Po wyeliminowaniu mistrza Norwegii, Legia w walce o Champions League przystępuje do rywalizacji nr 2. Przeciwnikiem mistrzów Polski będzie estońska Flora Tallin. Pokonanie tej przeszkody zapewni podopiecznym Czesława Michniewicza grę w fazie grupowej jednego z europejskich pucharów.
Gdyby Legia dotarła do III rundy el. LM, wówczas ma w garści minimum Ligę Konferencji. Jeśli udałoby się przebrnąć i tę przeszkodę, wówczas minimum Ligę Europy. Ogranie i czwartego rywala oznaczać będzie upragniony, ale i bardzo mało prawdopodobny awans do Ligi Mistrzów. O tym na razie przy Łazienkowskiej się raczej nie mówi, ale niewątpliwie pokonanie Bodo/Glimt rozbudziło apetyty i zbudowało optymizm. Mówiło się, że Norwegowie mogą zakończyć przygodę Legii z eliminacjami Ligi Mistrzów, ale mistrzowie Polski wygrali na wyjeździe 3:2 i u siebie 2:0. To była dobrze, rzetelnie wykonana robota.
Pojawił się więc optymizm, ale i wątpliwości. Na co stać zespół Michniewicza? Flora Tallin to drużyna z niższej półki. Wydaje się, że w teorii to przeciwnik słabszy niż Bodo/Glimt. Wielu fanów Legii zastanawia się już nad rywalizacją w III rundzie, gdzie przeciwnikiem będzie lepszy z pary Omonia Nikozja – Dinamo Zagrzeb. Chorwaci wygrali na swoim terenie 2:0, więc prawdopodobnie będą to właśnie oni. Co ciekawe, w przypadku porażki Legia w walce o Ligę Europy trafi na… przegranego z pary Omonia – Dinamo, zatem przypuszczalnie na Cypryjczyków. Byłaby okazja do rewanżu, bowiem przed rokiem to właśnie Omonia pozbawiła Legię nadziei na Ligę Mistrzów.
W weekend Legia walczyła o Superpuchar Polski, ale gdy pada taka fraza, to w ciemno można obstawiać, że trofeum trafiło do kogoś innego. Po raz ósmy z rzędu Wojskowi przegrali Superpuchar – tym razem z Rakowem Częstochowa, który lepiej egzekwował rzuty karne. Po regulaminowym czasie gry było 1:1. Trener Michniewicz nieco zamieszał składem swojej drużyny, ale nie można powiedzieć, że grali wyłącznie rezerwowi.
Flora Tallin to najbardziej utytułowany estoński klub. Ma na koncie 13 mistrzostw kraju i łącznie 25 miejsc na podium. Flora wygrywała dwa ostatnie sezony Meistriliigi. W bieżącym po 15 spotkaniach Flora jest wiceliderem, ale ma dwa rozegrane mecze mniej od prowadzącej Levadii. Co istotne, Flora nie przegrała jeszcze żadnego spotkania i legitymuje się bilansem 12-3-0. W poprzedniej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów Estończycy spokojnie ograli maltańskie Hibernians FC (5:0 w dwumeczu).
Flora zaprezentuje się dziś przy Łazienkowskiej, a w jej składzie zobaczymy piłkarzy niegdyś związanych z Ekstraklasą. Kibice Jagiellonii Białystok ciepło wspominają Konstantina Vassiljeva, zwanego Cesarzem Estonii. W jednym z sezonów pokusił się on o „double-double” – dwucyfrową liczbę goli i asyst. W Legii grał za to Henrik Ojamaa. Sprowadzany był jako wielki talent i nadzieja estońskiej piłki, ale totalnie nie wypalił. Dla Legii strzelił dwa gole, a potem rozmieniał się na drobne jeszcze w wielu klubach, ostatnio np. w Miedzi Legnica i Widzewie Łódź. W Ekstraklasie grali także Kim Kallaste oraz Sergei Zenjov.
Klubowa piłka w Estonii jest zdecydowanie słabsza niż polski futbol, więc faworytem dwumeczu jest oczywiście Legia. I dobrze by było, aby nie powtórzyły się demony z niegdysiejszej klęski Wisły Kraków z Levadią Tallin. To były początki epoki eurowp…adek. Dziś jesteśmy zaprawionymi w nich klasykami.