Skip to main content

Grupa C tegorocznej Ligi Mistrzów to zdecydowanie zestaw, który można określić mianem „grupy śmierci”. Na dzień dobry dostaniemy mecz Interu z Bayernem, a przecież w grupie tej występuje jeszcze Barcelona. Katalończycy w 1. kolejce powinni łatwo poradzić sobie z „kopciuszkiem” w tym zestawie – Victorią Pilzno.

Mecz Interu z Bayernem zapowiada się szlagierowo. Wicemistrzowie Włoch w poprzedniej edycji po raz pierwszy od wielu lat przełamali swoją niemoc i awansowali do 1/8 finału Champions League. Tam jednak ograł ich Liverpool. Wprawdzie mediolańczycy potrafili wygrać rewanż 1:0, ale w pierwszym spotkaniu przegrali różnicą dwóch goli i na tym marzenia o podboju Europy się zakończyły. Ogólnie w ostatnich sezonach Inter i europejskie puchary to nie jest dobrana para. Nawet gdy Nerazzurri dotarli do finału Ligi Europy w 2020 roku, to w decydującym meczu przegrali z Sevillą.

Teraz team Simone Inzaghiego chce zrobić kolejny krok, ale żeby myśleć przynajmniej o ćwierćfinale Ligi Mistrzów, najpierw trzeba w ogóle wyjść z grupy. A ta jest naprawdę wymagająca. Bayern nie zwykł odpadać w tej fazie, a Barcelonie wprawdzie zdarzyło się to rok temu, ale była to zupełnie inna Barcelona. Bez Xaviego na ławce trenerskiej, bez Roberta Lewandowskiego na szpicy i bez wielu innych nabytków z letniego okienka, zakończonego tydzień temu. Już pierwszy mecz może pokazać możliwości wicemistrzów Włoch. Bayern to niezwykle trudny przeciwnik, ale nie jest to na pewno zespół, którego nie da się skaleczyć.

Dowód? Dwa ostatnie spotkania ligowe Bawarczyków. Najpierw remis 1:1 z Borussią Moenchengladbach, a w miniony weekend znów 1:1 – tym razem z Unionem Berlin. Powodów do bicia na alarm nie ma, ale – umówmy się – dla fanów Bayernu to dwa rozczarowania. Szczególnie, że po tych wynikach mistrzowie Niemiec spadli na 3. miejsce w lidze, za plecami Freiburga i Borussii Dortmund.

Inter również nie ruszył idealnie. Nerazzurri wygrali trzy mecze, w których byli wyraźnym faworytem – z Lecce, Spezią i Cremonese, ale polegli z Lazio 1:3 i w miniony weekend w derbach z Milanem 2:3. Szczególnie boli derbowa strata punktów. W tym sezonie czarno-niebiescy liczyli na detronizację lokalnego rywala i powrót na mistrzowski tron. Po takim początku widać, że będzie to zadanie piekielnie trudne. Na pocieszenie dla kibiców Interu – drugi z głównych faworytów do Scudetto, czyli Juve, również traci punkty.

Faworytem dzisiejszego meczu na San Siro są goście. Podopieczni Juliana Nagelsmanna wydają się być zespołem o większym potencjale piłkarskim. Wprawdzie latem drużynę opuścił jej najlepszy snajper, ale lekiem na brak Roberta Lewandowskiego ma być Sadio Mane. Senegalczyk to piłkarz innego typu i Bayern Nagelsmanna prawdopodobnie będzie grać bez typowej „dziewiątki”. Ma to zwiększyć ilość wariantów w ofensywie. Bayern może być bardziej nieprzewidywalny, ale koniec końców czas pokaże, czy nie zabraknie tych kilkudziesięciu goli w sezonie, które Lewandowski gwarantował.

Inter też zagra dziś bez swojego czołowego snajpera. Latem do Mediolanu wrócił Romelu Lukaku, który nie chciał już występować w Chelsea. Reaktywowany został atak „LuLa”, czyli Lukaku – Lautaro, ale Argentyńczyk póki co został „osierocony” przez kontuzjowanego Belga. Duet napastników stworzy z nim dziś albo Joaquin Correa, albo Edin Dżeko.

Historyczny bilans rywalizacji obu klubów jest remisowy. Po trzy wiktorie zespołów z Bawarii i Lombardii oraz jeden remis. Ostatnie wspomnienia są jednak nieprzyjemne dla kibiców Bayernu. Przegrany finał Champions League w 2010 roku, a potem odpadnięcie w 1/8 finału rok później. Od tamtej pory los nie skojarzył już Interu i Bayernu ani razu. Po ponad dekadzie dojdzie więc dziś do kolejnej odsłony tych starć, ale już z wyraźnym faworytem w zespole z Monachium.

Related Articles