Skip to main content

394 mecze w Premier League, reprezentowanie przede wszystkim Arsenalu, a w późniejszych latach Evertonu i Southampton. Theo Walcott ogłosił, że kończy z grą w piłkę w wieku 34 lat.

Zapowiadał się na wielki talent angielskiej piłki. Mając 17 lat i 75 dni zadebiutował w reprezentacji. Wydarzyło się to 29 maja 2006 roku. Nastolatek wszedł w 65. minucie za Michaela Owena i pobił rekord Wayne’a Rooneya. Wcześniej to “Wazza” był najmłodszym w historii. Walcott pobił go raptem o 36 dni. Po zaledwie 25 minutach z Węgrami, dostał sensacyjne powołanie na mistrzostwa świata 2006 od Svena Gorana Erikssona. Zaczął się wieki hype. Na mundialu jednak nie zagrał ani minuty. Wtedy zrobiło się głośno o młodym piłkarzu Arsenalu. Następnie został przeniesiony do kadry U-21, a w seniorach ponownie zagrał dopiero dwa lata później. Mniej więcej wtedy zaliczył najlepszy mecz w kadrze, zwieńczony hat-trickiem przeciwko Chorwatom w eliminacjach do MŚ 2010. Wielkim ciosem był dla niego brak powołania na tenże mundial w RPA. Fabio Capello postawił na innych prawoskrzydłowych – Shauna Wright-Phillipsa i Aarona Lennona.

Tamte trzy gole strzelone Chorwacji stanowiły aż 37,5% jego wszystkich trafień w narodowych barwach. Walcott skończył w reprezentacji z dorobkiem ośmiu bramek. Jeśli z czymś się kojarzył, to z kolejnymi kontuzjami. Szczyt jego kariery to sezony 2011/12 oraz 2012/13. Notował wtedy świetne liczby, strzelił kilka kojarzonych z nim goli i można powiedzieć, że był liderem Arsenalu. Zwłaszcza wziął na siebie ten ciężar, gdy Robin van Persie latem 2012 roku odszedł do Manchesteru United. Walcott skończył sezon ligowy z double-double, zdobywając 14 bramek i dopisując do tego 10 asyst. Nigdy wcześniej i nigdy później nie zanotował tak znakomitego sezonu. Wtedy wychodził na boisko i niezmiennie zachwycał.

Z których charakterystycznych bramek go zapamiętamy? Tej z meczu z Chelsea na Stamford Bridge w 2011 roku, gdzie hat-tricka ustrzelił van Persie, a było 5:3 dla Arsenalu. Walcott się przewrócił, szybko wstał i przedryblował kilku piłkarzy Chelsea, a potem pokonał Petra Cecha. Też z dubletu w trzy minuty przeciwko Tottenhamowi w North London Derby, gdy Arsenal wygrał 5:2. Strzelił jeszcze bardzo podobnego gola do tego z Chelsea. Znów się potknął albo i sfaulował go Jose Enrique. Zawodnicy “Kanonierów” rozkładali ręce, sugerując, że powinien być rzut karny. Walcott wstał i jeszcze uderzył podcinką nad Timem Krulem. To z kolei grudzień 2012, fragment najlepszego sezonu w karierze Anglika. Urocze jest też zdjęcie, gdy zerwał więzadło krzyżowe i był znoszony z boiska, ale siedząc na noszach, na palcach pokazał dwójkę i zero. Arsenal grał ze Spurs, a to był wynik spotkania. Przerwa przez tę kontuzję była najdłuższą w karierze Walcotta. Wyniosła dziewięć miesięcy.

Walcott miał później jeszcze przebłyski geniuszu, głównie jesienią 2016 roku, ale nie wzbił się na poziom sprzed kilku lat. Zimą 2018 roku dołączył do drużyny Evertonu, podpisując trzyipółletni kontrakt. Arsenal zarobił z tego tytułu ponad 20 milionów funtów. Na koniec kariery wrócił do Southampton, a więc klubu, w którym się wychował. “Święci” słynęli swego czasu z promowania dużych talentów – Bale, Walcott, Oxlade-Chamberlain, Shaw, Clyne. Wszyscy trafili do lepszych klubów. Jednym poszło lepiej, innym gorzej, ale Southampton miał wypracowaną markę na rynku. Niestety przygoda Walcotta skończyła się spadkiem z Premier League. W drużynie składającej się głównie z dzieciaków, był jednym z najbardziej doświadczonych. Anglika zapamiętamy z szybkości i “odejścia” na kilku metrach. Może się wydawać, że nie wykorzystał potencjału, ale prawda jest taka, że narzucono mu zbyt wysokie standardy i oczekiwania.

Related Articles