Skip to main content

Boxing Day to ten dzień w kulturze Wielkiej Brytanii, kiedy ludzie wręczają sobie prezenty. Dla fanów futbolu często największym prezentem jest kolejka Premier League. Od tej tradycji nie ma odstępstw, choć akurat w tym roku nie uda się rozegrać wszystkich zaplanowanych meczów.

Wszystko to oczywiście spowodowane jest koronawirusem, którego kolejna mutacja – omikron – szaleje na Wyspach. Odwołane zostały dzisiejsze mecze Liverpool – Leeds, Wolves – Watford i Burnley – Everton. Sytuacja staje się coraz poważniejsza, bo już prawie każdy zespół ma jakiejś zaległości do odrobienia. Niektórzy po kilka. Więcej o covidowej rzeczywistości pisaliśmy ostatnio w TYM TEKŚCIE. Swoją drogą jeszcze gorzej jest w Championship, gdzie dziś odbędą się raptem 3 z zaplanowanych 10 spotkań…

Skupmy się jednak na tych meczach elity, które dojdą do skutku. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się rywalizacja Manchesteru City z Leicester. Te ekipy inaugurowały sezon 21/22 meczem o Tarczę Wspólnoty. Jedni i drudzy grali wtedy jeszcze w mocno rezerwowych składach. Górą były Lisy, które dzięki bramce z rzutu karnego w końcówce meczu, zdobytej przez Kelechiego Iheanacho, wygrały 1:0. Jeśli ktoś sądził, że to dobry prognostyk dla zespołu z King Power Stadium, to życie napisało zgoła odmienny scenariusz. Citizens oczywiście walczą o kolejne mistrzostwo kraju pod wodzą Pepa Guardioli, a tymczasem Leicester obecnie zajmuje raptem 9. miejsce. Strata do czwartego Arsenalu to 10 oczek, a do lidera – 22! Oczywiście, na tabelę trudno patrzeć jak na wyrocznię, szczególnie gdy niektórzy zagrali 18 meczów, a dziś dobiją do półmetka, a niektórzy mają na koncie po 15 gier.

Tak czy inaczej, fani Leicester liczyli na dużo lepszy sezon. Dwa ostatnie w zdecydowanej większości spędzali w ścisłej czołówce. Dwukrotnie na samym finiszu, w ostatniej kolejce sezonu, tracili miejsce w TOP 4, a zatem prawo do gry w Lidze Mistrzów. Wiele wskazuje na to, że w tym sezonie Champions League nie będzie w ogóle należeć do zainteresowań Lisów. Dodajmy, że przygoda z Ligą Europy podopiecznych Brendana Rodgersa także zakończyła się szybko, bo już na fazie grupowej. Pamiętamy to doskonale, bo przecież Leicester było jednym z rywali Legii.

Tymczasem Manchester City wrzucił już swoje wysokie obroty i wygrywa mecz za meczem. Gdyby wykreślić nieistotny mecz z RB Lipsk (Citizens mieli zapewnione 1. miejsce w grupie), moglibyśmy mówić o passie 10 kolejnych zwycięstw. Oczywiście, po pierwsze nie można statystyk traktować wybiórczo, a po drugie to i tak bardzo daleko do ubiegłorocznej serii, którą zachwycała się cała Europa. Widać jednak wyraźnie, że mistrzowie kraju są w dobrej dyspozycji i dzięki ostatnim wynikom umocnili się w walce o obronę tytułu, szczególnie kosztem nieco zagubionej Chelsea.

Oczywiście w okresie covidowym warto rzucić okiem na listę nieobecności po obu stronach – ta również mocno wskazuje na Citizens w dzisiejszej rywalizacji. Guardiola nie ma żadnych nowych kłopotów. Ferran Torres jest poza grą od dawna, a ponoć i tak za chwilę ma trafić do Barcelony. Benjamin Mendy to już prawdopodobnie zamknięty rozdział w historii Man City. W obozie Lisów absencji jest więcej. Dość powiedzieć, że pod znakiem zapytania stoi występ najlepszego snajpera, Jamiego Vardy’ego. W pucharowym meczu poważnie wyglądającej kontuzji doznał również Ricardo Pereira, który przecież dopiero co wrócił po wielu tygodniach rozbratu z piłką. W przypadku Portugalczyka nie ma jednak jeszcze oficjalnej diagnozy, więc istnieje szansa, że skończy się na strachu. Do tego poza grą są Daniel Amartey, Wes Fofana czy James Justin.

Co dziś w planie oprócz meczu na Etihad? O tej samej porze Norwich zagra z będącym w gazie Arsenalem, Tottenham podejmie u siebie Crystal Palace, a West Ham poszuka zagubionej formy w meczu z Southamptonem. O 18:30 Aston Villa zmierzy się z Chelsea i trzeba przyznać, że to drugi z najciekawszych dziś meczów. Całość zakończy o 21:00 mecz na koneserów – Brighton vs Brentford.

Related Articles