Turcja to przyjaciele stałych fragmentów gry i dośrodkowań Ardy Gulera. Gracz Realu po raz kolejny posłał wypieszczoną wrzutkę na głowę Sameta Akaydina i jego zespół prowadził od 35. minuty. Holendrzy jednak się zmotywowali i wyrównali w 70. minucie, a potem w ofensywie poszli za ciosem. Niespodzianka zatem odpadła z turnieju.
Może nie było to jakieś porywające widowisko, ale na pewno dużo lepsze jakościowo od ćwierćfinału Anglia – Szwajcaria, który trochę widzów wymęczył, a do karnych wytrwali tam najdzielniejsi. Przede wszystkim miał zdecydowanie lepsze tempo. Turcja nie jest tak apatyczna, powolna i zamulająca jak “Synowie Albionu”, tylko wybiegana, chętna do gry, agresywna w odbiorze i bardzo ambitna. Tak więc może nie było mnóstwo sytuacji, ale za to dużo lepsza dynamika gry. Najważniejsza zmiana nastąpiła na środku tureckiej defensywy. Bohater 1/8 finału, czyli strzelec dwóch goli Merih Demiral nie mógł zagrać z powodu gestu, jaki pokazał, celebrując drugie trafienie. Odniósł się nim do tzw. “Szarych Wilków”, prezentując wilczy salut. To ekstremistyczna prawicowa grupa, którą wielu uznaje za organizację terrorystyczną. UEFA ukarała obrońcę bardzo boleśnie – na dwa mecze zawieszenia.
Zastąpił go ten, który na EURO zasłynął kuriozalnym samobójem, jakiego strzelił z Portugalią. Na zawsze pozostanie on jednym z najbardziej idiotycznych goli na mistrzostwach Europy. Po prostu podał wtedy do bramki, gdzie nie było Merta Gunoka. Nawet realizator transmisji nie ogarnął tej sytuacji na żywo. Samet Akaydin to tykająca bomba w grze defensywnej, co pokazał już na tym turnieju, ale to właśnie on musiał zastąpić Demirala. Holendrzy zaczęli aktywnie, podobnie jak w spotkaniu z Turcją chcieli zdominować przeciwnika na samym początku. Efektem tego było kilka ofensywnych akcji do 15. minuty. Pierwszy celny strzał padł jednak ze strony Turków i od razu okazał się on bramką.
Zagapił się Denzel Dumfries, który odprowadził piłkę za linię i blokował przeciwnika, myśląc, że będzie zagranie od piątki. Pomylił się, bo był z tego rzut rożny. Calhanoglu wrzucił, ale wybił to Van Dijk. Po drugiej stronie jednak znajdował się Arda Guler. Nikt nie spodziewał się, że potrafi tak w punkt zagrać też prawą nogą. Ani to piłka do interwencji dla Barta Verbruggena, ani dla obrońców. Dośrodkowanie zamykało trzech Turków, w tym Samet Akaydin, który odkupił winy. Wyskoczył w powietrze i z dwóch metrów nie mógł nie trafić do siatki. To jedyny celny strzał w pierwszej połowie, ale za to od razu skuteczny. Arda Guler zanotował drugą na tym turnieju asystę. Wcześniejsza była przy 1/8 finału z Austrią. Oprócz tego ma jeszcze na koncie cudownej urody bramkę z Gruzją. 18-latek grał tu świetnie. A jeszcze omal nie trafił na 2:0 z Holandią w 56. minucie, bo z rzutu wolnego przymierzył w słupek.
Holendrzy, a szczególnie Virgil van Dijk, nie mogli poradzić sobie z wszędobylskim Barisem Yilmazem. Kapitan Liverpoolu i reprezentacji “Oranje” zarobił na nim żółtą kartkę i nie mógł go upilnować. Do 70. minuty to Turcy byli bliżsi podwyższenia niż Holendrzy wyrównania. Był wspomniany słupek Gulera, groźne uderzenie z daleka Yildiza. Potem jednak przytrafiło się sześć minut, które wstrząsnęło sensacją EURO. Zaczęło się od strzału Wouta Weghorsta i obrony Gunoka. Być może piłka leciała na słupek, ale golkiper nie chciał ryzykować. “Oranje” także odpowiedzieli stałym fragmentem. Depay rozegrał z Jerdym Schoutenem, ten mu oddał piłkę i Depay dośrodkował prosto na głowę Stefana de Vrija. Obrońca Interu idealnie wyszedł w powietrze, złożył się do główki i uderzył z ośmiu metrów. Holendrzy poszli za ciosem. Sześć minut później Mert Muldur wpakował piłkę do własnej siatki po kąśliwym dograniu po ziemi Denzela Dumfriesa. Próbował przyblokować Cody’ego Gakpo, ale trafił “swojaka”. Tym samym jednego już tylko brakuje do wyrównania rekordu z 2021 toku, gdy padło ich 11.
Turcy próbowali jakoś wyrównać. Najbliżej był Zeki Celik, ale piłkę po jego uderzeniu sprzed linii wybił Micky van de Ven, który pojawił się na murawie w 73. minucie. Gdyby nie on, to byłoby 2:2. W innej akcji z kolei obrońcy rzucili się pod nogi Kerema Akturkoglu. Schouten i de Vrij na spółkę go zablokowali. Próbował też z główki Cenk Tosun oraz znów zamykający dośrodkowanie Akturkoglu, a w 91. minucie paradą popisał się golkiper Bart Verbruggen. Tak jak Gunok uratował Turków z Austrią, tak zrobił bramkarz holenderski po bardzo przypadkowym uderzeniu 18-letniego Semiha Kilicsoya, który wszedł zaledwie minutę wcześniej. Byłaby to zmiana turnieju, ale w dobrym miejscu ustawił się Verbruggen. Na koniec jeszcze posypały się kartki, w tym żółta dla trenera Vincenzo Montelli oraz czerwona dla znajdującego się na ławce Bertuga Yildirima, mającego zero minut na tym turnieju. Nie miało to już żadnego znaczenia. To znów odrabiająca stratę Holandia zmierzy się z Anglią o finał EURO.