Skip to main content

Po fatalnym początku sezonu Arsenal pozbierał się i jest jednym z objawień dalszej części rozgrywek. Podopieczni Mikela Artety zajmują 5. miejsce w ligowej tabeli. Weryfikacją możliwości The Gunners będzie na pewno dzisiejszy mecz na Anfield Road z Liverpoolem. W przypadku wygranej goście przeskoczą The Reds!

Liverpool tuż przed przerwą na reprezentacje doznał pierwszej od blisko siedmiu miesięcy porażki. Wcześniej w kwietniu podopieczni Jurgena Kloppa polegli w Lidze Mistrzów na stadionie im. Alfredo di Stefano w Madrycie z Realem. Jednak śrubowanie świetnej passy zakończyło się na meczu z West Hamem, który jest jednym z oczarowań sezonu. Młoty pokonały Liverpool 3:2 i przeskoczyły rywala w tabeli.

Czy tego samego w sobotni wieczór dokonać będzie w stanie Arsenal? To wielka niewiadoma. Ekipa Artety zaczęły sezon od trzech porażek, po których zakotwiczyła na ostatnim miejscu w tabeli! Jednak od tamtej pory Arsenal nie przegrał już żadnego meczu. W lidze w ośmiu spotkaniach Kanonierzy zdobyli 20 punktów, co trzeba uznać za naprawdę okazały rezultat. Na dziś w tabeli niżej jest Manchester United czy Tottenham. Sekretem sukcesu wydaje się być defensywa, która przecież była w ostatnich latach piętą achillesową Arsenalu. Tymczasem we wspomnianych ośmiu meczach Arsenal stracił raptem 4 gole.

Jeśli jesteśmy już przy golach to najbardziej przed dzisiejszym meczem szokuje różnica w bilansie bramek obu ekip. Liverpool ma raptem dwa punkty więcej od swojego rywala, ale jeśli chodzi o gole widzimy tu przepaść. Zespół Kloppa legitymuje się bilansem 31-11. Arsenal? Jak w serialu Zmiennicy. 13-13. Jeśli chodzi o ekipę z północnego Londynu w dużym stopniu jest to efekt wspomnianego falstartu. Po trzech kolejkach Arsenal miał bilans bramkowy 0-9.

Klopp ma trochę problemów kadrowych. Z gry wypadł mu Roberto Firmino, dołączając do kontuzjowanych już wcześniej Curtisa Jonesa i Harvey’a Elliotta. Niedostępny są także Naby Keita i Joe Gomez. Z kolei znaki zapytania należy postawić przy nazwiskach Sadio Mane, Fabinho, Jordanie Hendersonie i Andym Robertsonie. Prawdopodobnie jednak wszyscy będą do dyspozycji niemieckiego trenera.

W Arsenalu na pewno nie zobaczymy Granita Xhaki. Niepewni są Pierre-Emerick Aubameyang i Thomas Partey. Obaj opuścili zgrupowania swoich afrykańskich reprezentacji.

Czysto teoretycznie to Liverpool ma dużo mocniejszy skład, a Mohamed Salah jest w niesamowitej formy. Egipcjanin ma już w tym sezonie udział przy 17 bramkach, a za nami dopiero 11 kolejek. Skuteczny jest także Mane, który zdobył 6 goli. W Arsenalu brak typowego lidera formacji ofensywnej. Najwięcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej uzbierał Emile Smith Rowe (4 bramki i 2 asysty). Wspomniany Aubameyang jest niewiele gorszy (4 gole i 1 asysta).

Za Liverpool przemawiają także ostatnie mecze obu ekip. Arsenal potrafił wygrywać w rozgrywkach Pucharu Ligi czy meczu o Tarczę Wspólnoty. W lidze w przeważającej większości spotkań górą byli The Reds. Kanonierzy po raz ostatni ligowe spotkanie na Anfield Road wygrali w 2012 roku. Wówczas jeszcze pod wodzą Arsene'a Wengera ograli The Reds 2:0.

Dziś przede wszystkim dowiemy się, czy defensywa Arsenalu to rzeczywiście monolit, czy jednak poddana ciężkiej próbie pęknie. Nie ma na Starym Kontynencie zbyt wielu lepszych ofensyw niż ta liverpoolska. Nieobecność Firmino niewielu tu zmieni, bo w jego miejsce wskoczy zapewne Diogo Jota. Jeśli podopieczni Artety wyjdą z tej próby nomen omen obronną ręką, to wówczas będą mieli pełne prawo myśleć nawet o TOP 4.

Related Articles