To była dogrywka numer cztery na tym turnieju i tylko kilkunastu sekund zabrakło, żebyśmy mogli oglądać drugi konkurs rzutów karnych. W 121. minucie spotkanie zyskało bardzo nieoczekiwanego bohatera – Artema Dowbyka, który ledwo się na te mistrzostwa załapał. To on trafił na 2:1 i dał awans do ćwierćfinału.
Artema Dowbyka na dobrą sprawę na turnieju w ogóle nie powinno być. Najpierw miał wielkie szczęście, bo ze składu wyleciał Junior Moraes. Później brutalnie sfaulowany został Artem Biesiedin, a Andrij Jarmołenko już słaniał się na nogach i w 106. minucie Andrij Szewczenko musiał na boisko wprowadzić właśnie Dowbyka. To był jego pierwszy występ na tym turnieju i najważniejsze 14 minut w całej karierze. Strzałem z główki dał Ukraińcom awans do ćwierćfinału. Zdobył drugą najpóźniejszą bramkę w historii mistrzostw Europy. Później do siatki trafił tylko Semih Senturk w 2008 roku. Jeden krótki moment i Europa wie, kim jest Artem Dowbyk.
Bohaterem tego spotkania i najlepszym piłkarzem był Ołeksandr Zinczenko. Kiedy zdobył bramkę na 1:0, to oprócz wielkiej radości – położył też palec na ustach, kierując ten przekaz do krytykujących wcześniej i jego, i reprezentację Ukrainy. Angielskie "tackle" to coś, co trudno przetłumaczyć na język polski, bo jest to coś w rodzaju bloku na przeciwniku w bezpośrednim pojedynku. Zinczenko ma najwięcej takich interwencji spośród wszystkich zawodników na Euro 2021, czyli 15. We wcześniejszych spotkaniach grał jednak w środku pola i nie dokładał czegoś ekstra w akcjach ofensywnych. Tym razem Andrij Szewczenko zmienił mu pozycję i wystawił na lewym wahadle. Poskutkowało to golem, asystą oraz nagrodą dla najlepszego zawodnika meczu od Heinekena.
Liderem klasyfikacji strzelców mógłby właśnie być… Emil Forsberg. Szwed najpierw wyrównał w pierwszej połowie na 1:1, a później trafił jeszcze w słupek i poprzeczkę. Można sobie pogdybać, że kilkanaście centymetrów – w jednej sytuacji w lewo, a w drugiej w dół i miałby już na turnieju sześć goli. A tak całe mistrzostwa kończy z czterema trafieniami. Ukraińcy bardzo dobrze wyłączyli z gry przede wszystkim Isaka, ale Emil Forsberg trochę im uciekał. Spotkanie dobrze wyglądało do jakiejś 70. minuty, później oba zespoły bały się otworzyć, żeby przypadkiem nie stracić gola i oglądaliśmy flaki z olejem i czekanie tylko na dogrywkę.
A w dodatkowym czasie mecz miał na pewno jednego antybohatera w postaci Marcusa Danielsona. Stoper szwedzki trafił w piłkę, ale zaatakował wysoką nogą Biesedina. Patrząc na to, jak nienaturalnie wygięła mu się noga – można tylko odwracać wzrok… Biesiedin na tych mistrzostwach już nie zagra, ponieważ po takim faulu ma uszkodzone więzadło. Ukraińcy mecz okupili kontuzjami, ale wyrównali swój największy rekord w historii – ćwierćfinał na wielkiej imprezie. Z Anglią już po prostu nic nie muszą i to będzie ich największy atut.