Co roku jednym z ważniejszych krajowych finałów w Europie jest finałów angielskich baraży w Championship. Stawką jednego spotkania na Wembley jest bowiem awans do Premier League i wszystkie wiążące się z tym frukta. Mówiąc wprost – na stole leży gruba kasa, a weźmie ją tylko jeden z zeszłorocznych spadkowiczów. Southampton albo Leeds.
Uściślając – jeden już ją wziął. Mowa o Leicester, które wygrało rywalizację w Championship i błyskawicznie wróciło do elity. Drugie miejsce na zapleczu Premier League zajęło Ipswich – ten zespół powraca na najwyższy poziom rozgrywkowy po 22 latach. Wraz z Leicester w sezonie 22/23 Premier League opuściły drużyny Southampton i Leeds. Jedni, tak jak Lisy, powrócą w najszybszym możliwie trybie. Drugim pozostanie smutek i żal, a potem przygotowania do kolejnej 46-meczowej kampanii Championship.
W obydwu bezpośrednich starciach Świętych z Pawiami w sezonie 23/24 górą byli gracze Russella Martina. We wrześniu u siebie wygrali 3:1, a w majowym rewanżu na St Mary’s Stadium zwyciężyli 2:1. Katem Pawi był Adam Armstrong. Najlepszy strzelec Świętych w pierwszym meczu ustrzelił dublet, w rewanżu trafił do siatki raz. Armstrong został zresztą drugim strzelcem sezonu w Championship, z 21 bramkami na koncie. Dorzucił do tego aż 13 asyst. 34 punkty to najlepszy wynik w klasyfikacji kanadyjskiej. W czołówce był też piłkarz Leeds, Crysencio Summerville. Holender zapisał na swoim koncie 19 trafień i 9 asyst.
Leeds długo utrzymywało się w walce o bezpośredni awans, ale gdy przegrywa się trzy z czterech ostatnich meczów, naprawdę trudno marzyć o sukcesie. Mimo tego niepowodzenia i sukcesu Ipswich, Pawiom udało się zmobilizować na półfinałowy dwumecz z Norwich. W pierwszym meczu było 0:0, ale w rewanż na Elland Road gospodarze wygrali aż 4:0.
Strzałem w dziesiątkę w przypadku Leeds wydaje się zatrudnienie Daniela Farke przed sezonem. Niemiec zna doskonale smak awansu do Premier League – dokonywał tego właśnie z Norwich aż dwukrotnie. A trzeba nadmienić, że fotel trenera w Leeds był ostatnio gorącym krzesłem – od zwolnienia Marcelo Bielsy drużynę prowadzili Jesse March, Michael Skubala, Javi Gracia, Sam Allardyce i wreszcie Farke.
Część kibiców w Polsce w niedzielnym finale na Wembley będzie ściskać kciuki za Southampton, a to ze względu na Jana Bednarka. Polak po spadku z Premier League pozostał w klubie i był w tym sezonie niepodważalną postacią w ekipie Martina. Zagrał w 44 meczach, stanowiąc trzon zespołu z St Mary’s Stadium. Bednarek grał po 90 minutach w obydwu barażach z West Bromem. W tej rywalizacji również zaczęło się od 0:0, ale w rewanżu Southampton wygrał 3:1.
Awans do angielskiej elity to zastrzyk blisko 200 milionów funtów. Pieniądze absolutnie nieosiągalne w żadnej innej lidze w Europie. Jeśli beniaminek nie spadnie w pierwszym sezonie, kwota ta zostanie podwojona. W niedzielę nie tylko piłkarze i kibice zwycięskiej ekipy będą mieli duże powody do radości. Euforia zapanuje również w klubowych gabinetach. Wykresu w dziale finansów Świętych lub Pawi zazielenią się przynajmniej na chwilę, bo zapewne po awansie klub ruszy na zakupy. A jak to w Anglii bywa – oszczędności na transferach nie będzie. Raczej zakupowe szaleństwo i wykręcanie kolejnych absurdalnych rekordów.
Wielka gra o wielką stawkę w niedzielę o 16:00.