Skip to main content

Wszystko wskazuje na to, że spekulacje prasowe, które pojawiły się już w zeszłym tygodniu, sprawdzą się co do joty. Coraz poważniejsze źródła podają, że w poniedziałek Paulo Sousa przestanie być selekcjonerem reprezentacji Polski, a przyjmie propozycję z brazylijskiego Internacionalu Porto Alegre.

To w sumie plot twist, bo wcześniej mówiło się o Flamengo. Tak czy owak – w wigilijny wieczór portugalski dziennikarz Vagner Martins opublikował na swoim Twitterze informację, że Sousa już 27 grudnia podpisze kontrakt z Internacionalem, trzykrotnym mistrzem Brazylii, dwukrotnym triumfatorem Copa Libertadores i Klubowym Mistrzem Świata z 2006 roku. Generalnie nazwa tego klubu jest dość dobrze znana kibicom futbolu na całym świecie – nie tylko specjalistom od CONMEBOL. Doniesienia Martinsa potwierdził także inny dziennikarz – tym razem z Brazylii – Rodrigo Oliveira z Radio Gaucha.
 

 

Rzecz jasna, jeśli spekulacje Martinsa się potwierdzą, oznaczać to będzie rozstanie Sousy z pracą w reprezentacji Polski. To duże zaskoczenie, biorąc pod uwagę moment, w jakim znalazła się drużyna narodowa – tuż przed meczami barażowymi o awans na mundial.

Internacional od dwóch tygodni pozostaje bez trenera, po tym jak zwolniony został Diego Aguirre. Portugalczyk Sousa wydaje się być ciekawym kandydatem, choćby ze względu na znajomość języka czy tamtejszej kultury. Hugo Cajuda, agent Sousy, ponoć jest już po rozmowach z władzami Internacionalu. Ustalenia dotyczy zarówno kontraktu dla trenera, jak i ewentualnych ruchów transferowych klubu, który potrzebuje wzmocnień.

Póki co to wszystko to tylko plotki. Mające mocne podstawy, ale wciąż plotki. Najbliższe godziny pokażą, czy Cezary Kulesza będzie musiał nerwowo szukać nowego selekcjonera. Jeśli tak, czeka nas bardzo ciekawy czas, a karuzela nazwisk na Twitterze już została wprawiona w ruch – Czesław Michniewicz, Michał Probierz, Maciej Skorża to najczęściej wymieniane nazwiska, ale nie brakuje zwolenników powrotów – Adama Nawałki czy Jerzego Brzęczka. Cóż, pożyjemy i zobaczymy, a na razie wciąż mamy Sousę.

Related Articles