Skip to main content

Manchester City kończy dziś ośmiodniową wspinaczką na trzy górskie szczyty o najwyższej trudności. W zeszłą sobotę podopieczni Pepa Guardioli pokonali 1:0 Chelsea, we wtorek ulegli PSG w Lidze Mistrzów, a dziś kończą ten cykl meczem na Anfield Road. Do oglądania starcia Liverpool – Man City nikogo raczej nie trzeba dwa razy zachęcać.

Tutaj niemal z urzędu musi dziać się dużo. W ostatnich latach pojedynki drużyn prowadzonych przez Guardiolę i Kloppa dostarczały niezwykłych emocji i wielu bramek. Sezon 20/21 należał do Citizens, którzy odebrali Liverpoolowi tytuł mistrzowski, a w bezpośrednim meczu na Anfield w lutym tego roku wygrali aż 4:1. To był koszmarny dzień dla Alissona Beckera. Bramkarz The Reds popełniał tak kuriozalne błędy, jakich nie popełniał nigdy dotąd, ani nigdy później. Rozpędzony Manchester City przejechał się po aktualnym wówczas mistrzu kraju. A wynik mógł być jeszcze wyższy, ale Ilkay Gundogan nie wykorzystał rzutu karnego. Zrehabilitował się później dwoma bramkami, ale niestrzelony karny to świecka tradycja The Citizens w meczach z Liverpoolem. Nie inaczej było przecież w listopadzie 2020, gdy na Etihad padł remis 1:1, a z wapna pomylił się Kevin De Bruyne. Wcześniej wspomnieć należy choćby fatalne pudło Riyada Mahreza z jedenastu metrów w sezonie 2018/19, kiedy to Algierczyk mógł dać ekipie Guardioli zwycięstwo 1:0. Jeśli dziś sędzia Paul Tierney przyzna rzut karny gościom, strzelec niemal na pewno będzie musiał poradzić sobie ze sporym stresem. No chyba, że Guardiola w końcu postawi na Edersona, który ponoć na treningach jest w tym elemencie wyśmienity. Póki co jednak Katalończyk nie odważył się na taki ruch.

Pokiereszowany przez kontuzje defensorów i słabą formę Alissona Liverpool nie był godnym rywalem dla Manchesteru City w ostatnim meczu, ale dziś sytuacja jest inna. Ekipa Kloppa znów gra rock’n’roll i jest mocnym kandydatem do laurów zarówno w Premier League, jak i Champions League. Jak na razie The Reds punkty stracili tylko dwa razy – remisując 1:1 z Chelsea i ostatnio 3:3 z Brentford. W Lidze Mistrzów ograli 3:2 Milan, a w miniony wtorek aż 5:1 FC Porto. Ofensywa spisuje się wyśmienicie, a Mohamed Salah strzelił od początku sezonu już 8 goli. Kloppa przede wszystkim cieszyć musi jednak komfort przy wystawianiu linii obrony. W sezonie 20/21 przypominało to budowanie z klocków, w których ktoś wygubił połowę elementów. Teraz wszystko gra, choć pewnie Niemiec wolałby mieć dziś do dyspozycji Trenta Alexandra-Arnolda. Młody Anglik nie zagra z powodu urazu, podobnie jak Thiago Alcantara i Harvey Elliott. Przy problemach z poprzedniego sezonu to jednak naprawdę drobnostka.

U Guardioli niedostępni są Benjamin Mendy, który w ostatnim czasie niebo ogląda w kratkę, a także bohater lutowego starcia – wspomniany Gundogan. Wciąż dochodzi do siebie Oleksandr Zinczenko i jego prawdopodobnie dziś również na Anfield nie zobaczymy. Citizens nie mogą mówić o perfekcyjnym starcie rozgrywek 21/22. Porażka z Tottenhamem była niespodziewana i dość bolesna, a i remis z Southampton to wynik sporo poniżej oczekiwań. W dodatku we wtorek na Parc des Princes PSG udowodniło swoją siłę, a zdaniem wielu udowodniło też, że w projekcie Guardioli brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Zdają się to potwierdzać słowa samego szkoleniowca, który jest zadowolony z postawy swojej drużyny w Paryżu.

– Myślę, że zaprezentowaliśmy się naprawdę świetnie w dwóch poprzednich spotkaniach. Mimo niekorzystnego wyniku we Francji, poziom naszej gry był fantastyczny. Na Stamford Bridge było podobnie i mam nadzieję, że będziemy w stanie kontynuować takie występy w najbliższych miesiącach – powiedział Guardiola.

Żaden szanujący się fan Premier League nie przegapi dzisiejszej batalii, która rozpocznie się o 17:30.

Related Articles