano się o przypływ świeżej krwi. Trudno nie odnieść wrażenia, że Stara Dama nomen omen mocno się zestarzała. Symptomy wypalenia widać było za Sarriego, a za Pirlo przybrały jeszcze większy wymiar. Póki co Allegri nie jest żadnym cudotwórcą. Wprawdzie w Lidze Mistrzów ma komplet punktów po czterech meczach, ale sytuacja w Serie A staje się dużym problemem. Do dzisiejszego spotkania z Lazio Bianconeri przystępują z 8. miejsca. Bilans? 5 zwycięstw, 3 remisy i 4 porażki. Bramkowy? 16-15. Powodów do zadowolenia nie ma. Prowadzące Napoli ma 12 oczek więcej. Sezon dopiero się rozkręca, a Scudetto właściwie już teraz jest jedynie mrzonką. Patrzeć trzeba raczej na miejsce 4., by uniknąć katastrofy w postaci braku awansu do Ligi Mistrzów.

A Lazio? Na swoim poziomie. Po odejściu Simone Inzaghiego można było się zastanawiać czy drużyna utrzyma się w szerokiej czołówce Serie A. Póki co Sarri wywiązuje się ze swoich zadań przyzwoicie. Biancocelesti zajmują 6. miejsce i mają 3 punkty więcej niż dzisiejszy rywal. Drużynę wciąż za uszy ciągnie Ciro Immobile, który pod nieobecność Ronaldo i Lukaku stał się murowanym faworytem do korony króla strzelców. Włoch strzelił już 10 bramek, a przy dwóch notował asysty. Niestety dla fanów Lazio – w dzisiejszym szlagierze prawdopodobnie nie zagra z powodu kontuzji!

Piłkarzy Juve próżno szukać w czołówce klasyfikacji strzelców. Paulo Dybala jest najlepszy i ma… 3 bramki na koncie. Właśnie brak snajpera z prawdziwego zdarzenia jest jednym z głównych problemów Allegriego. Oprócz Dybali w kadrze są Alvaro Morata, Moise Kean czy Federico Chiesa, ale żaden nie jest w stanie wziąć na siebie ciężaru taśmowego zdobywania bramek. Sarriego martwi nieobecność Immobile, a w Allegri nie może skorzystać z Giorgio Chielliniego. Pod znakiem zapytania stoją z kolei występy Dybali, Aarona Ramseya i Federico Bernardeschiego. Nie zagra też Mattia De Sciglio.

Co ciekawe, w ostatnich 17 latach Lazio wygrało z Juventusem zaledwie jeden mecz ligowy. Było to w sezonie 2019/20, gdy Juve prowadził… Sarri. Ekipa dowodzona wówczas przez Inzaghiego wygrała u siebie 3:1. Teraz Sarri jest po drugiej stronie barykady i chce vendetty za to, jak potraktowano go w stolicy Piemontu. Początek tego spotkania na Stadio Olimpico o 18:00.

Related Articles