Reprezentacja Polski pokonała na Stadionie Narodowym Wyspy Owcze zaledwie 2:0, męcząc się przy tym przez dobre 70 minut. Biało-Czerwonych uratował fartowny karny, inaczej mogło być nie tyle źle, co tragicznie.
Nawet nie wiadomo od czego zacząć, bo wszyscy jesteśmy zażenowani taką postawą naszych reprezentantów. Czego sam się spodziewałem? Przejechania się po przeciwniku i pokazania tego charakteru, o który prosił Robert Lewandowski w bardzo głośnym wywiadzie, którego udzielił Mateuszowi Święcickiemu (Eleven/Meczyki.pl). Jakiegoś, dajmy na to, spokojnego 4:0 albo 5:0 i byłoby w porządku. Wyspy Owcze, czyli idealny rywal, żeby podreperować trochę zaufanie kibiców, zrobić kilka efektownych akcji, strzelić kilka goli i na dobre zapomnieć o blamażu z Mołdawią. Argument o trzech punktach można sobie schować w buty i najlepiej je potem wynieść gdzieś do piwnicy. Naprawdę w spotkaniu z Wyspami Owczymi chodzi o trzy punkty? Czy oduczymy się kiedyś typowej gry na wynik, a nauczymy swojej gry i schematów, które dopiero mogą wpłynąć wynik? Tak jak w tytule, ta wygrana to jak przegrana. Co po tych trzech punktach, skoro styl pokonania jednej z najgorszych ekip w Europie to istna kompromitacja…
Czy jest w ogóle coś pozytywnego? To, że ten mecz się skończył. Pierwsza połowa ma kilka doprawdy śmiesznych obrazków/momentów. Pierwszy celny strzał w wykonaniu gości to najmniejszy z nich. Ale już mocne jest, jak 37-letni budowlaniec położył na dupie kompletnie bezużytecznego Kędziorę, który chyba nie wiedział, po co przyjechał. Kolejny obrazek do oprawienia w ramkę z tej wspaniałej połowy to ten, gdy Grzegorz Krychowiak sam sobie kopnął piłką w rękę. Do tego jeszcze doszła żółta kartka, gdy faulował rywala. Musieliśmy drżeć, czy skończymy mecz domowy z Farerami w pełnym składzie. Co bardziej ironiczne, ten jakże beznadziejny i denerwujący wszystkich przed telewizorami Krychowiak… uratował nas przed utratą bramki, bo akurat znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy wspomniany wyżej 37-latek położył na tyłku Kędziorę i jeszcze zrobił na raz Michała Skórasia. Już pewnie miał w głowie celebrację bramki, a tu – pach – Krychowiak mu wyrósł jak grzyb po deszczu.
Robert Lewandowski nie przypomina już faceta, który ładował hat-tricka Rumunom czy Duńczykom i praktycznie sam wygrywał Polsce mecze. W eliminacjach do EURO 2016 i MŚ 2018 dominował, bali się go wszyscy. Teraz widać, że nie ma takiej formy. Trochę się postarzał, brakuje mu dynamiki… przecież ta sytuacja, w której wypuścił go Piotr Zieliński jakiś czas temu skończyłaby się zapytaniem tylko golkipera gości w który róg mu zapakować. A tymczasem tutaj… obrońca dogonił pogubionego Lewandowskiego i ten nawet nie oddał strzału. Ale… ten jakże krytykowany i wyśmiewany “Lewy” i tak strzelił dwa jedyne gole w tym spotkaniu. Jeden to karny, którego raczej nie chcemy pamiętać, bo to aż wstyd, żeby przełamywać takiego przeciwnika jedenastką podyktowaną za przypadkowe zagranie ręką. Przewinienie oczywiście ewidentne, ale cieszyć się z takiej bramki z outsiderami? Drugie trafienie to bardzo ładny, techniczny strzał, taki finezyjny w grze FIFA.
Kolejny raz trwa debata na temat Piotra Zielińskiego, przez co można aż zwymiotować. Zawodnik Napoli wychodził po piłkę gdzieś w okolice naszych stoperów i szukał jakiekolwiek ruchu z przodu, ale ten się nie pojawiał. Cały czas był pod grą, chciał piłkę i chciał ją rozgrywać, ale do kogo miał wymyślać te prostopadłe podania, jeżeli wszyscy stali i czekali na rozwój sytuacji? Jeżeli w pierwszym składzie wyszedłby taki Świderski, to mógłby szukać wtedy jego, bo to wszędobylski zawodnik, który robi ciągłe ruchy w jedną i drugą stronę i szuka gry, irytuje obrońców, co chwilę ucieka. Fernando Santos też się nie popisał decyzyjnością, bo miał odmładzać kadrę, a wystawia Krychowiaka w pierwszym składzie i później chce ratować sytuację Pawłem Wszołkiem, na którego nawet nie zwracał wcześniej uwagi. No nic, takich występów reprezentacji Polski najzwyczajniej nie chce się oglądać. Farerzy mogli sobie poćwiczyć przesuwanie i kto wie, czy nie sprawiliby sensacji, gdyby nie ten pechowy karny. A nam ten fartowny wynik niech nie przysłoni tragicznego poziomu.