Jeśli ubiegły sezon był triumfem południa nad północą Włoch, tak obecnie szykuje się do powrotu statusu quo. W tym momencie cała czwórka, która miałaby ruszyć do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie to przedstawiciele północy Italii. Co więcej 3 z 4 ekip to Lombardia. Inter zdecydowanie najmocniejszy z tego grona, ale Milan oraz Atalanta to także poziom gwarantujący bardzo ciekawy poziom meczów, a dwa dotychczasowe spotkania obu ekip w tym sezonie tylko to potwierdziły. Czy tak samo znowu będzie na San Siro?
Czy to ostatnie spotkanie tych ekip w tym sezonie?
W sezonie 2023/2024 oba zespoły spotkały się już dwukrotnie. Obie potyczki padły łupem Atalanty Bergamo. Na początku grudnia La Dea pokonała Rossonerich 3:2 po szalonym meczu na Gewiss Stadium. Najpierw błyszczał Ademola Lookman, który wykorzystał podania Teuna Koopmeinersa i Charlesa De Ketelaere trafiając na 1:0 i 2:1. Odpowiadali wtedy Olivier Giroud oraz Luka Jović. Decydujący cios zadał jednak Luis Muriel, który efektowną piętką dał niezwykle cenne trzy punkty bergamczykom. Niemal dokładnie miesiąc później – 10 stycznia – Atalanta zapoczątkowała obecną serię zwycięstw. Na liczniku po ostatnim weekendzie jest już 6 kolejnych triumfów. Zaczęło się na stadionie, gdzie lada moment znowu się pojawią. Na San Siro wspomniany Koopmeiners strzelił dwukrotnie, odwracając losy meczu po wcześniejszym golu Rafaela Leao. To była 1/4 finału Coppa Italia, która zapewniła przepustkę drużynie Gian Piero Gasperiniego do przedostatniej rundy. Już na początku kwietnia czeka ich wyjazdowe spotkanie z Fiorentiną, a stawką kolejna przepustka. Tym razem na Stadio Olimpico po trofeum.
Jednak niedzielny mecz ligowy nie musi być ostatnim spotkaniem dla tych drużyn w obecnym sezonie. Jedni i drudzy nadal są w grze o Ligę Europy. La Dea była tam od początku rozgrywek, po drodze eliminując m.in. Raków Częstochowa. Atalanta wygrała swoją grupę, dzięki czemu miała wolne w 1/16 finału i czekała na przeciwnika. Rywal bardzo dobrze znany, bowiem trafili na Sporting CP, z którym grali przed chwilą w grupie. Portugalczycy w takich mini barażach o 1/8 finału ograli Young Boys Berno, spadkowicza z Ligi Mistrzów. Taki sam status mają przecież Rossoneri. Milan jesienią był trzeci w grupie śmierci – za BVB, PSG, a przed Newcastle. Teraz już drużyna Stefano Piolego odprawiła jednego rywala. Kluczem było domowe 3:0 nad Stade Rennes. Dublet Rubena Loftusa-Cheeka oraz gol Rafaela Leao pozwoliły na spokojniejszy rewanż. W Bretanii lepsi okazali się gospodarze – 3:2. Błyszczał Benjamin Borigeaud, ustrzelając hat-tricka, ale to Jović i wspomniany Leao dali awans Milanowi. Teraz mediolańczycy będą blisko polskiej granicy, bowiem trafili na Slavię Praga.
Istnieje zatem szansa, że przy dobrych wiatrach oba kluby z Lombardii wpadną na siebie już nawet w 1/4 finału. Marzeniem dla Włochów zapewne byłaby rywalizacja finałowa pomiędzy przedstawicielami Serie A. W tym przypadku szansę są nieco większe, niż na derby Lombardii bowiem w stawce jest jeszcze finalista ostatniej edycji – AS Roma. Lekko nie będzie, bowiem chętnych na wyjazd do Dublina jest dużo, a wśród nich faworyci, jak Bayer Leverkusen czy Liverpool.
