Lech w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Konferencji zmierzy się z luksemburskim Dudelange. Jeśli wygra, pójdzie w ślady Legii, która rok temu pomimo fatalnej gry w lidze, zdołała awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Jeśli jednak Kolejorz przegra dwumecz z Dudelange, wówczas… również pójdzie w ślady Legii, która cztery lata temu poległa z Luksemburczykami.
Właśnie wtedy nazwa Dudelange trafiła do świadomości wielu kibiców w Polsce. Do tej pory futbol w Luksemburgu wydawał się nam nieco anonimowy. Wiadomo było, że to raczej piłkarski plankton na mapie Europy. Ale polskie kluby od wielu lat prześcigają się w kompromitacjach na arenie międzynarodowej, więc dlaczego by nie przegrać z Dudelange? Legia zremisowała w wyjazdowym meczu, a rewanż przed własną publicznością przegrała 1:2. To, co wydawało się nieprawdopodobne, po ostatnim gwizdku stało się faktem. W kolejnej rundzie Luksemburczycy pokonali również rumuński Cluj i zagrali w fazie grupowej Ligi Europy, mierząc się m.in. z Milanem. Sezon później Dudelange powtórzyło swoją niezwykłą przygodę – w kwalifikacjach eliminowali po kolei Vallettę, Shkendiję Tetowo, Nomme Kalju i wreszcie Ararat. Znów faza grupowa zawitała do Luksemburga – tym razem znów udało się uzbierać tylko punkt, ale już sama możliwość rywalizowania z Sevillą to spore wydarzenie dla tak małego kraju.
To były złote chwile dla Dudelange, które również przez cztery kolejne sezony od 2015/16 do 2018/19 zdobywało mistrzostwo kraju. W kolejnym roku rozgrywki przerwała pandemia, a rok później Dudelange było tylko wicemistrzem, ustępując Fola Esch. W zeszłym sezonie nastąpił jednak powrót na tron żółto-niebiesko-czerwonych, a teraz pojawiła się szansa na kolejną fazę grupową. Wprawdzie już nie Ligi Europy, ale czy ktoś w Dudelange narzekałby na Ligę Konferencji? Z pewnością nie.
Jako mistrzowie kraju podopieczni Portugalczyka Fangueiro sezon rozpoczynali w kwalifikacjach Champions League. Wyeliminowali albańską Tiranę, ale zatrzymali się na armeńskim Pjuniku Erywań. W kwalifikacjach Ligi Europy za mocne okazało się z kolei szwedzkie Malmoe, więc przed zespołem Dudelange dwumecz ostatniej szansy. Po wylosowaniu Lecha Poznań nikt w Luksemburgu raczej nie rozpaczał. Rywalizacja z Legią to w miarę świeża historia, a nie trzeba być też specjalnie biegłym w naszej Ekstraklasie, by wiedzieć, że Lech jest w kryzysie.
I nie ma sensu przywoływać wszystkich wyników Kolejorza w sezonie – wystarczy spojrzeć w tabelę naszej ligi, którą zamyka… mistrz kraju. Dorzućmy do tego kompromitujące lanie z Karabachem czy męki z islandzkim Vikingurem, a dostaniemy naprawdę marny obraz drużyny Johna van den Broma. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że ewentualna porażka w tym dwumeczu oznaczać będzie dla Holendra pożegnanie z pracą w stolicy Wielkopolski. Póki co włodarze Lecha próbują zachować spokój, ale wszyscy dookoła wiedzą, że spokojnie nie jest. Kolejorz przełożył sobie weekendowe spotkanie z Lechią, więc w czasie misji „Dudelange” nie trzeba będzie przejmować się kolejnym meczem w Ekstraklasie.
Walką o Ligę Konferencji to walka o spore pieniądze dla klubowego budżetu, o bezcenne punkty rankingowe, a także o normalność. O to, by w czwartki polski kibic mógł obejrzeć polski klub w rywalizacji międzynarodowej, a kibic w Poznaniu trzy razy mógł pójść dodatkowo na stadion przy Bułgarskiej. Dudelange, mimo dwóch udanych przygód w kwalifikacjach pucharów, to wciąż piłkarskie peryferie Europy i nie można o tym zapominać. Odpadnięcie będzie klęską. Tylko, czy kogokolwiek jeszcze zdziwi?
Dzisiejszy mecz w Poznaniu o 20:30. Za tydzień rewanż w Luksemburgu.