Trzy lata i około miesiąc – jeszcze przez tyle czasu Jakub Świerczok nie będzie mógł grać w piłkę na profesjonalnym poziomie. To efekt nałożonej na niego dyskwalifikacji przez Azjatycką Konfederację Piłkarską.
Jakub Świerczok otrzymał w sumie cztery lata kary, natomiast jest ona liczona od 9 grudnia 2021 roku. To wtedy w jego organizmie została wykryta niedozwolona substancja. Reprezentant Polski miał pozytywny wynik badania antydopingowego. Świerczok był bohaterem 1/8 finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów, gdzie zdobył hat-tricka i zdecydowanie pomógł swojemu klubowi w awansie do ćwierćfinału. Tam już jego Nagoya Grampus przegrała z południowokoreańskim Pohang Steelers 0:3 i odpadła (w Azji gra się jeden mecz w fazie play-off; jest podział na Wschód i Zachód). To właśnie po tamtej bolesnej porażce z Koreańczykami Świerczok udał się na kontrolę. Zdążył jeszcze rozegrać pięć spotkań i nawet zdobyć trzy bramki, aż wynik tamtego badania okazał się pozytywny. Wtedy Świerczok skupił się na swojej innej pasji… wędkowaniu. To z rybami, a konkretnie wielkimi karpiami, pozuje na swoim Instagramie. Zdjęć meczowych ostatnio brak.
27 listopada 2021 rok – to data ostatniego występu Świerczoka. Szybko posypała się kariera zawodnika, o którym jeszcze w sezonie 2020/21 mówiło się w kontekście napastnika numer dwa w reprezentacji Polski. Wtedy szalał w Piaście Gliwice i przeżywał drugą młodość. Zdobył nawet bramkę w towarzyskim meczu z Rosją, był też powołany na Euro i nawet wszedł tam na boisko w 60. minucie ze Szwecją, kiedy trzeba było gonić wynik. Jego notowania stały bardzo wysoko. Po mistrzostwach Europy został sprzedany do Japonii za dwa miliony euro i tam również regularnie przez kilka miesięcy zdobywał bramki, jednak wówczas zniknął z radaru selekcjonera Sousy. Aż do zdarzenia, które zmieniło przebieg jego kariery. Wtedy już zniknął z radaru całkowicie. Skończyło się na sześciu spotkaniach w reprezentacji.
Zarówno próbka A, jak i próbka B dały pozytywny wynik, co potwierdził sam klub w oficjalnym komunikacie. O drugą poprosił już sam zawodnik, jednak rozwiała ona wątpliwości. Nie było mowy o jakimkolwiek błędzie przy badaniu. Znów wyszło to samo. Że w organizmie jest jakaś niedozwolona substancja. Nie zostało jednak wspomniane o jaki konkretny środek chodzi, nikt o tym nie pisał i nigdzie taka informacja nie padła. Dopiero teraz, po ogłoszeniu dyskwalifikacji, Świerczok przyznał w komunikacie, że chodzi o trimetazydynę. Kiedy sprawa wyszła na jaw rok temu, to wygłosił swój komunikat, że nigdy nie stosował jakichkolwiek środków dopingujących, wielokrotnie był poddawany testom i jest gotowy na pełną współpracę. Później temat ucichł, a Azjatycka Konfederacja Piłkarska wszczęła swoje postępowanie. Teraz zapadła decyzja.
Jakub Świerczok jeszcze w ten sam dzień skomentował wyrok w mediach społecznościowych. Cały komunikat brzmi tak: – Jak zapewne wiecie, próbka, która została pobrana w październiku 2021 roku do badania antydopingowego, dała pozytywny wynik. Wykazała bardzo niski poziom substancji zwanej trimetazydyną. Nigdy nie stosowałem dopingu i po długotrwałym i kosztownym dochodzeniu ustaliłem, że pozytywny wynik testu był spowodowany przez zażywany przeze mnie suplement diety. To właśnie ten suplement był zanieczyszczony trimetazydyną. Dla jasności, trimetazydyna nie była wymieniona jako składnik suplementu diety i nie było powodu, aby podejrzewać, że suplement, który pochodził od renomowanego producenta, zawierał trimetazydynę. Ponadto dobrowolnie poddałem się i przeszedłem pozytywnie test na wariografie, który potwierdził, że nie zażyłem świadomie trimetazydyny.
– Byłem więc przekonany, że trybunał Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej (AFC) przyjmie moje wyjaśnienia, które były potwierdzone przez dowody naukowe przedstawione przez niezależnych ekspertów i ze zrozumieniem odniesie się do mojej sytuacji. Niestety, tak się jednak nie stało. Można to wytłumaczyć faktem, że w miarę postępu rozprawy przed AFC okazało się, że niektórzy sędziowie nawet nie przeczytali moich wyjaśnień ani żadnego z przedstawionych przeze mnie dowodów, a trybunał jako całość nie znał przepisów antydopingowych. Co gorsza, jeden z sędziów zasnął, gdy moi prawnicy przedstawiali nasze stanowisko w sprawie. W związku z tym zostałem pozbawiony prawa do rzetelnego procesu przed kompetentnym organem i będę się odwoływał do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie (CAS).
Dyskwalifikacja obejmuje cztery lata – od 9 grudnia 2021 roku do 9 grudnia 2025 roku. Zakaz gry obowiązuje na całym świecie. Nie zagra więc nie tylko w Azji. Nie może wrócić do Ekstraklasy ani grać w meczach międzypaństwowych. Jeżeli kara zostanie utrzymana i prawnicy nie wskórają żadnego jej anulowania bądź skrócenia, to w 2025 roku napastnik będzie miał 33 lata. Wykluczenie nie przekreśla mu całkowicie kariery, ale trudno się w ogóle spodziewać, że po niegrającego przez tyle czasu piłkarza sięgnie jakiś czołowy polski klub. W tej chwili Nagoya negocjuje razem z prawnikami możliwość rozwiązania umowy. Prawdopodobnie za jakiś czas Świerczok będzie wolnym zawodnikiem.