Skip to main content

Niedziela upłynie pod znakiem piłkarskich szlagierów. W Polsce mecz mistrza z wicemistrzem, czyli Legii z Lechem, a w Anglii dwie godziny później konfrontacja… mistrza z wicemistrzem. Liverpool zmierzy się z Manchesterem City, a więc na ławkach trenerskich znów przechytrzyć się nawzajem próbować będą Jurgen Klopp i Pep Guardiola. Nic, tylko czekać na pierwszy gwizdek i gigantyczne emocje w spotkaniu ekip, które zdominowały ostatnie sezony ligi angielskiej.

Liverpool do tego hitu przystępuje jako lider tabeli. Na Anfield Road zapomnieli już o wstydliwym 2:7 w meczu z Aston Villą. The Reds wrócili na zwycięską ścieżkę w Premier League, a w międzyczasie zgromadzili też komplet 9 punktów w trzech meczach grupowych Ligi Mistrzów. Fani Liverpoolu znów mogą widzieć przyszłość w kolorowych barwach, choć sen z powiek Kloppowi mogą spędzać kontuzje. Oprócz Virgila van Dijka poza grą jest także Fabinho oraz Thiago Alcantara. Zestawienie środka defensywy i drugiej linii w ostatnich dwóch meczach było mocno eksperymentalne. Jedynie z przodu Niemiec ma spore pole manewru, a rezerwowi zaczęli wypracowywać ważne bramki.

Bohaterem ostatnich spotkań w Liverpoolu został Diogo Jota. Jeśli ktoś miał wątpliwości po co Klopp płaci tak duże pieniądze Wolverhampton za hiszpańskiego napastnika, to teraz już wie. Jota w meczu z West Hamem strzelił zwycięskiego gola, a kilka dni później w wyjazdowym spotkaniu z Midtjylland ustrzelił hat-tricka. Czy Roberto Firmino może zacząć obawiać się o miejsce w podstawowym składzie? Wydaje się, że Klopp tak szybko nie podejmie tak radykalnych kroków, ale z pewnością Jota może liczyć na coraz więcej szans.

A co słychać u Pepa Guardioli? 10. miejsce w lidze to nie jest powód do zachwytu, ale z drugiej strony pięć punktów straty do Liverpoolu przy jednym zaległym meczu to też nie tragedia. Jeśli uda sie wygrać w niedzielę, strata zmaleje do dwóch oczek, czyli "wirtualnie" to City będzie w lepszej sytuacji. Trzeba bowiem zakładać, że Citizens wygrają zaległy mecz z Aston Villą z 1. kolejki. W Champions League, podobnie jak Liverpool, ekipa Guardioli radzi sobie znakomicie. Po trzech kolejkach ma komplet punktów i w zasadzie może szykować się na przyszłoroczne mecze fazy play-off. Generalnie jednak na starcie rozgrywek Obywatele swoją grą nie zachwycali. Czy przyczyną była krótka letnia przerwa czy saga z Leo Messim, która zdominowała transferowe spekulacje wokół klubu czy może jeszcze coś innego? Trudno na dziś wskazać jednoznaczną odpowiedź. Jednak porażka 2:5 z Leicester czy też remisy z Leeds i West Hamem to po prostu wyniki zaskakujące słabe jak na wicemistrza Anglii i jednego z dwóch głównych faworytów do tytułu w tym sezonie. Zeszłotygodniowe 1:0 z Sheffield także nikogo na kolana nie rzuciło. Maszynka do strzelania goli? Po sześciu kolejkach Citizens mogą się pochwalić raptem 9 strzelonymi golami, a średnia 1,5 bramki na mecz to dla Guardioli zdecydowanie za mało. Pamiętajmy, że w poprzednich sezonach ekipa z Etihad Stadium potrafiła wykręcić liczbę około 100 bramek w 38-kolejkowym sezonie!

Być może problemem jest brak klasycznej dziewiątki. Sergio Aguero długo nie wracał po kontuzji, a gdy powrócił… doznał kolejnej. Nałożył się na to także uraz Gabriela Jesusa. Brazylijczyk w ostatnim meczu Champions League zameldował się jednak na placu gry i być może Guardiola szykuje go na podstawową jedenastkę w niedzielnym szlagierze. Raheem Sterling i spółka nie błyszczą skutecznością, a w takim meczu jak ten z Liverpoolem wykorzystywanie okazji może być kluczem.

W ubiegłym sezonie Liverpool pokonał Manchester City na Anfield Road 3:1. Obywatele zrewanżowali się u siebie, ale było to już po restarcie ligi i przede wszystkim po zapewnieniu sobie przez Liverpool tytułu, dlatego też mecz ten nie miał zbyt dużego ciężaru gatunkowego. Ten w niedzielę, choć niestety ciągle bez udziału kibiców, znaczenie będzie miał dużo większe.

Related Articles