Patrząc na pogodę za oknem, ostatnią rzeczą na jaką ma ochotę kibic, jest pójście na stadion. Tymczasem w najbliższym tygodniu czeka nas osiem spotkań 1/8 finału Pucharu Polski. Większość z nich o normalnych – jak na PP – porach, ale nie brakuje pojedynczych kwiatków.
O ile 1/32 finału sypnęła paroma niespodziankami, jak chociażby wyeliminowanie Radomiaka przez Garbarnię Kraków. O tyle kolejne runda już nie była tak hojna pod tym względem. Największe niespodzianki miały miejsce w Gubinie, gdzie trzecioligowa Carina ograła Stal Stalową Wolę(II liga) oraz w Rzeszowie, gdzie Stal odprawiła Puszczę Niepołomice. W obu przypadkach jednak mowa o różnicy jednej klasy rozgrywkowej, zatem były to niespodzianki mieszczące się w kanonie tego, co zawsze rozgrywki pucharowe nam proponują.
Światełko w cieniu dla Lubuskiego
Województwo lubuskie nie ma kłopotów z dostarczaniem piłkarzy do reprezentacji Polski. Oczywiście w młodym wieku talenty ruszają do województw ościennych – zachodniopomorskiego, wielkopolskiego czy dolnośląskiego. Jednak na kamieniu się nie rodzą i ktoś musi je prowadzi w młodym wieku. Szkopuł w tym, że klubowo wygląda to po prostu tragicznie dla tego województwa. Po awansie Olimpii Grudziądz, tylko Lubuskie nie ma swojego przedstawiciela w pierwszych trzech klasach rozgrywkowych w Polsce! W III lidze też nie jest przecież jakoś różowo, bo najwyżej sklasyfikowana Lechia Zielona Góra zajmuje 6. miejsce. Ekipom takim jak Warta Gorzów oraz Stilon Gorzów, Odra Bytom Odrzański czy wspomniana Carina Gubin bliżej jest do… IV ligi, niż powalczenia o górę tabeli.
Paradoksalnie jednak to drugi niezły sezon Lubuskiego w Pucharze Polski. Przed rokiem wszyscy pamiętają, jak Lechia Zielona Góra dotarła do 1/4 finału. Dopiero tam lepsza okazała się Legia Warszawa, która później wygrała rozgrywki. Wcześniej udało się ograć Podbeskidzie, Radomiaka i Jagiellonie. Teraz Carina ograła wspomnianą Stalówkę, a wcześniej Radunie Stężyca. Żadni to hegemoni, ale nadal drużyny drugoligowe, co dla 16. ekipy III ligi gr. III robi wrażenie. Teraz test znacznie poważniejszy, gdyż do Lubuskiego przyjeżdża Piast Gliwice. Gospodarze nie są bez szans, a głównym celem powinno być… doprowadzenie do remisu i spróbowanie swojej szansy w dogrywce lub rzutach karnych. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że nie powinno to być trudne, skoro Piast zremisował 12 z 16 ligowych gier. Były mistrz Polski jednak w PP jeszcze nie stracił gola, pokonując Wieczystą oraz Bruk-Bet Termalikę.
Rewanż za pamiętny finał
Jan Bednarek wielokrotnie wspominał, że najbardziej bolesną porażką w jego karierze był finał Pucharu Polski z 2 maja 2017 roku. Wtedy Lech Poznań sensacyjnie przegrał z Arką Gdynia 1:2. Przez 90 minut kibice w Warszawie nie obejrzeli ani jednego gola, za to w dogrywce padły trzy. Dla gdynian Rafał Siemaszko i Luka Zarandia, dla lechitów trafił tylko Łukasz Trałka. Skończyło się sporą kompromitacją i trofeum dla Arki. Oba zespoły później spotykały się oczywiście na niwie ligowej – w Ekstraklasie – lecz jeśli chodzi o Puchar Polski to będzie pierwszy pojedynek po 6,5 roku. Dziennikarz Piotr Koźmiński w jednym z programów ostatnio przytoczył także słowa działaczy Kolejorza. John van den Brom niby nie musi wygrać PP, ale dla niego lepiej byłoby nie przegrać najbliższej potyczki w tych rozgrywkach. Trudno się dziwić, skoro Kolejorz ośmieszył się w Europie, a w lidze też nie jest idealnie – 5pkt straty do lidera z Wrocławia na półmetku sezonu.
