Skip to main content

Newcastle przegrało siedem z dziewięciu ostatnich meczów. Fakt, że jeden po rzutach karnych, niewiele tu zmienia, bo nawet z bilansem 2-1-6 powodów do radości nie ma. Mało kto widział przed sezonem ekipę Srok w roli kandydata do mistrzostwa, ale walka o Ligę Mistrzów wydawała się pewna. Dziś jest mało prawdopodobna, a w sobotę na St James’ Park przyjeżdża Manchester City i łatwiej będzie o pogorszenie i tak mizernej już serii niż o przełamanie.

Manchesteru City nikomu przedstawiać nie trzeba. Obrońcy tytułu muszą w tym sezonie liczyć się z Liverpoolem i Arsenalem, choć akurat ci ostatni notują ostatnio kiepski czas. Tak czy owak – w zeszłym sezonie właśnie w zimie The Citizens złapali gaz, zaczęli wygrywać mecz za meczem, by przed finiszem wyprzedzić z nawiązką właśnie rzeczony Arsenal. Czy i tym razem ekipa Guardioli wrzuci wyższe obroty? Pięć ostatnich meczów to pięć zwycięstw – dwa w Klubowych Mistrzostwach Świata, co dało kolejne trofeum do klubowej gabloty, dwa w Premier League, jedno w FA Cup. Teraz pora udowodnić wysoką formę w meczu z rywalem trudniejszym niż Huddersfield, które w zeszłym tygodniu otrzymało od mistrzów Anglii pięciobramkowy bagaż.

W sierpniu na Etihad Stadium Obywatele pokonali Sroki 1:0, a jedyną bramkę zdobył Julian Alvarez. Ostatnie ligowe zwycięstwo Newcastle nad Citizens to sezon 2018/19. Na 18 ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach, Manchester City wygrał z Newcastle aż 13, trzy zremisował, dwa przegrał. Można cofnąć się i dalej – od 2006 roku oba kluby zmierzyły się ze sobą 36 razy, a Citizens wygrali 28 z tych meczów. Statystyki wyraźnie przemawiają więc za drużyną gości w sobotnim starciu.

A Newcastle? O kryzysie w ekipie Eddie’go Howe’a już pisaliśmy – odsyłamy więc do tekstu Patryka Idasiaka. Niewątpliwie awans Srok do Champions League w sezonie 22/23 był zaskoczeniem, chyba nawet dla nich samych. Klub ma oczywiście potężne możliwości finansowe, bo stoi za nim arabski kapitał, ale póki co nie wydawano rekordowych sum i postawiono raczej na spokojny, zrównoważony model rozwoju. Skoro jednak sukces przyszedł, nikt nie protestował. Był to jednak sygnał, że z Newcastle należy już się liczyć i że Big Six to już historia, bo właśnie stworzyło się Big Seven – do Arsenalu, Chelsea, Tottenhamu, Liverpoolu, Manchesteru City i Manchesteru United dołączyło Newcastle.

Tak się wydawało, ale dziś Sroki są 10 punktów za piątym Tottenhamem i aż 16 za liderującym Liverpoolem. Awans do europejskich pucharów może być trudny. Konkurencja z przodu jest duża, a za plecami czai się w dodatku coraz lepiej grająca Chelsea. Całkiem zasadne wydaje się więc pytanie, czy Newcastle uda się zimą na zakupy. Kasa jest, potrzeby też, bo w drużynie wciąż sporo kontuzji, a do tego zawieszony za udział w aferze bukmacherskiej jest Sandro Tonali, który miał być największym wzmocnieniem Srok latem. Z transferem na St James’ Park łączy się m.in. Ousmane Diomande, Jobe Bellinghama (brat Jude’a), Brahima Diaza, Giovanniego Simeone, Keylora Navasa i Goncalo Inacio.

W sobotnim meczu Howe nie skorzysta najprawdopodobniej z usług takich zawodników jak Callum Wilson, Joe Willock, Matt Targett, Nick Pope, Joelinton, Harves Barnes, Javier Manquillo, Elliott Anderson i wspomniany Tonali. Z kolei Guardiola musi liczyć się z absencjami Bernardo Silvy, Johna Stonesa, Scott Carson czy Kalvin Philips, przy czym ci dwaj i tak by nie zagrali. Z kolei Manuel Akanji i Erling Haaland borykają się z drobnymi urazami i w ich przypadku należy postawić znak zapytania. Pep ma jednak jedną bardzo dobrą informację – od pewnego czasu do jego dyspozycji jest wreszcie Kevin De Bruyne. A wszyscy wiedzą, do czego zdolny jest ten rudowłosy Belg.

Początek meczu Newcastle – Man City w sobotę o 18:30 czasu polskiego.

Related Articles