Terminarz utrudni podtrzymanie serii?
Ostatnim zespołem, który nie dał się pokonać Atalancie była Roma. Zresztą to było jedyne niewygrane spotkanie przez La Deę w tym roku! Bilans w 2024 roku prezentuje się niezwykle imponująco: 7-1-0 oraz bramki 23:5! Spotkanie z Romą to był jedyny mecz, w którym strzelili mniej niż dwie bramki. Zresztą w tych ośmiu grach tylko dwukrotnie ustrzelali dublet, mowa o wygranych nad Milanem i Udinese(2:1 i 2:0). Do tego trzykrotnie wrzucali “trójkę” – Sassuolo(3:1 w pucharze i 3:0 w lidze) oraz Lazio(3:1). Były także dwie jeszcze bardziej efektowne wygrane – 4:1 nad Genoą oraz 5:0 nad Frosinone. Swoją drogą ten ostatni wymieniony mecz miał wiele ku temu, by skończył się totalnym zniszczeniem Frosinone. 3:0 było jeszcze przed upływem kwadransa, ale na szczęście dla gości pozostałe dwa ciosy padły dopiero w samej końcówce. Skoro jesteśmy przy zwycięstwach, warto także wrócić do spotkania w Genui. Na Marassi w tym sezonie wiele mocnych drużyn miało kłopoty. Napoli, Juventus czy Inter wywozili stamtąd tylko po punkcie. Atalanta wygrała 4:1, ale dwa gole strzeliła w doliczonym czasie gry. Ostatnie trafienie było autorstwa El Bilala Toure. Dla Malijczyka był to debiutancki występ i debiutancki gol w barwach Atalanty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że były napastnik Almerii trafił do Bergamo… latem ubiegłego roku. Ciężka kontuzja na samym początku pobytu zabrała mu pół sezonu. Teraz wrócił i musi zacząć się spłacać. Do roboty sporo, skoro Atalanta zapłaciła za niego niemal 30 milionów euro!
Sześć wygranych z rzędu, a do tego dziewięć kolejnych gier bez porażki. Ostatnia wpadka to 0:1 na Renato Dall’ara w Bolonii tuż przed Bożym Narodzeniem. Od tamtego czasu minęły równo dwa miesiące. Gian Piero Gasperini i spółka chętnie przedłużą serię, tyle że lekko nie będzie. Terminarz zapowiada się niezwykle gęsto i wymagająco. Zerknijmy poniżej:
Milan (wyjazd, 3. miejsce)
Inter (w, 1)
Bologna (d, 4)
Juventus (w, 2)
Fiorentina (d, 8)
Napoli (w, 9)
To sama liga, a dorzućmy fakt, że po domowym spotkaniu z Rossoblu będzie trzeba znowu ruszyć do Lizbony, a później przyjąć Sporting przed Fiorentiną. Ten efektowny ligowy terminarz uzupełnia jeszcze – po eskapadzie do Neapolu – kolejny wyjazd. Tym razem półfinałowy mecz pucharowy we Florencji! Jeśli Atalanta suchą stopą przetrwa końcówkę lutego oraz cały marzec, wówczas od kwietnia powinno być z górki. Pytanie, jak wtedy będzie prezentować się sytuacja w tabeli oraz pucharach z udziałem lub bez udziału bergamczyków…
Pioli bezpieczny
