Skip to main content

Po beznadziejnych eliminacjach w wykonaniu biało-czerwonych, wciąż tli się iskierka nadziei na awans do Mistrzostw Europy. Tak naprawdę to nie iskierka, a całkiem poważna iskra, bowiem pokonanie Estonii, a potem Walii lub Finlandii na pewno nie jest poza zasięgiem Roberta Lewandowskiego i jego kolegów. Dziś pierwszy etap baraży – mecz u siebie z Estonią. Trzeba spokojnie wygrać i awansować do finału baraży.

I nie można podchodzić do tego spotkania inaczej, jak do spacerku. Oczywiście, trzeba pamiętać, że w zakończonych niedawno eliminacjach zdobyliśmy raptem punkt ze słabiutką Mołdawią. Trzeba też pamiętać, że w ostatnich czterech meczach z Albanią przeważnie byliśmy zespołem słabszym, nawet jeśli udawało nam się wygrywać. Nie można jednak przechodzić nad tym do porządku dziennego, uznając, że taki jest właśnie poziom reprezentacji Polski. Tamte mecze trzeba już wymazać, a najlepiej po prostu zmazać plamę i mimo wszystko zagrać na Euro 2024.

O klasie Estonii najlepiej niech świadczą fakty. Jest to 123. ekipa rankingu FIFA. W coraz częściej przywoływanym rankingu ELO Estonia zajmuje zaś 115. lokatę. Estończycy rzecz jasna nigdy nie brali udziału w wielkiej imprezie. To kraj, który liczy niecałe 1,5 miliona mieszkańców. W ostatnich eliminacjach nasz dzisiejszy przeciwnik zajął ostatnie miejsce w swojej grupie, zdobywając marny punkt (remis na wyjeździe z Azerbejdżanem). Ostatnia wygrana Estończyków to styczeń 2023 i towarzyski mecz z Finlandią. Udział w barażach reprezentacja „Niebieskich Koszul” zawdzięcza wygraniu grupy w swojej dywizji Ligi Narodów. Była to jednak najsłabsza dywizja, a za rywali Estończycy mieli San Marino i Maltę. Wygrali wszystkie cztery mecze. To wystarczyło, by dziś na Stadionie Narodowym walczyć o finał baraży.

Ostatni w miarę poważny rywal pokonany przez Estonię w meczu o stawkę to Białoruś – tamten mecz odbył się w 2021 roku. Kolejny jaskrawy przykład, z jakim rywalem zagramy dziś wieczorem to fakt, że kapitanem i liderem reprezentacji Estonii jest Konstantin Vassiljev, który w sierpniu tego roku skończy 40 lat. „Kosta” dekadę temu błyszczał w Ekstraklasie, szczególnie w barwach Jagiellonii Białystok, choć grał również w barwach Piasta Gliwice. Dobry technicznie środkowy pomocnik, obdarzony świetnym strzałem z dystansu. Tak dał się zapamiętać. Po wyjeździe z Polski zakotwiczył we Florze Tallin, gdzie gra od 2019 roku. Nieśmiertelny Vassiljev zagrał w swojej drużynie narodowej już ponad 160 razy, strzelając 30 bramek.

Najwyżej wycenianym piłkarzem naszego dzisiejszego rywala jest trzeci bramkarz Arsenalu, Karl Jakob Hein. Obok niego w kadrze są m.in. piłkarze z polskiej I ligi – Märten Kuusk (GKS Katowice) i Artur Pikk (Odra Opole). Większość zespołu stanowią gracze ze stołecznych klubów – Flory i Levadii. Nie wyobrażamy więc sobie, by miał to być postrach dla graczy Barcelony, Juventusu, Napoli, Fenerbahce, Romy czy Aston Villi.

Więcej o reprezentacji Estonii przeczytacie TUTAJ.

Oczywiście, jak zwykle przy okazji meczu kadry toczy się dyskusja o wyjściowej jedenastce. Na kilku pozycjach mamy oczywiście pewniaków, ale jest też kilka znaków zapytania. Prawdopodobnie Michał Probierz będzie wierny taktyce z trójką środkowych obrońców i wahadłami. Sam podkreślał w wywiadach, że nasza kadra nie ma klasycznych skrzydłowych, więc wyklucza grę czwórką pomocników w linii. W przestrzeni medialnej pojawił się taki skład:

Wojciech Szczęsny – Paweł Dawidowicz, Bartosz Salamon, Jakub Kiwior – Matty Cash, Jakub Moder, Piotr Zieliński, Przemysław Frankowski – Karol Świderski, Kamil Grosicki – Robert Lewandowski.

Czy faktycznie tak to będzie wyglądało dziś wieczorem? Przekonamy się pewnie około 20:00. Kwadrans przed 21:00 pierwszy gwizdek sędziego Slavko Vincicia. Jeśli wygramy, we wtorek zagramy o Euro 2024 w Cardiff lub Helsinkach. Mecz Walijczyków z Finami dziś równolegle do potyczki biało-czerwonych.

Related Articles