Absurdalny spalony o długość paznokcia, rysowanie linii, nanoszenie dziwnych siatek, kilkuminutowe oczekiwanie na sędziego, który nasłuchuje czegoś z słuchawki… znacie to pewnie doskonale. W trakcie mundialu nie będzie czegoś takiego, bo wszystko zrobi za sędziów technologia, jaką jest półautomatyczne wykrywanie spalonego.
To rewolucyjna zmiana. Dość rysowania linii i marnowania po kilku minut na sprawdzenie dokładnych pozycji piłkarzy. Teraz zrobi to specjalna technologia. Piłki zostaną wyposażone w czujnik, będzie też 12 specjalnych kamer pod dachem stadionu, które mają za zadanie śledzić piłkę i 29 punktów na ciele każdego z zawodników, 50 razy na sekundę. Czujnik, który zostanie umieszczony w środku piłki wyśle dane do specjalnej sali wideo 500 razy na sekundę. Wszystko po to, by dokładnie przedstawić pozycję danego zawodnika. Domyślamy się, że ludzki mózg nie jest w stanie w ogóle wyobrazić sobie działania takiego sprzętu, ale był on testowany na przykład podczas Klubowych Mistrzostw Świata, które wygrała w tym roku Chelsea. Opinie były pozytywne, zatem technologia pomoże też sędziom na nadchodzącym mundialu. Ważną zmianą są też kadry 26-zespołowe (trzech więcej niż zwykle) i pięć zmian w trakcie meczu.
Arsene Wenger już w 2020 roku mocno narzekał na pracę VAR-u. Były menadżer Arsenalu pełni funkcję szefa ds. globalnego rozwoju piłki nożnej w strukturach FIFA. Oprócz dość głupiego pomysłu, kiedy sugerował mundial co dwa lata, słusznie zauważył też, że podejście do spalonych jest zbyt detaliczne. Ważne jest też to, że Wenger to fanatyk ofensywnej gry pełnej polotu, dlatego chciał wspierać zawodników atakujących. A linie przecież ręcznie rysuje sędzia… Cały czas naciskał, żeby tolerancja błędu była większa. Chodziło mu o to, by nie odgwizdywać spalonych, dopóki jakakolwiek część ciała zawodnika, którą można strzelić gola, była na równi z przedostatnim obrońcą. Czyli, na chłopski rozum… zawodnik byłby ewidentnie wychylony tułowiem, ale np. jego noga pozostała z tyłu byłaby styczna z linią ostatniego obrońcy – wtedy puszczamy grę.
Pomysł Wengera jednak nie przeszedł, a FIFA poszła w tej sprawie w innym kierunku. Takim, by wesprzeć się technologią komputerową. Tempo gry jest zbyt dynamiczne na najlepszym światowym poziomie, by ludzkie oko i linie rysowane przez sędziego były w pełni rzetelną oceną. Często byliśmy świadkami, jak spalonego oceniano “na czuja”, szczególnie w Premier League, gdzie w obrazie widać było nakładaną siatkę. Dlatego na pomoc przyszła technologia, której można ufać bardziej, bo dobrze zaprogramowana będzie nieomylna. Wenger mówił o tym już w październiku 2021 roku. Nieco tajemniczo zapewnił, że na mundialu w Katarze będzie można podejmować bardzo szybkie decyzje dotyczące spalonych, które zostaną odgwizdywane automatycznie. Francuz zapowiadał rewolucję w świecie sędziowania, ale bez konkretów.
Pierwsze testy zaczęły się w Pucharze Narodów Arabskich na przełomie listopada i grudnia. FIFA wykorzystała fakt, że po raz pierwszy objęła swój oficjalny patronat nad tym turniejem. 23 kraje arabskie wzięły w nim udział (16 w turnieju głównym, ale były też eliminacje), choć zabrakło gwiazd lig europejskich. Oni i tak wzięli potem udział w ważniejszym turnieju – Pucharze Narodów Afryki. Zwolnienie dla takiego Mahreza czy Salaha na jeden miesięczny i jeden trzytygodniowy turniej nie wchodziło w grę. Kolejne testy odbyły się na tegorocznych Klubowych Mistrzostwach Świata w lutym. Półautomatyczna technologia wykrywania spalonego została oficjalnie zaaprobowana. Na mundialu nie będzie więc kilkuminutowego oczekiwania, żeby np. sprawdzić arcyważną bramkę w kontekście awansu do dalszej rundy. Normalnie stykowa sytuacja byłaby długo analizowana.
Tu można zobaczyć na czym konkretnie to polega.