Athletic Bilbao zagrał już w tym sezonie w finale Superpucharu Hiszpanii, a także w zaległym finale Pucharu Króla. Dziś trzeci finał z udziałem Basków, trzeci na Estadio de la Cartuja w Sewilli. Rywalem Barcelona, co z automatu rodzi sporo smaczków.
Po pierwsze w poprzedniej edycji Copa del Rey obie ekipy zmierzyły się na etapie ćwierćfinału. Samobójczy gol Sergio Busquetsa w doliczonym czasie gry rozstrzygnął spotkanie. Athletic wygrał 1:0, a potem dotarł do finału. Finału, na którego rozegranie czekał… rok. Historia przekładanego meczu z Realem Sociedad była już przytaczana nie raz. W końcu 3 kwietnia, dokładnie dwa tygodnie temu, Athletic zagrał ten zaległy finał, przegrywając go po bardzo kiepskim meczu.
Po drugie we wspomnianym finale Superpucharu podopieczni Marcelino Garcii Torala mierzyli się właśnie z Barceloną. Duma Katalonii prowadziła 2:1, ale znów w doliczonym czasie gry straciła bramkę. W dogrywce straciła kolejną, a frustrację Blaugrany najlepiej spuentowała czerwona kartka Leo Messiego w 120. minucie. Ekipa Ronalda Koemana nie zdobyła trofeum.
W styczniu pomiędzy finałem w Sewilli Barca i Athletic zmierzyły się ze sobą także dwukrotnie w meczach ligowych. W obu meczach górą byli Katalończycy (3:2 i 2:1). W obu do siatki trafiał Messi. Argentyńczyk jest zresztą katem Basków z Bilbao. W karierze strzelił już tej drużynie 27 goli i dorzucił 11 ostatnich podań. Aż 6 goli i 3 asysty pochodzą z Copa del Rey.
Dla Athleticu zwycięstwo to szansa na grę w Lidze Europy w kolejnym sezonie. Przez La Liga droga wydaje się być już zamknięta. Drużyna Marcelino nie wygrała ligowego meczu od 7 marca. Porażka z Atletico i cztery kolejne remisy spowodowały, że szanse Basków na zajęcie 6. lub 7. miejsca są wyłącznie matematyczne. Świadomy tego szkoleniowiec w ostatniej kolejce dał odpocząć najlepszym zawodnikom. Ci mają być dziś w pełni sił i formy, bo poprzeczka wymagań wisi naprawdę wysoko.
Barcelona po porażce w klasyku musi szybko poprawić sobie nastroje i wreszcie wygrać jakieś trofeum. Cały sezon 19/20 skończyła bez choćby jednej zdobyczy, co na Camp Nou nie wydarzyło się od wielu lat. W tym roku wciąż jest całkiem spora szansa na podwójną koronę, ale jeśli dziś w stolicy Andaluzji podopiecznym Koemana podwinie się noga, może skończyć się także spektakularną klęską i drugim z rzędu sezonem bez trofeum.
W zespole z Bilbao nie ma żadnych problemów kadrowych. Barcelona już do końca rozgrywek musi radzić sobie bez Ansu Fatiego i Coutinho. Kontuzjowany jest również drugi bramkarz, Neto. Pod znakiem zapytania stoi występ Gerarda Pique. Holenderski szkoleniowiec Blaugrany nie powinien jednak narzekać, bo miewał w tym sezonie dużo większe trudności z zestawieniem składu, szczególnie linii obrony.
Porównując formę obu ekip, mimo wszystko trzeba stawiać na Barcelonę, która w minioną sobotę przegrała pierwszy ligowy mecz w 2021 roku. Athletic zakotwiczył w środku stawki i generalnie rozczarowuje, choć mimo wszystko ma szasnę skończyć sezon z podwójną koroną. Jedną już zdobył, właśnie na Cartuja w Sewilli i właśnie po meczu z Barceloną. Czy historia się powtórzy? Start spotkania o 21:30.