Dla nich wzrasta ranga trofeum
Nikt z największych nie lekceważył w ostatnich latach Pucharu Polski. Przykładem Raków Częstochowa, który przecież był w trzech ostatnich finałach, a dwa z nich wygrał. Teraz częstochowianie zamieszani w pucharowe rozgrywki nie są na szczycie ligi, zatem PP może być jednym z ratunków dla zdobycia trofeum. Podobnie sytuacja ma się w przypadku Legii Warszawa oraz Pogoni Szczecin. Warszawianie prawdopodobnie zagrają wiosną w europejskich pucharach, ale w lidze tracą już 9 “oczek” do Śląska! Pogoń Szczecin w jeszcze gorszej sytuacji, bowiem strata wynosi 11pkt, nie ma żadnego zaległego meczu i przede wszystkim nie ma “wymówki” w postaci Europy. Dla Jensa Gustafssona to może być wóz albo przewóz. Szczecinian nie czeka jednak łatwe zadanie, gdyż przegrali dwa ostatnie ligowe mecze, a teraz na ich stadion przyjeżdża… ostatni ich pogromca – Górnik Zabrze.
***
Wydaje się, że Jagiellonia Białystok oraz Raków Częstochowa poczytują jako obowiązek zameldować się w kolejnej rundzie. O Rakowie już pisaliśmy, a Jaga nadal bardzo wysokiej formie. Podobnie, jak w przypadku meczu Pogoń-Górnik, przed nami szybki… rewanż. Tutaj również “zamiana” gospodarza. Tym razem to Warta przyjedzie do Białegostoku. Czeka nas także pojedynek dwóch przyjaciół na ławkach trenerskich. Dawid Szulczek(Warta) oraz Adrian Siemieniec(Jagiellonia) są tak blisko siebie, że przecież jeden drugiemu “świadkował” na ślubie. To chyba najlepiej pokazuje, jak dobrze się znają obaj panowie. Odbyli zapewne tysiące godzin rozmów na temat futbolu, zatem niespodzianek nie będzie po żadnej stron. No chyba że znowu któryś z bramkarzy, niczym Adrian Lis, będzie chciał przyprawić o palpitacje serca swojego trenera.
NIECH NAS KTOŚ USZCZYPNIE! 😳😳😳 W 43. sekundzie w Grodzisku Wielkopolskim wydarzyło się coś niebywałego! 🤯 Co za wpadka Adriana Lisa! 😬
📺 Mecz Warty z Jagiellonią trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online: https://t.co/Dacm2GZGSl pic.twitter.com/V715b6x3OR
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 1, 2023
***
W ubiegłym sezonie na tym etapie było bardzo drużyn spoza Ekstraklasy. Teraz jest trzech pierwszoligowców oraz jeden trzecioligowiec. Przy negatywnym – dla niższych lig – scenariuszu, w ćwierćfinale może być np. maksymalnie jeden zespół. Mowa tutaj o kimś z dwójki Wisła Kraków – Stal Rzeszów. W teorii Biała Gwiazda powinna być ogromnym faworytem w starciu dwóch półfinalistów baraży o Ekstraklasę z ubiegłego sezonu. Tymczasem krakowianie poszukują nowego szkoleniowca. Radosław Sobolewski po kolejnej porażce – 1:2 w Niecieczy – podał się do dymisji. Zarząd ją przyjął i ruszyły poszukiwania nowego szkoleniowca. Kto nim będzie? Przekrój jest ogromny. W poniedziałek głośno było o Jose Francisco Molinie, legendarnym bramkarzu, który w Polsce zasłynął sytuacją, gdy dostał piłkę za kołnierz od Marka Citki w Lidze Mistrzów. Molina to albo irracjonalny pomysł, albo kaczka dziennikarska, skoro w ostatnich pięciu latach nigdzie nie pracował w roli trenera… Oczywiście na listach dziennikarzy nie brakuje znanych i ogranych kart. Część totalnie bez szans na wykonanie, jak Marek Papszun czy Maciej Skorża. Część bardzo ryzykowna, jak wspomniany Molina czy Adam Nawałka.
Rozkład jazdy 1/8 finału Pucharu Polski:
Wtorek
18:00 Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze
21:00 Jagiellonia Białystok – Warta Poznań
Środa
15:00 Stal Mielec – Widzew Łódź
18:00 Raków Częstochowa – Cracovia
21:00 Korona Kielce – Legia Warszawa
Czwartek
12:00 Carina Gubin – Piast Gliwice
18:00 Wisła Kraków – Stal Rzeszów
21:00 Arka Gdynia – Lech Poznań