Skip to main content

To już pewne – rozgrywki ukraińskiej Premier Lihi zostaną wznowione jeszcze w tym miesiącu. Tytułu mistrzowskiego sprzed dwóch lat bronić będzie Dynamo Kijów, bowiem ubiegły sezon nie został dokończony z powodu rosyjskiej inwazji, w związku z czym mistrza nie wyłoniono. Paradoksalnie im bliżej startu rozgrywek tym coraz mniej wiadomo.

Jak to możliwe? Jeszcze w lipcu piłkarskie władze Ukrainy podały do oficjalnej wiadomości decyzję o wznowieniu rozgrywek. Ukraiński minister sportu, Wadym Hutcajt informował: „Uzgodniliśmy, że wspólnie z Ukraińskim Związkiem Piłki Nożnej, Ministerstwem Obrony, Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, Ministerstwem Gospodarki, Policją Narodową, Państwowym Pogotowiem Ratunkowym wypracujemy procedurę organizowania i przeprowadzania zawodów.”. Pierwsze doniesienia były oszczędne w szczegóły, ale dość konkretne. Szesnastozespołowa liga ma grać przy pustych trybunach i pod ochroną wojska. Na każdym stadionie zostaną zamontowane syreny alarmowe, a w przypadku zagrożenia dla piłkarzy i sztabów szkoleniowych będą przygotowane specjalne schrony. Według wstępnych informacji arenami zmagań poszczególnych drużyn mają być miasta zachodniej Ukrainy: Kijów, Lwów, Użhorod i Tarnopol.

Tymczasem z każdym tygodniem informacji o nadchodzącym sezonie ubywa lub są szczątkowe. Wszystko z uwagi na względy bezpieczeństwa. Na dzień dzisiejszy nie ma pewnej daty startu rozgrywek. Minister Hutcajt jako dzień inauguracji wskazywał 23 sierpnia, który na Ukrainie jest Świętem Flagi. Jednak kilkanaście dni temu ukraiński dziennikarz Ihor Cyganik informował, iż sezon ruszy 20 sierpnia, ale czy faktycznie tak będzie i czy zostanie podjęta decyzja o przedstawieniu do wiadomości publicznej terminarza dowiemy się niemal w ostatniej chwili. Ze względu na potencjalne zagrożenie atakiem ze strony Rosjan jest wielce prawdopodobne, iż cały kalendarz rozgrywek zostanie utajniony, a o miejscu i wyniku konkretnych spotkań będziemy dowiadywać się z opóźnieniem. Bez zmian pozostaje kwestia gry ukraińskich zespołów w europejskich pucharach. Szachtar Donieck swoje mecze będzie rozgrywał na stadionie warszawskiej Legii. Domowym obiektem Dynama Kijów będzie obiekt Łódzkiego Klubu Sportowego, bez względu na to czy kijowianie zagrają w Champions League czy w Lidze Europy. Jedynie Dnipro zdecydowało się na grę w słowackich Koszycach.

Kto zatem wystartuje w nowym sezonie Premier Lihi? Oprócz trzech wspomnianych wyżej pucharowiczów będą to: Czornomorec Odessa, Worskła Połtawa, FK Lwów, FK Oleksandria, Metalist 1925 Charków, Zoria Ługańsk, Weres Równe, Kołos Kowaliwka, Ruch Lwów, Inhułeć Petrowe, FK Mynaj oraz dwa zespoły dokooptowane z Perszej Lihi – Metalist Charków i Krywbas Krzywy Róg. Dojdzie więc do sytuacji bez precedensu, w której w derbowym starciu zmierzą się dwa charkowskie Metalisty. Dlaczego liga została rozszerzona o dwóch pierwszoligowców? Tak naprawdę liczba drużyn nie uległa zwiększeniu, ale zmiana uczestników związana jest z decyzją Desny Czernichów i FK Mariupol o nieprzystąpieniu do rozgrywek. Władze obu klubów nie widzą obecnie możliwości wzięcia udziału w najbliższym sezonie dlatego ich miejsca w lidze zostały „zamrożone”. To wspaniały gest ukraińskich władz piłkarskich.

Trudno spodziewać się jakichś nieprawdopodobnych emocji w tej nietypowej i jednocześnie niezwykle trudnej sytuacji. Exodus obcokrajowców, którzy napędzali rozgrywki naszych wschodnich sąsiadów, był olbrzymi. Z samych tylko gwiazd Premier Lihi pożegnano bezpowrotnie m.in. Davida Neresa (Benfica Lizbona), Benjamina Verbiča (Panathinaikos Ateny), Witalija Mykołenkę (Everton) czy Władysława Supriagę (Sampdoria Genua). W ich przypadku mówimy o transferach definitywnych. Na wypożyczenie trafili choćby Manor Solomon (Fulham), Marlon (AC Monza) czy Tete (Olympique Lyon). Trudno im się dziwić, kiedy codziennie w social mediach można zobaczyć kolejne wybuchy i ofiary wojny na Ukrainie. Jednak wznowienie ligi piłkarskiej z pewnością będzie niezwykle pozytywnym bodźcem dla dotkniętego wojną ukraińskiego narodu i jego morale.

Największe obawy związane ze startem ukraińskich rozgrywek to zachowanie ludzi – piłkarzy, trenerów, członków sztabów szkoleniowych. Prowadzenie ligi w warunkach wojennych to rzecz znana w historii świata. Natomiast po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sytuacją w XXI wieku, w dobie maksymalnej digitalizacji nie tylko sportu, ale także życia sportowców. Czy oni naprawdę zdają sobie sprawę z podejmowanego ryzyka? Przecież organizacja rozgrywek w obecnej sytuacji geopolitycznej będzie obarczona nieprawdopodobnym reżimem w każdym możliwym aspekcie. Dotyczy to w największym stopniu komunikacji ze światem zewnętrznym, czyli kibicem. Doświadczenia wielu poprzednich tygodni pokazują, że publikacja choćby najmniejszego filmu na Instagramie czy Tik Toku jest śmiertelnie niebezpieczna nie tylko dla jego autora, ale także dla jego najbliższego otoczenia. Tu należy postawić pytanie, czy piłkarze będą w stanie oprzeć się pokusie nowoczesnych technologii na rzecz bezpieczeństwa, zdrowia i życia.

– To bardzo ważne, aby przywrócić Ukrainie wielką piłkę nożną, podobnie jak inne rozgrywki mistrzowskie. Ukraińskiego sportu i woli zwycięstwa na wszystkich frontach nie da się powstrzymać. Mocno stoimy na froncie sportowym. Nieustannie udowadniamy, że Ukraińcy to naród zwycięzców. – podkreśla minister Hutcajt. Każdą naszą wątpliwość zweryfikuje nie tylko boisko, ale przede wszystkim rzeczywistość, w której się obecnie znajdujemy. Odkładając na bok wszystkie „wojenne” aspekty rywalizacji na Ukrainie stawiamy sobie i Wam jedno, konkretne, piłkarskie pytanie – kto będzie mistrzem? Szachtar? Dynamo? A może ktoś inny sprawi niespodziankę?

Related Articles