Przełom października i listopada był trudnym okresem dla Milanu. W lidze porażki domowe z Juve i Udine, do tego remisy w Neapolu oraz Lecce. Ponadto w Lidze Mistrzów w pewnym momencie wydawało się, że puchary zakończą się dla Rossonerich już jesienią. Finalnie udało się przetrwać, mimo “spadku do Ligi Europy, o czym było powyżej. W lidze ruszyło meczem z Fiorentiną. Oczywiście po drodze była wpadka w Bergamo, ale licząc od 25 listopada bilans wyglądał bardzo dobrze: 9-2-1, aż do ubiegłego weekendu, gdy doszło do dość niespodziewanej porażki w Monzy. Zresztą, jak widać derby w regionie w tym sezonie to prawdziwa udręka dla drużyny Stefano Piolego. 1:5 z Interem, dwie porażki z Atalantą oraz jedna z Monzą. Tych ostatnich udało się także pokonać u siebie 3:0, tyle że różnica klas powinna zapewnić 6 punktów w sezonie. Tymczasem przed tygodniem doszło do dziwnego meczu w mieście słynnego z Formuły 1. Najpierw gospodarze prowadzili 2:0 po golach Matteo Pessiny i Dany’eg Moty. Gdy w 53. minucie z boiska wyleciał Luka Jović, wydawało się, że gospodarze są bezpieczni. Jednak najpierw Giroud, a później Christian Pulisic wyprowadzili ich z błędu. Zwłaszcza trafienie Amerykanina było przedniej urody. Tyle że Milan nie grał do końca. Warren Bondo i Lorenzo Colombo zapewnili wygraną 4:2. Paradoks tego wszystkiego jest taki, że przy golu Francuza asystę zaliczył Daniel… Maldini! Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tego nazwiska i czyim jest potomkiem.
Dzisiaj Milan jest względnie bezpieczny pod kątem kwalifikacji do Ligi Mistrzów na kolejny sezon. Bezpieczny jest także Stefano Pioli. Sporo się mówiło o potencjalnych następcach, zwłaszcza w okresie, gdy nie było najlepiej. Jak się jednak okazało trener, który dwa lata temu przywrócił scudetto do czerwono-czarnej części Mediolanu, potrafił wyjść obronną ręką z tej sytuacji. To wszystko w okresie “tysiąca” kontuzji. Zwłaszcza w linii obrony były i są kłopoty. To się przekłada na liczby traconych goli. 31 goli na tym etapie sezonu to dokładnie wynik z całego mistrzowskiego sezonu 2021/2022! To ponad 2,5 razy tyle, ile stracił obecnie Inter i niemal dwa razy więcej od Juventusu. W TOP10 są pod tym względem najgorsi, a z drugiej połowy tabeli lepszą defensywą może pochwalić się Monza, zaś Genoa straciła tyle samo goli. Zresztą tylko w tym roku kalendarzowym Rossoneri 17 razy wyciągali piłkę z własnej siatki w jedenastu meczach. Średnia to 1,54 na mecz! Kontuzje w obronie doprowadziły zresztą do przyspieszonych debiutów. Swoje szansę dostali zawodnicy rocznika 2005 – Alvaro Jimenez oraz Jan-Carlo Simić, zaś Theo Hernandez znany ze swoich ofensywnych zapędów musiał łatać na środku defensywy! Teraz zdrowy jest Thiaw, Kjaer, a lada moment wrócą Tomori oraz Kalulu. Wydaje się zatem, że najtrudniejsze za Piolim i drużyną.
Kadrowo
Sytuacja kadrowa Milanu znacząco się poprawia. Jedynym kontuzjowanym graczem na dzisiaj jest Tommaso Pobega. Do treningów wrócili za to Davide Calabria oraz Pierre Kalulu. Możliwe nawet, że finalnie znajdą się w kadrze meczowej. Pewniakiem do nieobecności jest jeden napastnik. Pauzę za czerwoną kartkę musi odbyć Luka Jović. Po drugiej stronie sytuacja zdecydowanie lepsza. Atalanta nadal bez Jose Luisa Palomino, a także bez Isaka Hiena. Przy czym warto dodać, że ani jeden, ani drugi nie mieliby najmniejszych szans na grę od pierwszej minuty w niedzielnym meczu.
***
Początek niedzielnego meczu o godzinie 20:45.